niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział 11

*Oczami Louisa*

Usłyszałem głośny trzask, zamykających się drzwi wejściowych. Mimowolnie spojrzałem na miejsce obok siebie. Harrego tam nie było. Wszedłem do łazienki. Tam też po nim ani śladu. Przejrzałem resztę pomieszczeń, lecz nigdzie nie natknąłem się na mojego chłopaka. Tak tak... mojego chłopaka. Jak to cudownie brzmi. Po Niallu nie spodziewałem się, że spotkam jeszcze kogoś, kogo pokocham i co najważniejsze, mnie pokocha. Tak bezwarunkowo, razem z moimi wszystkimi wadami. Harry jest bardzo uczuciowy i łatwo go zranić. Nawet jedno małe słowo, źle przez niego zrozumiane, doprowadza go do depresji, załamania itd. Z jednej strony to dziwne, lecz z drugiej bardzo słodkie. Taki delikatny. Może to przez wiek. Jest młodszy ode mnie o kilka lat, ale czy ja zachowuję się jak na swój wiek ? Raczej wątpię. Mam chwilę, gdy zachowuję się jak dziecko i tak się też czuję. Mama i Lottie (najstarsza z moich trzech sióstr), widząc moje zachowanie kładą się na podłodze ze śmiechu.
Z wielkim uśmiechem na twarzy wróciłem do swojego pokoju. Wygrzebałem z szafy obcisłe miętowe rurki i ciemny, granatowy sweter. Wszedłem do łazienki, wziąłem ciepły, relaksacyjny prysznic. Ubrałem się we wcześniej przygotowane ciuchy i spojrzałem w lustro. Przeczesałem delikatnie palcami moje niesforne włosy. Kilka kosmyków na grzywce odstawało na różne strony. Jak zwykle... Mógłbym godzinami je układać, ale nie przyniesie to lepszego efektu. Więc nie chcąc tracić czasu na marne, zostawiłem sprawy mojej fryzury zamknięte i wszedłem do sypialni. Wtedy dopiero zauważyłem przedmiot leżący na podłodze przy łóżku. Modliłem się w duchu, żeby nie było to to o czym myślałem. Niestety to było dokładnie to, co podejrzewałem. Podniosłem ciemną ramkę ze zdjęciem. Całkiem niedawno dostałem je od najważniejszej niegdyś osoby w moim życiu. Odwróciłem je tak, by ujrzeć osobę, przedstawioną na fotografii. 'Oh... Niall, gdybym wiedział, że tak mnie zranisz, nigdy nie pozwoliłbym ci namieszać mi w głowie i rozkochał w sobie' –powiedziałem na głos.
I teraz dotarło do mnie to, co się wydarzyło. Jak piorun wybiegłem z domu. Przez moja głowę przebiegało milion myśli. Biegłem w stronę parku. To jedyne miejsce, które przyszło mi do głowy. Tam wyznaliśmy sobie miłości i pierwszy raz posmakowałem jego malinowych ust. A poza tym Harry nie znał Doncaster. Jedynym miejscem, gdzie wychodziliśmy był ów park.
'Proszę, wprost błagam, by on tam był' – powtarzałem w myślach, a jedna pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.


*Paczałkami Harrego*

Wybiegłem wściekły z domu Tomlinsona. Ręce trzęsły mi się ze złości. Szedłem przed siebie, nie potrafiąc się opanować. Nogi same zaprowadziły mnie w to miejsce. Tak wiele dla mnie znaczące. Usiadłem na ciemnozielonej, zniszczonej ławce, pod wielkimi starymi dębami, nieopodal małego stawku. Tak tu pięknie. Tyle wspaniałych wydarzeń miało miejsce całkiem niedawno. Pozwoliłem dać upust swoim emocją. Potok łez zalewał moją twarz. Wiejący silny wiatr, mierzwił mi włosy i niemiłosiernie drażnił i tak już opuchnięte i przekrwione oczy. Kompletnie zatraciłem się w niewyjaśnionej rozpaczy. Przecież nie miałem gwarancji, że Louis wciąż czuje coś do Nialla. Powinienem najpierw z nim to wyjaśnić, ale nie dać się ponieść emocja jak jakiś gówniarz. Na każdym kroku pokazywałem jaki jestem słaby psychicznie. To wszystko przez Louisa. Zawsze byłem zamknięty w sobie. Przy nim się otwarłem Zachęcał mnie do wyrzucenia z siebie wszystkiego, co mnie rani. Nie robiłem tego chętnie, lecz chciałem mu pokazać jak ważny jest dla mnie i że jest jedyną osobą, której ufam.
Zdając sobie sprawę ze swojej beznadziejnej postawie w tej sytuacji, wstałem z ławki, kierując się z powrotem do domu mojego ukochanego. Mam nadzieję, że jeszcze śpi i nie zauważył mojej nieobecności.
Szedłem tak powoli ścieżką, nie myśląc o niczym. Moją uwagę zwróciła postać, szybko zbliżająca się w moim kierunku. Patrzyłem się w jej kierunku i już po chwili mogłem stwierdzić kto to. To właśnie Louis pędził z niewiarygodną szybkością wprost na mnie. Rzucił mi się w ramiona i mocno przytulił.
-Harry, ja tak bardzo przepraszam. Już dawno powinienem wyrzucić to zdjęcie, ale zupełnie o nim zapomniałem. Nie miałem pojęcia, że tak to odbierzesz. Proszę wybacz mi. Jesteś jedyna osobą, którą kocham. Strasznie cie kocham i nie wyobrażam sobie, że mogę cię stracić. - wydyszał na jednym tchu. W jego krótkiej dość wypowiedzi, były zawarte wszystkie odpowiedzi jakie oczekiwałem z jego strony. Zdecydowanie potrzebowałem ich w tamtym momencie.
Położyłem ręce na jego talii i delikatnie od siebie odsunąłem. Kiedy już miałem doskonały widok na jego twarz przeraziłem się. On płakał. Przeze mnie. Objąłem jego twarz w dłonie i kciukiem starłem ciecz jeszcze po nich spływającą.
-To ja przepraszam. Ty niczemu nie zawiniłeś. Zachowałem się głupio, wybiegając z domu i zostawiając cię samego z niewyjaśnioną sprawą. Idiota ze mnie. Ale po uszy zakochany i zazdrosny idiota.
Delikatnie musnąłem jego usta i spojrzałem w jego turkusowe oczy.
-Zapomnijmy o tym.
-Zapomnijmy. - wyszeptał.
Ująłem jego dłonie i splotłem czule nasze palce. Kciukiem masowałem jego dłoń, wywołując tą czułością rumieniec na jego twarzy. Postanowiliśmy przejść się trochę po mieście. Nie znałem tutaj żadnego miejsca oprócz supermarketu tuż przy moim domu i parku też znajdującego się w okolicy. Szliśmy po chodnikach trzymając się za ręce i od czasu do czasu, czule całując. Nie przejmowały mnie reakcje ludzi lub to, że ktoś nas zobaczy. Naprawdę miałem to w poważaniu.
Po kilku wspaniale spędzonych godzinach wróciłem do domu. Tak strasznie trudno było mi się rozstać z Louisem, ale nie byłem już sam w domu. Nie mogłem robić to na co miałem ochoty. Gdyby nie obecność Billa i Kelly spałbym dzisiaj po raz kolejny u Louisa. I byłoby to o wiele ciekawsze niż oglądanie telewizji ze znienawidzonymi przeze mnie ludźmi.
Zmęczony ich obecnością poszedłem do swojego pokoju, wziąłem prysznic, następnie wyjąłem z szafki laptopa i przejrzałem portale. Na facebook'u czekał na mnie chyba miliard wiadomości od Zayna i Emmy. To co w nich przeczytałem zwaliło mnie z nóg. Dowiedziałem się o tym, co zdarzyło się pod galerią.
Po tym jak zobaczyłem tą dwójkę całującą się przed wejściem i uciekłem, do akcji wkroczył Louis. Rozprawił się z nimi, powiedział kilka nie miłych słów i to co leżało mu na sercu i co myśli na temat tej całej sprawy. Powiedział dokładnie to, czego ja nie miałem odwagi i siły powiedzieć. Momentalnie po moim policzku spłynęła łza szczęścia. Louis stanął w mojej obronie i nie mógł się pogodzić z tym, że przez tą dwójkę cierpię.
Narzuciłem na siebie grubą bluzę i kremowe rurki. Nie zważając na protesty ojca i późną godzinę poszedłem do Louisa. Muszę mu podziękować za wszystko.


Cześć, cześć i czołem :D
Rozdział pojawił się wcześniej niż miałam zamiar go wstawić. Kilka osób, z którymi ostatnio pisałam uświadomiło mi, że nie warto brać do siebie tych niemiłych docinków skierowanych pod moim adresem. Będę silna i będę kontynuować swoje dzieło. Zbyt wiele czasu poświęciłam temu blogu.
Dziękuje wszystkim osobą wspierającym mnie i komentującym. Kocham was <3
Następnego rozdziału możecie się spodziewać we wtorek lub środę. Wczoraj przyleciałam na święta do rodziny. Sami więc rozumiecie, że nie mam zbyt wiele czasu na pisanie, dlatego rozdział taki krótki.
I jeszcze jedna sprawa.

WESOŁYCH ŚWIAT KOCHANI I DOZOBACZENIA NIEDŁUGO :*** <3

wtorek, 18 grudnia 2012

Rozdział 10


                                                CZYTASZ = KOMENTUJESZ


Wypowiadając moje ostatnie słowa nie myślałem, że sprawy się tak potoczą. Zaczęło się od czułych, niewinnych pocałunków. W krótkim czasie przerodziły się w bardziej natarczywe i zachłanne. Oboje dawaliśmy upust uczuciom skrywanym już od dłuższego czasu. Tak bardzo go pragnąłem, że nim się spostrzegłem byliśmy już w moim pokoju, pozbawieni większości odzieży. Harry przyciskał mnie do ściany nadal składając na moich spierzchniętych już wargach, namiętne pocałunki. Nogami owinąłem go w pasie przyciągają bardziej do siebie. Ręce które dotychczas miałem zarzucone na jego szyi, wplątałem w te cudowne, gęste, ciemne loki. Uśmiechnął się szeroko na ten gest. Zjechał ręką z mojej tali aż do linii bokserek. Zahaczył lekko palcem o ich gumę i strzelił. Westchnąłem wprost do jego ust. Mój członek stał już na baczność czekał na dalsze rozkazy. Kątem oka dostrzegłem, że przyrodzenie Harrego jest w podobnym stanie. Nogi opuściłem lekko na ziemie i popchnąłem Loczka w stronę łóżka, na które upadł z wyraźnym zszokowaniem wymalowanym na twarzy. Usiadłem na nim okrakiem zaglądając mu w oczy. Delikatnie, leciutko przejechałem palcem po wybrzuszeniu w jego bokserkach. Teraz to ja chciałem się trochę podroczyć. Obsypywałem drobnymi całusami jego nagie ciało. Czułem te dreszcze, które przechodziły po całym jego ciele. Chwyciłem obiema dłoniami materiał jego bokserek. Spojrzałem pytająco w jego stronę. W odpowiedzi skinął twierdząco głową. Kontynuowałem więc swoje.
Powoli, ostrożnie zsunąłem niepotrzebny materiał z jego pięknego, zadbanego ciała. Moim oczom ukazała się sporych rozmiarów Stylesconda*.  Zacząłem dłońmi powoli zjeżdżać po nim z góry na dół. Następnie słysząc już ciche pojękiwania Harrego włożyłem go do buzi. Lizałem, leciutko przygryzałem jego główkę, ssałem. Moim zamiarem było sprawienie, mój ukochany zapamiętał swój pierwszy raz na zawsze. Chciałem mu zrobić jak najwięcej przyjemności. Kiedy poczułem, że zaczyna coraz bardziej sztywnieć i drzeć, włożyłem go całego do buzi i szybko poruszałem głową. Harry jęczał, dyszał i krzyczał jak opętany. Wiedziałem, że zaraz dojdzie. Jeszcze bardziej przyspieszyłem swoje ruchy i po chwili moją buzie wypełniała ciepła, słona maź. Przełknąłem ją i figlarnie oblizałem usta. Loczek usiadł, nadal mają mnie na kolanach i wpił się w moje usta. Przewrócił mnie na plecy i tym razem to on był górą. Naśladują moje wcześniejsze poczynania, pozbył się mojej bielizny i w dłonie chwycił Louisa Juniora. Tak nazwałem swojego przyjaciela. Wiedziałem że to jego pierwszy raz, dlatego nie chciałem go do niczego zmuszać.
-Harry nie musisz tego robić. Naprawdę.
-Ale chcę Louis. Dzisiaj jesteś mój. - odparł z tym charakterystycznym błyskiem w oku.
Zawsze tak miał, gdy był napalony. Językiem przejechał z góry na dół po moim sterczącym i gotowym do działania penisie. Włożył go do ust i zaczynając po woli i z każdą chwilą przyspieszając,  jednymi słowy obciągał mi. Nigdy jeszcze się tak nie czułem. Nawet z Niallem. Harry był w tym naprawdę dobry,  lecz być może tak mi się wydawało, bo tak cholernie mocno go kocham i jestem nim zauroczony. Zbliżałem się do finału i nie potrafiłem już wstrzymywać stęknięć, westchnień i krzyków:
-Harr...Harry..Hazza... O kurwa.. Nie wytrzymam !!
Po około minucie doszedłem w jego ustach. Nie spodziewałem się, że za pierwszym razem zdecyduje się na ten krok. Ale bynajmniej nie przeszkadzało mi to. Opadł koło mnie na łóżku z zadowoloną miną. Wtulił się lekko w mój tors, kolejny raz łaskocząc mnie po szyi.
-Spróbujemy czegoś jeszcze ? -zapytał tak cicho, że prawie nie dosłyszałem.
Dokładnie wiedziałem co mu chodzi po głowie. Ale to nie może się wydarzyć.
-Nie Harreh. Nie dzisiaj. I nie w najbliższym czasie. - powiedziałem stanowczo.
-Ale dlaczego Lou ? - spytał smutnym głosem, podnosząc się na łokciu,  by mnieć lepszy widok na moją twarz.
-Jesteś niepełnoletni, twoi rodzice nie wiedzą o twojej orientacji, nie wiedzą nic o mnie. To tylko dla twojego dobra. - wyjaśniłem. Lecz jego twarz zaczęła zmieniać wygląd z niepocieszonej na zirytowaną i zagniewaną.
-Powiedź mi po prostu w twarz, że mnie nie chcesz ! Powiedź to Louis ! Od samego początku traktujesz mnie tak chłodno. Udajesz niedostępnego. Co to za gierki ? - krzyczał na cały głos, wstając z łóżka i naciągając na siebie czarne bokserki. Również wstałem. Podszedłem do niego od tyłu i rękoma objąłem jego brzuch, a głowę położyłem na ramienu Harrego.
-Kochanie nie denerwuj. To nie tak, że nie chce. Bardzo tego pragnę. Musisz mnie zrozumieć, boję się o ciebie, moją rodzinę 9 ciebie.
-O czym ty mówisz Louis ? Czego się boisz ?
-Kiedyś ci powiem. Na razie nie wypytuj, bo i tak nic nie wyjawię.
-Dobrze. Poczekam. - przytaknął, aż kamień spadł mi z serca.
Każdy z nas po koleji skorzystał z prysznica i położyliśmy się do łóżka. harry napisał ojcu wiadomość informującą o noclegu jego syna u mnie w domu. Nie doczekał się odpowiedzi. Leżał wtulony w moją pierś, przyglądając się naszym splecionym palcą. Spoglądając na niego jedna myśl cały czas nie dawała mi spokoju.
-Harryś mam do ciebie poważne pytanie.
-Jakie ? - spojrzał mi w oczy tymi swoimi pięknymi, zielonymi poczałkami.
-Chciałbyś być moim chłopakie ? - zapytałem nieśmiało.
-I ty się jeszcze pytasz  głupku ? Oczywiście, że tak. Kocham cię Tommo !
-Ja ciebie też Harreh.
Nie mam pojęcia ile czasu tam leżeliśmy. Może 15 minut, a może 4 godziny. Ale przecież zakochani czasu nie liczą. Tak mówi przysłowie i w tym przypadku najwyraźniej się sprawdza.
Po nieokreślonej ilości czasu zasnąłem.
*Paczałkami Harrego*
Obudziły mnie delikatne promienie słoneczne, przedostające się przez niewielkie dziurki w roletach. Ostrożnie wygrzebałem się. Objęć Louisa. Mojego chłopaka !! Jak to cudownie brzmi. MÓJ CHŁOPAK! Cudownie. Spojrzałem na jego anielską twarz. Wyglądał tak niewinnie i krucho. Cóż pozory mylą. A może i przypominał kujon i psa na baby, ale tak drastycznie się różnił od tego opisu. Nie ocenia sie ludzi ani rzeczy po okładce, ponieważ można się bardzo mocno pomylić.
Udałem się do łazienki. Strumień ciepłej wody spływał po moim ciele, zmywając ostatnie ślady po wczorajszych wydarzeniach. Na samą wspomnienie wczorajszego dnia uśmiech sam cisnął mi się na twarz. Louis uszczęśliwia mnie jak nikt inny. Jest najlepszym co mnie w dotychczasowym życiu spotkało. Związek z nim traktuję bardzo poważnie. Mam nadzieję, że on to postrzega tak samo. Czyli jako coś trwałego i ważnego.
Owinąłem ręcznik wokół bioder. Wszedłem do pokoju, zauważając wciąż śpiącego Louisa. Tak słodko uśmiechał się przez sen.
Zbierając mije rzeczy lorozrzucane po całym pokoju na podłodze, moją szczególną uwagę przykuło zdjęcie oprawione w drewnianą, ciemną ramkę. Fotografia ukazywała przystojnego chłopaka o jasnych blond włosach. Nie byłoby w tym nic.nadzwyczajnego gdyby nue dedywacja: "Dla mojego najukochańszego Louisa. Pamiętaj że zawsze będę Cię kochał. Na zawsze twój. Niall".
Momentalnie krew się we mnie zagotowała. Nie mogąc utrzymywać dłużej swoich emocji ubralem się i wybiegłem z domu głośno trzaskając drzwiami.
Pobiegłem w stronę parku. Tylko tam mogę się uspokoić.

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Rozdział 9

*Paczałkami Harrego*

-Harry, przyjechaliśmy !!! - kolejny krzyk dobiegł moich uszu.
Natychmiast otrząsając się z szoku, zeskoczyłem z łóżka tym samym uwalniając Louisa spod swojego ciężaru. Pośpiesznie ubraliśmy na siebie brakujące części garderoby. Wyrównałem pościel, poukładałem poduszki, resztę porozrzucanych rzeczy wrzuciłem do garderoby.
Wyjąłem talię kart. Potasowałem i rozłożyłem na stoliku przy kanapie. Louis najwidoczniej zrozumiał jakie mam zamiary i zajął miejsce na sofie, chwytając swoją część kart. Zająłem miejsce naprzeciwko niego i zaczęliśmy przedstawienie. Powaga wymalowana na twarzy Louisa doprowadziła mnie do wybuchu śmiechu. Zdezorientowany zmierzył mnie wzrokiem i zaraz po tym przyłączył się do mnie. Taki roześmianych i pogodnych zastał nas mój ojciec. Nie pukając wszedł do pokoju. Ze zdziwieniem spoglądał to na mnie, to na Louisa. Pewnie był nieźle zszokowany zaistniałą sytuacją.
-Cześć Harry.
-Hej. - rzuciłem od niechcenia.
-Dzień dobry proszę pana. Miło pana znowu widzieć.
-Witaj Louisa. Jak tam mama i siostry ?
-U nich wszystko w porządku. Wyjechały na wakacje.
-O.. to podobnie jak my. Widzę że poznałeś mojego syna. Nie narobił ci żadnych problemów, ani się nie narzucał, za bardzo ? - dodał ojciec spoglądając na mnie podejrzliwie.
-Oczywiście, że nie. Harry jest bardzo fajny i zabawny.
-Doprawdy ? Miło, że Harry poznał w końcu jakiegoś porządnego człowieka. Cieszy mnie wasza przyjaźń. Jesteś straszy nauczysz go paru rzeczy i wybijesz te młodzieńcze wybryki z głowy.
Zamurowało mnie. Po pierwsze: Oni się znają ? Skąd u diabła ? I dlaczego Louis mi nic nie powiedział ?. Po drugie: Co mój ojciec bredzi ? Robi mi, że tak powiem 'siare' przed gościem i wyraża się na mój temat co najmniej niemiło. Nigdy nie narobiłem mu problemów, ani nie udzielałem się w złym towarzystwie. Miałem tylko Zayna i Emme. Znałem ich od dzieciństwa i byli moimi jedynymi przyjaciółmi. Może gdyby nie moja aspołeczność poznałbym jeszcze wielu znajomych i w tym momencie wspomnienie Emmy całującej się z Zaynem nie zrobiłoby na mnie najmniejszego wrażenia. A jednak. Powrót do wspomnień sprawiał ból. I to głęboki.
Wyrzucając te bzdurne rozmyślenia z mojej głowy, wróciłem do teraźniejszości. Louis z ojcem nadal rozmawiali. Temat ich rozmowy, mnie nie interesował. Całą moją uwagę zaprzątał Louis. Wpatrywałem się w niego jak w obrazek. Widziałem jak jego twarz zmienia swój wyraz. Z wesołego, po poważnego, później znów się uśmiechał i wtedy na czole pojawiały mu się poziome zmarszczki. To takie urocze. Nie mam pojęcia ile zajęła im ta wymiana zdań. Myślę że dużo czasu. Ojciec w końcu zamknął za sobą drzwi, a ja nie odrywałem wzroku od Tomlinsona. Speszony natarczywością mojego spojrzenia, mocno się zaczerwienił. Odkładając karty podniosłem się z zajmowanego miejsca i posiadłem się do Louisa. Nasze ramiona stykały się ze sobą. Do mojego nosa doszedł subtelny zapach, perfum. Był niczym narkotyk. Mój ulubiony rodzaj heroiny. Coś niesamowitego. Przeszył mnie jeden z tym przyjemnych dreszczy rozkoszy.
Momentalnie wpadła mi do głowy myśl: 'Jeśli jego dotyk i zapach tak na mnie działają, to co się stanie jeśli pomiędzy nami dojdzie do czegoś znacznie intymniejszego? '
Chwyciłem jego dłoń i splotłem jego długie, szczupłe palce ze swoimi. Były takie chłodne, a za razem przyjemne. Odwrócił twarz w moją stronę i podarował mi jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów. 
-Muszę już iść Harry. - powiedział smutno.
-Dobrze wiesz Louis, że nie musisz. Posiedź jeszcze chwilę. Proszę. - błagałem, ale wyraz jego twarzy nie zmienił się ani trochę, Widać było stanowczość i opanowanie. 
-Zobaczymy się później. Napiszę ci, o której możesz do mnie przyjść. Okej ?
Skinąłem głową, na znak zgody. Jednak ten pomysł ani trochę nie przypadł mi do gustu. Tylko co ja mogłem z tym zrobić ? Nic. Kłótnia była ostatnią rzeczą jaką w tym momencie chciałem, więc najzwyczajniej w świecie odpuściłem. Wstaliśmy razem dalej trzymając się za ręce i ruszyliśmy w stronę drzwi. Przed nimi Louis zatrzymał się na chwilę. Delikatnie oparł mnie o ścianę i złożył długi namiętny pocałunek na moich wargach. Pogłębiłem pocałunek i o mały włos ta chwila słabości nie skończyła się tak jak niecałą godzinę temu. 
Kilka minut później siedziałem już sam w pokoju wspominając zdarzenia mające miejsce tego dnia w takim średniej wielkości pomieszczenia. Tak wiele emocji w człowieku potrafi wzbudzić zwykły pocałunek. Lecz gdy ma się tą świadomość, że osoba przez ciebie całowana, kocha cię i ty ją również, wszystko zmienia postać rzeczy. 
Postanowiłem oderwać się na chwilę od myśli związanych z Louisem i odwiedzić portale społecznościowe w sieci. Tak dawno nie korzystałem z internetu, że nie wiedziałem, co się dzieje w świecie. Zajrzałem na facebook. Jak zawsze same bezsensowne zaproszenia do korzystania z aplikacji. We wiadomościach znalazłem wiadomości od Zayna i Emmy. Miałem zbyt dobry humor, by go sobie psuć, więc wyszedłem z tego. Uśmiech powrócił mi na twarz widząc zaproszenie do grona znajomych przez Louisa Tomlinsona. Słodko. 
Chyba naprawdę się zakochałem po uszy :D


*Oczkami Louisa*

Czułem się nieswojo siedząc sam w domu. Potrzebowałem towarzystwa, bliskości, ale nie chciałem Harrego narażać. Nic wcześniej nie wspominałem, ale znam ojca Loczka. To podły i bardzo wpływowy człowiek. Przekonałem się o tym kilka razy. Niejednokrotnie opiekowałem się małym Chrisem, kiedy Kelly musiała gdzieś wyjechać. On najczęściej przesiadywał w domu, w swoim gabinecie. Wydzierał się do telefonu, przeklinał, robił awantury o byle,co i nawet nie zwracał uwagi, że jestem w domu i wszystko słyszę. Jeśli byłem w pobliżu próbował trzymać się w ryzach. Lecz gdy przechodziłem do innego pokoju, zaczynało się piekło. Zdarzyło mi się podejrzeć przez uchylone drzwi, przebieg akcji kłótni. Pewnego razu pan Styles, przeszedł samego siebie. Zamachnął się i z ogromną siłą uderzył Kelly w twarz. Ta popłakała się i skuliła na podłodze, trzymając za nos, z którego płynęła strużka krwi. Tamtego dnia po raz ostatni przebywałem w jego domu. Tego samego dnia przyszedł do mnie wieczorem i zagroził, że jeśli ktokolwiek dowie się o tym, co się stało, zniszczy mnie. Tak się przestraszyłem, że przez jakieś dwa tygodnie praktycznie nie wychodziłem z domu. Później wyjechałem z Doncaster i zapomniałem o przeszłości. 
I wtedy poznałem Harrego. Spadł mi jak z nieba(prawie dosłownie). Cały czar momentalnie prysł, gdy usłyszałem jego nazwisko. Ale wiecie sami jak się potoczyło. Pokochałem tego nastolatka. Uzależniłem się od jego głosu, dotyku, oddechu i loczków, które tak cudownie łaskotały, gdy się do mnie przytulał. 
Wyjąłem Iphona z tylnej kieszeni spodni i napisałem krótką wiadomość do młodego Stylesa;

Za 10 minut u mnie. Czekam :*

I wysłałem. Nie wiem czy minęły nawet dwie minuty a już usłyszałem dzwonek do drzwi. Krzyknąłem, że otwarte, ponieważ nie miałem najmniejszej ochoty ruszać się z miejsca. 
Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Ciepłe, duże dłonie zasłoniły mi całe światło. Wyszczerzyłem się sam do siebie na ten gest. 'Tak robią dzieci' - pomyślałem, ale nie powiedziałem na głos. Bynajmniej nie przeszkadzało mi to. Aż podskoczyłem czując usta, obdarowujące mój kark mokrymi pocałunkami. 
-Tak chcesz się bawić Harreh ?
-A masz inny pomysł  ?
-Oczywiście. - zaśmiałem się sam do siebie. - Jeśli jesteś ciekawy, to zaraz się przekonasz. 
-Jestem gotowy. 

---------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka :D Wiem wiem, rozdział krótki i nudny, ale to jest tak jakby dokończenie, druga część poprzedniego rozdziału. Następny ukarze się prawdopodobnie jutro lub po jutrze, jeśli ktoś skomentuje. Myślę, że następnym was nie zawiodę. 
Pa pa

I jeszcze raz serdecznie zapraszam na mój nowy blog: 
http://you-are-perfect-to-me-1d.blogspot.com/

niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 8

*Paczałkami Harrego*

Całą noc spędziłem na rozmyślaniu o Louisie. Ten chłopak zwrócił mi w głowie, jak nikt inny, nigdy wcześniej. Jeszcze kilka tygodni temu przez myśl, by mi nie przeszło, że kiedykolwiek mógłbym mieć chłopaka, całować się z nim albo nawet uprawiać z nim seks. Nadal po całym ciele przechodzi mi ten nieprzyjemny dreszcz i zbiera mi się na wymioty, kiedy pomyślę sobie o takich sprawach. Ale z Louisem było inaczej. To nie jakiś tam zwykły, niczym nie wyróżniający się z tłumu, chłopak. Oj nie... Ma w sobie coś takiego co przyciąga, jest wyjątkowy. Taki delikatny, uroczy, mądry a zarazem potrafił pokazać również swoje drugie oblicze. Zdecydowanie zawładnął moimi myślami, ciałem i duszą. Działa jak magnes. Nie potrafię, nie mam dość siły, by stać się na niego obojętny. Nawet nie chcę tego robić. Jeśli Louis ma być miłością mojego życia, nie zwrócę najmniejszej uwagi na to jakiej jest płci. Jeśli to tylko wakacyjna przygoda, to jestem pewien, że nie będę jej żałował. Pierwszy raz mam do czynienia z tak silnym i głębokim uczuciem. Nie zmarnuję tego.
Mimowolnie spojrzałem wyświetlacz telefonu, sprawdzając godzinę. Było wcześnie nad ranem, ale coś czułem, że już raczej nie zasnę. Wciągnąłem na nogi czarne rurki i ubrałem fioletową bluzę. Włosy delikatnie przeczesałem palcami i uśmiechnięty spojrzałem na odbicie w lustrze. 'To będzie wspaniały dzień' – pomyślałem. Z optymistycznym nastawieniem zszedłem do kuchni i otwarłem lodówkę. Cały optymizm zgasł równie szybko jak się pojawił, widząc puste wnętrze. Chciałem się wybrać na zakupy, ale po pierwsze nie znam na tyle dobrze miasta, po drugie nie miałem ochoty na pieszą przechadzkę. Pomimo swojego lenistwa i braku chęci, jednak wyszedłem z domu i zamknąłem za sobą drzwi. Wszedłem do garażu i wziąłem jeden z rowerów, które stały pod ścianą. Ten zapewne był taty. Wsiadłem na niego i z zadowoleniem ruszyłem w poszukiwania spożywczaka. Okazało się, że droga nie trwała długo. Już dwie ulicę dalej, na zakręcie stał spory market. Bez zapinania roweru, zostawiłem go pod sklepem i wziąwszy koszyk poszedłem na łowy produktów. Pakowałem praktycznie wszystko co wpadło mi w ręce. Zaczynając od napoi w puszkach, kończąc na pudłach lodów. Zapłaciłem i cały zawalony reklamówkami pełnymi zakupów, znów wsiadłem na rower i szybko popędziłem w stronę domu. Zdziwiłem się ogromnie widząc smutnego Louisa, siedzącego na schodach przed wejściem do jego domu. Z daleka patrząc nie byłem pewien, ale chyba palił papierosa. Odłożyłem rower na miejsce, to samo również uczyniłem z zakupami.
Wyszedłem z domu i ruszyłem w kierunku domu Tomlinsona, ale jego już tam nie było. Zapukałem do drzwi. Nikt nie otwierał. Dobijałem się z dobre 10 minut i nic. Dopiero teraz moją uwagę zwróciły odgłosy dobiegające z jego garażu. Wszedłem od tyłu przez drzwi. Ujrzałem mojego ukochanego siedzącego na dużym stołku. Nachylał się nad sporych rozmiarów biurkiem i szkicował coś. Cichutko podszedłem od tyłu i nachyliłem się nad nim i delikatnie pocałowałem w policzek. Tak się przestraszył, że o mało co nie spadł z krzesła.
-Co ty wyprawiasz ? Chcesz żebym zawału dostał ?
-Nie krzycz na mnie. - udałem zasmuconego. Widząc moją minę wstał i wtulił w siebie.
-Przepraszam, wiem, że nie powinienem.
Momentalnie odkleił się ode mnie jakbym parzył i szybkim ruchem przykrył swoje prace jakimś materiałem. Zachowywał się co najmniej dziwnie i niepokojąco. Jakby przez wczorajszą sytuację wszystko się zepsuło co pomiędzy nami było.
Coraz bardziej się ode mnie odsuwał, tym samym raniąc moje uczucia. Dlaczego traktował mnie tak chłodno ? Zrobiłem coś nie tak ?
Ze łzami w oczach, wymaszerowałem z tego pomieszczenia. Może i pomyśli sobie, że jestem słaby, ale ja przynajmniej mam uczucia. Skoro chciał mnie tak traktować, to po co ku*wa robił mi nadzieję ? Po co mówił że się we mnie zakochał ? Po co odwzajemnił mój pocałunek ?
Tak wiele pytań i na żadne nie znałem odpowiedzi.
Nie chcę go teraz widzieć.



*Oczami Louisa*

Chyba trochę przesadziłem. Zdecydowanie przesadziłem !! To miało wyglądać zupełnie inaczej, ale chciałem dać mu czas. Chciałem żeby był wszystkiego pewien. Żeby na pewno wiedział, że mnie kocha i chce ze mną być. Teraz mógłby mi robić niepotrzebne nadzieje, a nie wytrzymałbym rozstania z nim. Przywiązałem się do tego małolata. Wczorajszy dzień był moim najpiękniejszym dniem w życiu. Chłopak w którym się zakochałem, również odwzajemniał moje uczucia. Co najlepsze sam, nie przymuszony pocałował mnie ! Byłem najszczęśliwszy na świecie, a może nawet we wszechświecie. Gdy dotarłem do domu momentalnie jakbym dostał kubłem zimnej wody. Przecież mówił mi, że miał w życiu tylko jedną osobę którą kochał. I to była DZIEWCZYNA. Skąd mogłem mieć stuprocentową pewność, że szczerze mnie kocha. Nie miał doświadczenia w takich sprawach. To może być zwyczajne zauroczenia. Rozkocha mnie w sobie, a później złamie serce, bo zda sobie sprawę, że woli dziewczyny. Chyba bym się zabił.
Rozstanie z Niallem moją pierwszą miłością było dramatyczne i bolesne. A co dopiero by było gdyby to Hazza mnie zostawił ? Do niego czułem coś wyjątkowego. To zupełnie nowy rodzaj miłości. Łączyło nas coś głębszego i takiego prawdziwego. Nie udawanego, spontanicznego. Powiedziałem mu, że ma sobie wszystko przemyśleć, ze dam mu czas. Myślałem, że mnie zrozumiał.
A jeżeli on już podjął decyzję ? Jeżeli przyszedł mi ją ogłosić ? Jeśli swoim zachowaniem chciał mi oznajmić, że jest gotowy ? - JAKIM JA JESTEM KRETYNEM.
Przez całą noc siedziałem w tym cholernym garażu i przenosiłem swoje myśli na papier. Powstało ponad 10 rysunków. Wszystkie przedstawiały przepiękną twarz Harrego. Myślałem tylko o nim. I spieprzyłem jednym gestem wszystko. Nie wiem czy teraz będzie chciał ze mną rozmawiać. Na jego miejscu porządnie bym się obraził. 'Co ty tu jeszcze robisz idioto ? Leć za nim' – mój wewnętrzny głos dał o sobie znać.
Zgodnie z jego poleceniem po sekundzie stałem pod domem Loczka i dobijałem się do drzwi. Nikt nie otwierał. Jestem pewny, że jest w środku. Gdzie niby miałby iść ? Nie zna miasta. Może aż tak go uraziłem, że teraz będzie mnie unikał. Przypomniałem sobie nasze pierwsze spotkanie. Wtedy ten głupek spadł z drabiny i trafił do mnie na ogród. W takim razie jeśli nie chce wpuścić mnie drzwiami, to ja wejdę oknem. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Spojrzałem na drabinę. Kończyła się z dobre dwa metry nad ziemią. Podskoczyłem i obiema rękami chwyciłem ostatni szczebelek. Nogali wspiąłem się po murze i po chwili stałem już całym ciałem na drabinie. Wspiąłem się w ekspresowym tempie i stanąłem na balkonie. Okno było uchylone. Zajrzałem do środka. Na skraju wielkiego metalowego łóżka, ze śnieżnobiałą pościelą i dużą ilością kolorowych poduszek, siedział Harry. Głowę miał spuszczoną w dłonie. 'Proszę żeby tylko nie płakał' – modliłem się w duchu.
Mimowolnie zapukałem delikatnie w szybę. Loczek natychmiast poderwał się z miejsca, wstając i tym samym odsłaniając twarz. Oczy miał całe czerwone i podpuchnięte, a wyraz jego twarzy zdradzał wszystko. Był jak otwarta karta. Zbliżył się do drzwi balkonowych i rozsunął je, wpuszczając mnie do środka. Nie wiedziałem co mam zrobić. Wpatrywałem się w niego. Obserwowałem każdy wykonywany przez niego ruch. Ponownie usiadł na łóżku i schował twarz w dłonie. Ani jednego słowa do mnie nie wypowiedział. Musi być naprawdę źle.
Nieśmiało usiadłem bardzo blisko niego. Ostrożnie położyłem dłoń na jego. Drgnął, ale się nie odsunął. Tak jakby dał mi wolny wybór. Teraz już bez wahania uklęknąłem przed nim i zdjąłem dłonie z jego twarzy. To był najstraszniejszy widok jaki kiedykolwiek miałem okazję zobaczyć. Jak kilka moich gestów sprawiło taki ból temu chłopakowi.
Nadal siedział unikając mojego spojrzenia. Jedną ręką puściłem jego dłoń, która od razu powędrowała do jego policzka. Cały czas płakał, jakby mój dotyk coraz bardziej utwierdzał go w fakcie, że zaraz powiem mu, że jednak nic do niego nie czuję. Co za paranoja.
Cierpliwie czekałem. Klęczałem chociaż nogi bolały mnie już jak diabli, ale nie poddawałem się. Czekałem aż spojrzy mi w oczy. W końcu to nastąpiło, lecz jego twarz była wyprana z emocji. O wcześniejszej sytuacji przypominały tylko przekrwione od płaczu oczy. Odezwałem się nieśmiało:
-Harry, co się stało ? Dlaczego płakałeś ? - znałem odpowiedź ale chciałem usłyszeć to od niego, żeby się upewnić.
-Dobrze wiesz Lou. Nie rób ze mnie idioty. - wycedził ze złością przez zęby. - Rozkochałeś mnie w sobie, zrobiłeś nadzieję, cholera ja ciebie pocałowałem, a ty potraktowałeś mnie jak śmiecia. Kim ja dla ciebie jestem Louis ? Zabawką ? Myślałem że byłeś ze mną szczery. Powiedziałeś wczoraj, że mnie kochasz, a dzisiaj w garażu ? Byłeś taki chłodny, niedostępny. Nie rozumiem. Miałem nadzieję na coś więcej. - i znowu zaczął płakać. I ja razem z nim. Co ja zrobiłem ? To nie miało tak wyglądać.
-Posłuchaj mnie. To nie tak jak myślisz. Chciałem dać ci czas, do namysłu, a przez moje zachowanie miałeś wywnioskować, że nadal nic się nie zmieniło i jesteśmy przyjaciółmi. Nie chciałem sobie robić nadziei tuląc cię lub całując.
-Alleee... ja jestem pewny swoich uczuć do ciebie. Zawsze byłem.
-Ja też. Przepraszam za wszystko. Wybaczysz mi ? - zapytałem z nadzieją wstając i odwracając się tyłem do niego. Nie mogłem dalej patrzeć w te zapłakane oczy. Poza tym nie mogłem już dalej powstrzymywać także swoich łez.
-Oczywiście, że ci wybaczam. Oboje źle postąpiliśmy. Powinienem najpierw z tobą porozmawiać a później wyciągać wnioski. - poczułem ciepły oddech na szyi. Momentalnie przeszedł mnie dreszcz rozkoszy. - Kocham cię Lou.
-Ja ciebie też Harreh.
Obróciłem się w jego stronę by go przytulić za to siedemnastolatek miał inne plany. Naparł na moje usta swoimi cudownymi, słodkimi wargami. Oczywiście pogłębiłem pocałunek. Przedostałem się językiem przez szereg jego bielutkich i równych ząbków. Nasze języki zaczęły wojnę o dominację. Po dłuższym starciu wygrał Harry. Całował się nieziemsko. Jakby robił to już tak wiele razy. Podobało mi się to. Zdecydowanie będę do powtarzał częściej.
Nie należał ten pocałunek do delikatnych, był piekielnie namiętny i brutalny, ale nie przeszkadzało mi to. Byłem tak spragniony jego pocałunków i dotyku, że nie zauważyłem kiedy wylądowaliśmy na łóżku Siedziałem na nim okrakiem. Jego ręce zatrzymały się na moich pośladkach i mocno zaciskały. Wsunąłem ręce pod jego bluzę wciąż składając pocałunki na jego ustach. Odsunąłem się odrobinę i pomogłem ściągnąć zbędny materiał z jego ciała. Nie chcąc zostać mi dłużny Hazza dobrał się do odpinania guzików mojej koszuli, która niedługo potem leżała na podłodze gdzieś w kącie pokoju. Nagle do mojej głowy wpadł pomysł. Odrywając usta od jego warg, zbliżyłem je go szyi chłopaka. Delikatnie zassałem skórę, zostawiając pokaźnych rozmiarów malinkę. Zadowolony ze swojego dzieła z powrotem zająłem się jego ustami. Nastolatek miał chyba inne plany, bo zrzucił mnie z siebie i to teraz on był górą. Jego dłonie powędrowały w dolną część mojego ciała. Spojrzałem zszokowany na niego, kiedy zajął się odpinaniem guzika i zamka. Na moją minę zaśmiał się krótko i zsunął ze mnie spodnie. Ponownie na mnie usiadł. Poczułem, że coś niepokojącego działo się z moim członkiem. Powinienem przerwać już w tym momencie, ale nie potrafiłem. Za bardzo tego chciałem. Wiedziałem, że następna sytuacja nie nadejdzie tak szybko.
Ale ktoś miał inne plany.
Oboje zesztywnieliśmy słysząc huk drwi wejściowych. Ktoś był w domu.
-HARRY PRZYJECHALIŚMY !! - usłyszeliśmy męski krzyk z dołu.
Zdecydowanie nie myślałem, że ten dzień nabierze takiego obrotu wydarzeń.


Nareszcie jestem z ósemeczką. Przepraszam za opóźnienie. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Mogę jedynie obiecać, że następny rozdział pojawi się już po uzyskaniu pod tym 7 komentarz. :D
Będę cierpliwie czekać kochani moi, bo wiem, że was na to stać.
Dziękuje za miłe komentarze i nominację, które niedawno otrzymałam. Cieszę się, że komuś podobają się te moje wypociny.
Co do oceny tego rozdziału. Chyba zostawię ją wam. Ja osobiście nie mam zdania na ten temat.
Pozdro :** 

niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział 7

*Oczami Louisa*

Minął tydzień od zdarzenia przy galerii. Przez ostatnie 7 dni Harry leżał chory w łóżku, z gorączką, bólem gardła i głowy. Opiekuję się nim przez cały czas, bo jego mama nie ma czasu i ja nie mam bez niego co robić. Dużo rozmawiamy, śmiejemy się i oglądamy filmy (oczywiście nie horrory). Przez ten czas zbliżyliśmy się do siebie. Widzę ile go kosztuję sytuacja sprzed tygodnia. Nie chce rozmawiać na temat swojego przyjaciela i byłej dziewczyny, ale zabolało go to i najwidoczniej nie potrafi się jeszcze otworzyć i wyżalić. Nie ukrywam dla mnie to tez to nie łatwa sprawa. Po długim namyśle zrozumiałem, że kocham Harrego. Zadłużyłem się po uszy. Boję się cokolwiek powiedzieć, bo wiem ile to może między nami zmienić. Pewnie będzie się mnie brzydził, odepchnie, zostawi ze złamanym sercem. Tylko, że takich rzeczy nie da się długo ukryć. Mogę się oszukiwać i jego przy okazji, ale i tak to wyjdzie na wierzch. Prędzej czy później.
Poprawił się jego stan zdrowia i mieliśmy dzisiaj po południu już wracać. Widziałem, że ciężko mu to przychodzi, ale sam tak postanowił.
Podczas gdy wkładałem ostatnią walizkę do bagażnika taksówki, Harry dale przytulał się z mamą. W oczu obojga dostrzegałem łzy. Byli do siebie przywiązani to widać na pierwszy rzut oka. W końcu przyszła kolej na mnie. Uściskałem mamę chłopaka i podziękowałem za gościnę.
Następnie ruszyliśmy na lotnisko zostawiając niemiłe przeżycia za sobą.
W Doncaster zjawiliśmy się późnym popołudniem. Nie mieliśmy już siły na rozmowy ani zabawy więc każdy z nas ruszył w stronę swojego domu. Bez słowa pomachaliśmy sobie na pożegnanie. Odnalazłem klucze w kieszeni i wszedłem do środka. Uwielbiałem swój dom. Czułem w nim taką rodzinną atmosferę, ciepło, które dodawało mi siły. Zaniosłem walizki do pokoju, a brudne rzeczy trafiły do pralki. Położyłem się na łóżku, włączyłem telewizor i zacząłem oglądać. Przełączałem po kanałach, ale żaden film nie zwrócił mojej większej uwagi. Nie chcąc na marne marnować prądu, poddałem się w poszukiwaniach i wyłączyłem telewizor.
Od razu napadły mnie myśli o Harrym. Ogólnie w ostatnim czasie w kółko krążył po mojej głowie. Muszę mu powiedzieć, co ze mną jest. Dlaczego się tak dziwnie zachowuję, dlaczego tak na niego patrze i moje ciało reaguje na każdy nawet najdelikatniejszy i krótki dotyk jego skóry.
Napisałem krótkiego smsa do Harolda.

Hey Harry,
Musimy pogadać. Jeśli masz ochotę przyjdź jutro o 16 do mnie i pójdziemy się przejść.

Pa


Nie czekając już na odpowiedź zasnąłem.
Obudziło mnie dopiero głośne pukanie do drzwi. Przerażony wyskoczyłem z łóżka i spojrzałem na zegar wiszący nad biurkiem. Było już 10 minut po 16. O ja... pierwszy raz spałem tak długo. Biegiem ruszyłem w stronę drzwi i otwarłem je. Tak jak myślałem przed nimi zobaczyłem Harrego. Powiedziałem żeby wszedł do środka i wróciłem z powrotem do swojej sypialni. Wyciągnąłem moje ulubione krótkie, niebieskie spodenki i białą koszulę z kołnierzem i bez rękawów. Ogarnąłem trochę fryzurę i poszedłem do loczka. Stał przy drzwiach najwyraźniej czekając na mnie. Był zamyślony, nieobecny. Zupełnie niepodobne zachowanie do niego. Może nadal był zmęczony, nie mam pojęcie. Wiem jedno:
To moja jedyna szansa żeby wyznać prawdę i nie zmarnuj jej !!!!
*Paczałkami Harrego*

Kiedy kładłem się spać, naglę dostałem smsa o Louisa. Prosił o spotkanie, bo chciał porozmawiać. Nie ukrywam dało mi to do myślenia. Przecież rozmawialiśmy codziennie i wydawało mi się, że wiem o nim wszystko. Lecz może coś jednak zataił.
Też ukrywałem jeden szczegół i bałem się ujawnić. Sam długo nad tym myślałem, rozważałem czy to możliwe, prześledziłem w pamięci wszystkie sytuacje i doszedłem do jednego wniosku. Zakochałem się w Lousie. Brzmi to absurdalnie. Nigdy nie kryłem, że działa na mnie inaczej niż reszta mężczyzn. Dotychczas nigdy nie miałem styczności z takim odczuciem. Była to trudna sytuacja dla mnie. Podczas tego tygodnia spęczonego w Londynie, Lou opiekował się mną, rozśmieszał, pocieszał. Nie powiem zabolało mnie to co zobaczyłem wtedy podczas zakupów. Ale już wcześniej podejrzewałem taką ewentualność. Ze stratą Emmy się pogodziłem za to ciosem było stracenie przyjaciela. Wybrał ją zamiast mnie. Od czasu wyjazdu nie napisał, nie zadzwonił. Dobrze że trafiłem na Louisa. Nie mam pewności co to swojej orientacji. Pociągały mnie dziewczyny, ale nie mogłem się oprzeć Tomlinsonowi. Działał na mnie bardziej niż najseksowniejsze na świecie modelki. Te jego ogromne oczy, usta i ten tyłek. Na samą myśl przechodzi mnie fala gorąca.
Teraz stałem w tego domu czekając aż łaskawie wyjaśni mi co się takie dzieję, że musimy poważnie porozmawiać. Po kilku minutach zszedł już przebrany i wyszliśmy z domu. Dobre 30 minut szliśmy w ciszy aż dotarliśmy do tego samego parku, co ostatnio. Każdy z nas milczał. Bałem się pierwszy odezwać. Miałem ochotę wyznać wszystko, co leżało mi na sercu, a było związane z Louisem.
Usiedliśmy na ławce ukrytej między gęstymi drzewami. Widziałem zdenerwowanie na twarzy chłopaka. Chciałem mu dodać otuchy więc ująłem jego dłoń i splotłem nasze palce. Podniósł głowę i skierował w moją stronę. Łamiącym się głosem zaczął:
-Prosze nie oceniaj mnie przez to co zaraz powiem. Chce by między nami nic się nie zmieniło. Byś traktował mnie zwyczajnie. Jak zawsze. Nasza przyjaźń wiele dla mnie znaczy. - skinąłem twierdząco głową.
-Wiesz Harry ukryłem przed tobą kilka faktów o moim życiu. Kiedy uczęszczałem do liceum zakochałem się w pewnej osobie. Dopiero co trafiła do naszej szkoły. Był to chłopak o blond włosach, ładnej sylwetce i głębokim, kojącym głosem. Któregoś razu na wycieczce szkolnej graliśmy w butelkę. Wypadło na mnie i jeden z kumpli zadał mi pytanie o to kto mi się teraz podoba. Wtedy wymyśliłem imię pewnej dziewczyny z młodszej klasy, ale to nie była prawda. Ostatniego dnia wyjazdu upiłem się i poszedłem do pokoju Nialla. Widząc w jakim jestem stanie pomógł mi wejść do środka i położył na łóżku. Już chciał ode mnie odchodzić, ale ja pociągnąłem go za dłoń i przyciągnąłem ku sobie. Złożyłem krótki pocałunek na jego ustach i wyznałem miłość. Wtedy film mi się urwał. Następnego dnia wszyscy już o tym zdarzeniu wiedzieli. Śmiali się ze mnie. Przezywali od ciot, pedzi, gejów itd. Do końca uczęszczania do liceum przeżywałem koszmar. Dopiero wyjazd do Londynu otwarł przede mną nowe perspektywy. Poznałem nowych ludzi, nikt nie wiedział o mojej przeszłości. Było cudownie. Aż wróciłem tu na wakacje. Spotkałem ciebie. Od samego początku wydałeś mi się inny. Wiedziałem że mogę ci zaufać. W twoim towarzystwie czułem się wyjątkowo. Nie raz przeginałem z niektórymi gestami, ale nie mogłem się powstrzymać. - teraz spojrzał na mnie oczami pełnymi łez. Tez nie kryłem swoich. - Najzwyczajniej w świecie zakochałem się w tobie.
To ostatnie jego słowa które dotarły do mnie. Cała jego historia była dla mnie straszna. Ile on wycierpiał. Nikt mu nie pomógł, radził sobie sam. I co najważniejsze odwzajemniał moje uczucie.
Dalej siedziałem nic nie mówiąc tylko zastanawiając się nad sensem słów dziewiętnastolatka. On jednak źle odebrał tą ciszę i powoli wstał zostawiając mnie samego. Nie mogłem mu pozwolić tak odejść. Muszę mu wszystko wyjaśnić. Jak najszybciej pobiegłem za nim.

*oczami Louisa*

Wiedziałem, że tak będzie. Odtrącił mnie, nie odezwał się ani jednym słowem. Nie chciałem dalej przebywać w jego towarzystwie. Zbyt duży ból mi to sprawiało. Byłem głupi myśląc, że rzuci mi się na szyję i powie, że też mnie kocha. W co ja wierze ? W bajki ?
Niby jestem inteligentny, a naprawdę tak głupi i naiwny. Gdybym trzymał język za zębami nie szedł bym teraz samotnie przez park z oczami opuchniętymi i czerwonymi od spływających po nich łzach.
Już prawie wychodziłem z parku, kiedy poczułem rękę zaciskającą się na moim ramieniu i obracając mnie w przeciwnym kierunku. Teraz stałem twarzą w twarz z Harrym. Widziałem łzy spływające po jego policzkach i smutek w oczach. Zmartwiłem się. Może i mnie odtrącił, ale z jakiego powodu on płakał ?
-Harry co się stało ? - zapytałem z troską.
-Jeszcze się pytasz.
-Nie rozumiem.
Chwycił mnie za rękę i zaprowadził do najbliżej stojącej ławki i kazał usiąść.
-Nadal nie rozumiesz Louis ? - pokiwałem przecząco głową. Na to on tylko westchnął i zaczął kontynuować. - Myślałem że się domyślasz. Te trzymanie się za ręce, te całusy w policzek, przytulanie. Naprawdę nie zastanawiałeś się dlaczego to robię ? Chciałem być bliżej ciebie, czuć twoje ciepło, twój zapach, oglądać te słodkie rumieńce na twojej twarzy. Trudno mi teraz wyrazić dokładnie co czuję, bo nie miałem nigdy zetknięcia z takim rodzajem miłości, ale sądzę, że też cię kocham Louis. Też przy tobie jestem szczęśliwy.
Słysząc te słowa aż mi się słabo zrobiło. W głowie krążyła tylko jedna myśl: HARRY MNIE KOCHAM !!! HARRY MNIE NAPRAWDĘ KOCHA!!!
Nie będąc pewien czy powinienem to robić jednak zaryzykowałem. A co mi tam, dzisiaj łamię wszelkie zasady.
Powoli przysunąłem się bliżej Harrego. Jedną dłonią pogłaskałem jego policzek, na którym od razu pojawiły się rumieńce (ha ha a to niby ja się zawsze czerwienie), drugą zaś starłem ostatnią łzę z jego policzka. Następnie przybliżyłem swoją twarz do jego i złożyłem czuły pocałunek.

*oczami Harrego*

Nagle wszystko przestało istnieć, gdy poczułem na ustach smak jego warg. Były chlodne, ale słodkie, chciałem żeby ta chwila trwała wiecznie... Ale niestety, był to zaledwie ułamek sekundy, kiedy oddaliliśmy nasze wargi, jednak będąc blisko siebie, patrząc głęboko w oczy. Po chwili usłyszałem cichy szept:
-Jeśli nie jesteś jeszcze gotowy, to wiedz, że ja poczekam. Do niczego cię nie zmuszam. Ale zapamiętaj sobie jedno. Kocham cię.

Hejo hejo :D
Jestem z beznadziejną siódemeczką. Nie miałam żadnych pomysłów, więc pisałam, co mi tylko wpadło w danym momencie do głowy. A no i jest Larry <3. Nie chciałam już dłużej odkładać tego momentu. Przechodząc do konkretów. Pytałam się was ostatnio o długość pisanych rozdziałów i czas ich dodawania. Większość pisała, że woli dłuższe. Postanowiłam dodawać takie średniej długości rozdziały powiedźmy co 3-5 dni. Jeśli jednak w tym przedziale czasowym nie będzie komentarzy po prostu dodam później.
Jak zwykle również dziękuję wszystkim za miłe komentarze.
Tradycyjnie mam jednak jeszcze jedno pytanie: Przeszkadza wam może opowiadanie z perspektywy dwóch osób ? Mi osobiście tak się bardziej podoba, bo można wtedy poznać osobowość, charakter i nastawienie do różnych rzecz, innych osób. Jeżeli jednak większości czytających nie będzie to pasowało, wybiorę jednego z bohaterów, który będzie wszystko opowiadał.
Pa pa :D

wtorek, 13 listopada 2012

Rozdział 6

*Paczałkami Harrego*


Po bardzo udanie spędzonym dniu z Louisem, kładąc się na kanapie w salonie, natychmiast zasnąłem. Obudził mnie dopiero dzwonek telefonu. Szybko wygrzebałem go z kieszeni spodni i spojrzałem na wyświetlacz, zdziwiłem się i za razem ucieszyłem widząc, że dzwoni moja rodzicielka. Oczywiście od razu odebrałem:
-Cześć mamo, co tam u ciebie ?
-Hej Harry, u mnie w porządku. Dlaczego nie zadzwoniłeś wieczorem ? Martwiłam się o ciebie. Powiedz mi lepiej jak się tam czujesz. Kelly jest dba o ciebie ? Jest miła ? - zaczęła zadawać masę pytań. Nie spamiętałem większości więc jakim cudem miałem na nie odpowiedzieć. Wykorzystałem chwilę, w której na moment przerwała dalsze wypytywania i bez namysłu palnąłem:
-Mamo jestem sam. Ich tu nie ma więc muszę sobie sam radzić.
-Jak to sam ? Co ty opowiadasz synku ? - słychać było w jej głosie narastającą złość.
-Tak wyszło. Tata z Kelly pojechali na wakacje po Europie i wracając wstąpią po Chrisa, który tymczasowo jest u babci.
-Zostawili cię samego w domu ? I wyjechali sobie na wakacje ? Bez ciebie ? Szczyt wszystkiego. Gdy tylko twój ojciec wróci daj mi znać, poważnie sobie z nim porozmawiam.
-Trochę sobie mamo poczekasz. Wyjechali wczoraj po południu, a wrócą przed rozpoczęciem roku szkolnego. Na koniec wakacji.
-I cały czas masz siedzieć tam sam ?
-Nie jestem sam. Poznałem fajnego chłopaka. Mieszka obok. Zaprzyjaźniliśmy się. Całymi dniami jestem poza domem, więc się nie nudzę.
-Ale nie zmienia to faktu, że jesteś niepełnoletni i przebywasz sam w domu.
-Mamo, nie traktuj mnie jak dziecko. Dam sobie radę. Jestem już duży.
-Wolałabym żebyś był teraz ze mną w Londynie.
Nagle zaświtał mi genialny pomysł.
-Jest na to rozwiązanie mamo.
-Jakie ?
-Dostałem kartę kredytową i jest na niej bardzo dużo ilość pieniędzy. Mogę do ciebie przylecieć w każdej chwili, jeśli tylko się zgodzisz.
-Naprawdę ? Mógłbyś ?
-Właśnie to powiedziałem.
-Byłoby wspaniale. Ale nie.
-Dlaczego ?
-Nie pozwolę ci lecieć samolotem, nawet takiego kawałka jak z Doncaster do Londynu, bez opieki dorosłego.
Kolejne padło olśnienie rozwiązujące moje problemy.
-Tylko że nie polecę sam. Louis jest pełnoletni. Przyleci ze mną. Co ty na to ?
-Jeśli tylko się zgodzi to czekam tu na ciebie.
-Oczywiście, że się zgodzi. Jest naprawdę wspaniały.
-Chętnie go poznam. Muszę już kończyć Harry. Zaczynam pracę za pół godziny. Napisz mi smsa jak już będziesz wiedział czy lecisz czy nie. Pa synku.
-Pa.
Włożyłem telefon z powrotem do kieszeni i udałem się do swojego pokoju. Musiałem się wykąpać i przebrać. Lada chwila mógł się pojawić Louis, a ja nadal byłem we wczorajszych rzeczach.
Tak jak postanowiłem tak też zrobiłem. Po dwudziestu minutach byłem już odświeżony i gotowy by przywitać Louisa. Zszedłem na dół, bo poczułem straszny ból brzucha. Spojrzałem do lodówki, ale nic ciekawego tam nie odkryłem. Poszperałem jeszcze tylko w szafach i wyjąłem dwa czekoladowe batoniki. Pochłonąłem je prawie momentalnie i ruszyłem w stronę salonu. Nie zdążyłem siąść na kanapie,bo już rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyłem je i ujrzałem jak zawsze wesołego Louisa. Miał typowy dla siebie strój, bo uwielbiał koszulki w paski i kolorowe rurki. Zaprosiłem go do środka. Na widok wnętrz mojego domu, szczena mu opadła na dół. Nie dziwię się. Sam kiedy po raz pierwszy zobaczyłem wystrój i sam dom zamurowało mnie. Więc nie ingerowałem w jego zachowanie. Poszedłem do kuchni i zabrałem sok oraz dwie szklanki, następnie postawiłem je na stoliku w salonie. Tym razem zwróciłem się już do ogarniętego Louisa siedzącego wygodnie na kanapie.
-Może obejrzymy jakiś film ?
-Dobry pomyśl.
-Fajnie. Jest wypożyczalnie w telewizorze.
-To siadaj. Razem coś znajdziemy.
Usiadłem na w niewielkiej odległości od chłopaka i zacząłem poszukiwania. Nic nie zwracało większej uwagi więc przeglądałem dalej. Natrafiłem na horror The Ring. Sama nazwa już przybierała mnie o dreszcze. Nie chciałem tego oglądać, lecz jak na złość Louis zabrał mi pilot i wcisnął przycisk PLAY. Podszedł do okien i spuścił rolety. W pokoju zapanowała ciemność pomimo tak wczesnej godziny. Jeszcze bardziej się przeraziłem. Strasznie bałem się horrorów, zdecydowanie wolałem oglądać seriale, filmy komediowe lub romantyczne. Trochę dziwnie jak na chłopaka, ale ja zawsze odstawałem od reszty swoim zachowanie i postrzeganiem niektórych rzeczy. Byłem delikatniejszy, słaby psychicznie i fizycznie. Byle upadek na wf'ie powodował ból i masę siniaków. Rówieśnicy śmiali się ze mnie i ciągle wyzywali od niedorajd i ciot, ale nie zwracałem na to większej uwagi. Z biegiem czasu przyzwyczaiłem się tych docinek. W liceum znudziło już im się prześladowanie mnie i w końcu miałem święty spokój.
Po co w ogóle roztrząsam stare problemy. Lepiej skupić się na teraźniejszości i możliwej przyszłości.
Spojrzałem na Louisa. Był zainteresowany filmem, który z tego co zdążyłem zauważyć na odtwarzaczu trwał już 15 minut. Każda scena ukazywana w nim w największym możliwym stopniu przerażała mnie. W pewnym momencie już nie wytrzymałem, przysunąłem się do Louisa i chwyciłem za rękę, przyciskając mocno do siebie. Oderwał się na chwilę od oglądania filmu i popatrzył na mnie z rozbawieniem w oczach. Głupio mi się zrobiło.
Wstałem i poszedłem do kuchni. Oparłem o blat i zamknąłem oczy. Było mi wstyd za moje zachowanie. Lecz nie myślałem, że Lou tak zaaraguję. Zazwyczaj mnie pocieszał, ale nigdy nie wyśmiewał.
Poczułem zimną dłoń na ramieniu. Prawie nie uderzyłem głową w sufit tak wystraszył mnie ten gest. Odwróciłem się w jego stronę i o mało co nie przywróciłbym nas obojga. Lou stał tak blisko, że czułem jego oddech na swojej twarzy, dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów. Ujął moją dłoń i spojrzał w oczy:
-Co się stało Harry ?
-Nic takiego. - znów posmutniałem. - Po prostu boję się takich filmów.
-Rozumiem już. Przepraszam, że się z ciebie śmiałem tak w salonie. Nie do końca wiedziałem o co ci chodzi. Myślałem, że chcesz się przytulić i udajesz wystraszonego. Tak naprawdę ten film jest bardziej śmieszny niż straszny. Nie sądziłem, że będziesz się go bał.
-Ten film jest śmieszny ? O mało zawału nie dostałem widząc ostatnią scenę. Jesteś chyba jakiś nienormalny, psychiczny.
-Wiem, ale za to mnie kochasz, co nie ?
Zrobiłem wielkie oczy na to co powiedział. Momentalnie spaliłem cegłę. Nie wiem dlaczego, przecież go nie kocham. Podoba mi się i … Chyba jednak coś w tym jest.
-Może wrócimy do oglądania ? - zaproponowałem, próbując zakryć swoją czerwoną twarz.
-Harry, nie musisz tego robić. Ten film nie jest wart twojej śmierci. - znowu się ze mnie nabijał.
-Wiesz mi, przeżyłbym.
-Jasne, jasne. - zmierzwił mi loczki. Pewnie wyglądałem teraz jak kompletny burak.
Wyminąłem chłopaka i wyłączyłem ten okropny film. Dopiero teraz zauważyłem ogromnych rozmiarów fortepian, stojący w lewym rogu pokoju. Czyżbym był ślepy ? Nie mogąc się powstrzymać poszedłem bliżej i usiadłem tak żeby móc grać. Zawsze marzyłem o tym by pójść do szkoły muzycznej, ale ojciec zawsze znajdował idealne wymówki, by zepsuć mi marzenia. Po kilku latach przestałem się dalej prosić i dałem za wygraną.
Niespodziewanie przy moim boku znalazł się Louis.
-Potrafisz grać ? - spytał
-Niestety nie. Bardzo bym chciał się nauczyć. - przyznałem z grymasem na twarzy.
-Dobrze się składa. Ja potrafię nieźle grać na fortepianie i gitarze.
-Zagrałbyś mi coś ?
-Jeśli chcesz.
Powoli i ostrożnie położył swoje smukłe palce na śnieżnobiałych klawiszach. Fortepian wydawał piękne kojące dźwięki. Już po pierwszych taktach poznałem piosenkę którą grał.
Zacząłem śpiewać. Słysząc mój głos Louis otworzył szeroko usta. Opanował się dopiero dochodząc do refrenu i dołączając do śpiewu ze mną. Teraz to ja byłem w szoku. Miał przepiękny głos. Taki delikatny, nieprzeciętny. Zupełnie różniący się od zwykłego męskiego głosu. Coś cudownego rozpływałem się. Do końca piosenki w moich myślach był tylko Lou. Namącił w tak krótkim czasie, w moim umyśle tak bardzo, że nie byłem w stanie powiedzieć kim jestem. To się robiło coraz bardziej skomplikowane.
Usłyszałem ostatnie dźwięki i fortepian ucichł. Pierwszy odezwał się Louis:
-Harry jaki ty masz wspaniały głos. Taki ochrypły, seksowny. Kociaku wymiatasz. - mówił śmiejąc się.
-Robisz sobie ze mnie jaja prawda ?
-Nie. Masz naprawdę wspaniały wokal. Mógłbyś zrobić dużą karierę.
-Mi to mówisz ? Słyszałeś sam siebie ? Jesteś niepowtarzalny.
-Przesadzasz. Po prostu lubię śpiewać. To mnie odpręża. Nic ciekawego.
-Mylisz się, bardzo.
-Koniec tematu, każdy z nas ma inne zdanie.
-Okej.
Przypomniało mi się, że przecież miałem z nim porozmawiać na temat Londynu. Tylko jak to rozegrać tak żeby się zgodził.
-Louis ?
-Tak ?
-Lubisz mnie ? - zacząłem niewinnie, trochę jak dzieci w przedszkolu.
-No jasne, że tak. Bardzo cie lubię.
-A zrobiłbyś coś dla mnie ?
-Oczywiście.
-Super. W takim razie lecisz ze mną do Londynu. O koszty się nie martw ja zapłacę mam kartę od ojca i masę kasy na niej. - widziałem że chce zaprotestować ale nie dałem chłopakowi dojść do słowa. - Rozmawiałem z mamą powiedziała, że bez ciebie nie mogę przyjechać. Jesteś dorosły więc dlatego się zgodziła. Poza tym nie zostawię cię w tym nudnym mieście samego. Ze mną będziesz się dobrze bawił w Londynie. Zaszalejemy. Zobaczysz nie będziesz żałował.
-Czy ja w ogóle mam jakiś wybór w tej sytuacji ?
-Myślę, że nie.
-W takim razie.. Kiedy mamy wylot ?


*Następnego dnia rano*
Louis spał u mnie. Dzień wcześniej się spakował więc od rana pojechaliśmy jego samochodem na lotnisko. Niedługo później siedzieliśmy już w samolocie.
Po około godzinie lotu byliśmy już na miejscu. Wzięliśmy bagaże, złapaliśmy taksówkę i ruszyliśmy do mieszkania babci. Pewnie już wcześniej wspominałem, ale mama przeprowadziła się do niej bo było im łatwiej finansowo, a poza tym nasze wcześniejsze mieszkanie było ojca i musiała się stamtąd wyprowadzić.
Kiedy stanęliśmy przed drzwiami do mieszkania czułem się szczęśliwy. W końcu byłem w miejscu które kochałem i było moim prawdziwym domem . Nie wahając się chwyciłem za klamkę i bez pukania wszedłem do środka. Tak jak podejrzewałem drzwi były otwarte. Wnieśliśmy z Louisem walizki i zawołałem:
-MAMO !! JESTEŚMY !!
Od razu pojawiła się przy mnie. Tak mnie zdusiła, że myślałem, że wyzionę tam ducha. Tak na 37- letnią kobietę to miała dużo siły.
-Harry nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę.
-Ja też się strasznie cieszę.
Przypomniałem sobie o obecności Louisa i zwróciłem się do obojga.
-Mamo poznaj Louisa. Louis to moja mama.
Podali sobie uprzejmie ręce
-Dziękuję ci Louisie, że zgodziłeś się tu przylecieć z Harrym. W ogóle dużo mi o tobie opowiadał. Wygląda na to, że musisz być naprawdę wspaniałym chłopakiem.
-Harry przesadza.
-Myślę że nie. - uśmiechnęła się promiennie. Teraz zwróciła się do nas obydwóch – Mam nadzieję, że nie będzie wam przeszkadzać, że macie jeden pokój i jedno łóżko. Niestety jest tylko jeden wolny pokój.
-Z mojej strony nie ma żądnego problemu.
-Bynajmniej z mojej również.
-Cudownie. To weźcie rzeczy i zaprowadź Harry, Louisa do pokoju na końcu korytarza. Wiesz gdzie.
Faktycznie wiedziałem. Otwarłem skrzypiące drzwi i prowadziłem gościa do środka. Pokój nie był duży, jednak w zupełności wystarczy nam na czas pobytu w Londynie.
Rozpakowaliśmy się i zmęczeni położyliśmy koło siebie na łóżku, wpatrując się w sufit.
Chwilę później usłyszałem pukanie do drzwi. Podciągnąłem się na łokciach i spojrzalem w ich stronę. Zobaczyłem mamę która na nasz widok zaśmiała się:
-Układanie rzeczy do szafy aż tak was zmęczyło ?
-Troszeczkę.
-Och... mężczyźni. - westchnęła. - Nie będę wam dalej przeszkadzać. Przyszłam tylko oznajmić, że nie będzie mnie cały dzień. Zaraz zaczynam pracę, a później wstąpię do Margaret ( mamy Emmy, są przyjaciółkami od ponad 10 lat ). Zostawiłam wam również pieniądze na stole w razie gdyby obiad wam nie smakował zjecie na mieście. To ja już idę.
-Czekaj mamuś.
-Co ? Naprawdę się śpieszę.
-Jesteś najlepsza. Kocham cię.
-Ja ciebie też skarbie. Pa chłopcy.
Wyszła z pokoju i już po chwili zostaliśmy zupełnie sami w mieszkaniu. Pierwszy zabrałem głos ja:
-Wstawaj Louis. Nie będziesz się wylegiwał do końca życia. Idziemy do galerii, a później do Milshake city.
-To chyba nie jest najlepszy pomysł. Dopiero przylecieliśmy.
-Ależ to był długi lot. No ja nie mogę. Zachowujesz się jak emeryt staruchu jeden.
-Jak mnie nazwałeś ? - oburzył się Louis. - Jestem tylko dwa lata starszy od ciebie.
-Wiem żartowałem. - mrugnąłem do niego na co tylko się zaśmiał pod nosem.

Udało mi się jednak namówić go na wypad na zakupy. Niedługo później chodziliśmy już po sklepach w poszukiwaniu czegoś wyjątkowego. Ja kupiłem sobie kilka T-shirtów z nadrukami, a Louis tylko nowe okulary. Wychodząc chyba już z 20 sklepu, z zaledwie 3 torbami, zamierzaliśmy udać się do kawiarni. Przy wyjściu z centrum handlowego na ławeczkach dostrzegłem znajomą postać. Zatrzymałem się by mieć pewność kto to.
Na ławce po mojej lewej stronie siedział nie kto inny jak Zayn Malik. Niegdyś najlepszy przyjaciel. Chciałem się przywitać w tym celu już zacząłem podążać w jego stronę, lecz to co wydarzyło się dalej totalnie mnie zaskoczyło i zamurowało. Z wielkim uśmiechem na twarzy podleciała do Zayna, Emma. Na jej widok mulat wstał i uściskał oraz na domiar złego namiętnie pocałował w usta.
Wtedy wszystko zrozumiałem. Mieli romans. Dlatego Emma nie zaaragowała na mój wyjazd. Było im to na rękę. Nie mogłem wytrzymać tego widoku. Upuściłem torby z zakupami i zacząłem biec jak najdalej stamtąd. Słyszałem za sobą krzyki Louisa, ale nie zwracałem na to większej uwagi.
Zatrzymałem się dopiero w parku, który bardzo dobrze znałem. Usiadłem na ławce pod ogromną płaczącą wierzbą. Niegdyś prawie każdego popołudnia przychodziłem tu z Emmą. To właśnie tu spytałem się jej o chodzenie. To właśnie tu po raz pierwszy się całowałe. I co najważniejsze to właśnie tu poznałem mojego byłego 9w tym momencie) przyjaciela.
Strumienie łez spływały mi po twarzy, ale nie zwracałem na to uwagi. Siedziałem tak długi czas nie zważając na nic co dzieję się wokół mnie. Dopiero kiedy poczułem ramiona obejmujące mnie w silnym uścisku, oprzytomniałem. Wiedziałem, że to Louis. Bo któżby inny. Wtuliłem się w niego i dałem całkowity upust emocją.
Sporo czasu minęło zanim pozwolił mi się wyswobodzić z objęć. Czułem się już dużo lepiej. Chciałem wytłumaczyć o co chodzi, lecz kiedy już otwierałem buzię, by coś z siebie wydobyć położył mi palec na ustach, tym samym nakazując być cicho. W sumie lepiej, nie miałem ochoty rozmawiać na ten temat. Wstawaliśmy z ławki i kierowaliśmy się w stronę mieszkania, kiedy zaczęła się burza.


Przepraszam z góry za ten rozdział. Zdaję sobie sprawę, że jest raczej słaby, ale nie miałam innego pomysłu na dalsze rozwinięcie. Obiecuję się poprawić i następny napisać o wiele lepszy.
Mam do was takie pytanie. Wolicie dostawać dwa krótsze rozdziały w tygodniu ? Czy jeden długaśny rozdział raz w tygodniu ? Odpowiedzi umieszczajcie w komentarzach. Czekam do niedzieli, bo najprawdopodobniej wtedy dostaniecie nowy rozdział.
I jeszcze jedno. Podoba się nowy wygląd bloga czy powrócić do starego ?
Dziękuję wszystkim za miłe komentarze.

Papa :D

piątek, 9 listopada 2012

Rozdział 5

*Oczami Louisa*

Obejmując Harrego ramieniem i przyciskając mocno do siebie zaledwie chwilę później usłyszałem już ciche pochrapywanie. Musiał być naprawdę zmęczony. Dziwiło mnie, że prawie już dorosły chłopak boi się burzy, ale z drugiej strony to było słodkie. Ten jego przerażany wyraz twarzy. Trząsł się na całym ciele, a jego oczy szkliły się jakby miał zaraz wybuchnąć płaczem.
Ucieszyło mnie to, że tak mi ufa i postanowił do mnie przyjść. Bardzo go polubiłem. Kiedy opowiedział mi o jego sytuacji w domu, aż zrobiło mi się go żal. Wiem co przeżywał, ponieważ moi rodzice również się rozstali. Wiele lat temu, ojciec znalazł sobie inną kobietę i od tamtego czasu nie miałem z nim kontaktu. Nie chciałbym nawet go już zobaczyć. Co miesiąc przesyła jakieś małe alimenty, które nie wystarczają nawet na opłacenie rachunków. Mama pracuje dniami i nocami. Ja studiuję w Londynie, a popołudniami dorabiam w kawiarni. Nie ma tych pieniędzy dużo, ale pozwala mi odciążyć mamę chociaż z utrzymywania mnie i mojego mieszkania. Rzadko odwiedzam siostry i mamę, ale nie mam czasu. Zdałem wszystkie możliwe egzaminy i przyjechałem na całe wakacje do Doncaster, jednak nie zastałem tu nikogo. Na stole leżała karta informująca mnie, że dziewczyny wyjechały. Nie ukrywam było mi z tego powodu przykro. Rozmyślając dziś nad tym usłyszałem głośny trzask, wybiegłem na ogród i ujrzałem Harrego. Wyglądał śmiesznie, ale przeraził mnie fakt, że od upadku w ogóle się nie poruszył. Ani o centumetr. Podbiegłem do niego i resztę już pewnie wiecie.
Gadaliśmy trochę w salonie. Zauważyłem, że dziwnie raagował na moje przeróżne gesty. Kiedy się uśmiechałem lub nasze spojrzenia się złączyły, zalewał się rumieńcami i spuszczał głowę.
Przyznam się szczerze, Harry bardzo mi się spodobał. Miał śliczne rysy twarzy, duże zielone oczy, dołeczki w policzkach, co dodawało mu jeszcze większego uroku i burza, brązowych loków. Wprost idealny. Wydawał się trochę zagubiony i samotny, ale to wszystko może się zmienić, jeśli ktoś zapewni mu opiekę i miłość, a ja mogę to zrobić.
Uprzedzam od razu pytania: Tak jestem homoseksualistą, tzw. gejem. Nie lubiłem tego drugiego określenia, lecz w dzisiejszych czasach można się na nie często natknąć. Miałem dotychczas tylko jednego partnera. Rok temu. Kochałem go jak mało kogo, a on jednak zdał sobie sprawę, że woli dziewczyny i zostawił mnie samego i zranionego jak psa. Od tego nikogo nie miałem. Poznając Harrego miałem nadzieje, że to się niedługo zmieni. Pewności nie miałem, co do orientacji młodszego chłopaka, ale wszystko można zmienić. Prawda ?
Widziałem jak na mnie patrzy, to musi coś znaczyć ! Wiem, że się śpiesze z takimi myślami, ale to dużo ukrywać, cholernie mi się podoba. Każda spędzona z nim chwila jest dla mnie bardzo przyjemna. Czuję się przy nim dobrze i fala ciepła rozchodzi się po moim organizmie. Jeśli jest jakaś szansa na to by był dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem, to ja wykorzystam tę szanse.
Spojrzałem na lokowatego. Spał sobie w najlepsze i nie podejrzewał nawet jakie plany mam do niego. I dobrze. Wkrótce się dowie.
Byłem jednak już tak zmęczony, że zamykając powieki momentalnie pogrążyłem się w głębokim śnie.

*Paczałkami Harrego*

Otworzyłem oczy. Nadal przy mnie znajdował się Louis. Przez okno widziałem, że słońce już wstało, bo promienie słoneczne natarczywie przedostawały się przez zasłony. Nie zwróciłem jednak na to dużej uwagi. Bardziej interesował mnie widok chłopaka obok i uczucia jakie jego osoba wywoływała we mnie. To coś z jednej strony niepokojącego (bo to przecież chłopak, a ja nie jestem gejem), a z drugiej przyjemne. Nawet Emma na mnie tak nie działała. Kochałem ją, była dla mnie ważna, ale Louis to inna sprawa.
Zbliżyłem swoje usta do jego policzka i złożyłem delikatny pocałunek na nich. Dokładnie tak jak on mi dzień wcześniej na pożegnanie pod moim domem. Nie mam pojęcia czy też tak na niego działam, ale myślę, że gdyby się okazało, że czuje coś do mnie, nie przeraziło by mnie to. Raczej ucieszyło, bo ja chyba też coś do niego czułem, chociaż to dla mnie zupełna nowość. W całym moim dosyć krótkim życiu nie doświadczyłem, czegoś podobnego.
Powoli wydostałem się z jego objęć i powoli wyszedłem z łóżka. Poszedłem pośpiesznie do swojego domu. Odświeżyłem, ubrałem świeże rzeczy i wróciłem do domu Tomlinsona. Okazało się, że już nie spał. Siedział ubrany na kanapie i pił herbatę. Na stole zauważyłem talerz z kanapkami i dzbanek z herbata i jeszcze jednym kubkiem. Zdjąłem buty i usiadłem koło Louisa. Spojrzał na mnie z uśmiechem i wrócił do wcześniejszej czynności:
-Widzę że wstałeś wcześniej. A ja miałem nadzieję, że cię uprzedzę i zrobię ci śniadanie czy coś. I nic z tego. - zrobił smutną minkę. Głupio mi się zrobiło i zacząłem się usprawiedliwiać.
-Przepraszam. Po prostu obudziłem się wcześniej i nie chciałem dłużej chodzić w twoich rzeczach więc poszedłem szybko do siebie. Myślałem, że będziesz jeszcze spał jak wrócę. Nie miałem pojęcia, o twoich planach, bo niby skąd.... - tak się zamotałem i już nawet nie wiedziałem co mówie, kiedy nagle Louis mi przerwał.
-Harry, wybaczę ci, ale musisz mnie ładnie przeprosić.
-Okey. A jak mam to zrobić ?
-Pomyśl. Wymyśl coś fajnego. - mrugnął do mnie Pomyślałem tylko o jednym. Chciałem zatopić się w jego ustach, ale bałem się odrzucenia. Za wcześnie na takie rzeczy. Znamy się zaledwie jeden dzień, a w jego towarzystwie czuję się tak swobodnie i dobrze, zupełnie jakbyśmy znali się od zawsze. To cudowne uczucie. Odpuszczając moje pierwsze zamiary, przysunąłem się do niego bliżej pocałowałem w policzek, co wywołało na jego twarzy zszokowanie i zarazem pełny uśmiech. Następnie mocno przytuliłem i cicho wyszeptałem do ucha:
-Przepraszam cię Lou. Wybacz mi. - próbowałem się odsunąć po wypowiedzeniu tych słów, ale nie chciał mnie puścić. Zaczęliśmy się siłować , co spowodowało, że oboje wylądowaliśmy na podłodze. Pech chciał jednak, że Louis upadł dokładnie na mnie. Leżałem na plecach, a on twarzą do mnie. Podniósł się troszkę na łokciach, dalej będąc na mnie. I zaczął uważnie mi się przyglądać, przez co kolejny raz dzisiaj policzki zapłonęły mi żywym ogniem. Boże jaki wstyd. Nie mogę pozwalać sobie zostawać tak wytrąconym z równowagi na sam jego widok. To nie fair. Tak nie powinno być.
Ocknąłem się z rozmyśleń dopiero zauważając pewien fakt.
Twarz Louisa dzieliła niebezpiecznie mała odległość od mojej. Milion myśli krążyło mi po głowie. On chce mnie pocałować ? Czy ja tego chce ? Czy jestem gejem ? Dlaczego zachowanie Louisa mi nie przeszkadza ? Itd.
Nasze twarze dzieliło tylko kilka milimetrów,gdy on nagle zmienił kierunek przybliżania swoich ust. Poczułem ciepły oddech na swoim uchu i włosach, a po chwili cichy szept.
-Mógłbyś mnie tak przepraszać codziennie.
Oniemiałem. Co to miało znaczyć ? Czyżby mu się podobało ? Może też mu się podobam tak jak on mi. Tylko ja nie jestem pewien co tak dokładnie mam w stosunku do niego. Możliwe że oboje mamy taki problem. Kto wie ?
Po jakimś czasie oboje podnieśliśmy się z podłogi. Louis poczęstował mnie kanapkami i herbatą. Później obejrzeliśmy jego ulubiony film, czyli (co mnie bardzo zdziwiło) Pamiętnik. To bardzo wzruszający i romantyczny film. Oglądałem go wiele razy, ale zawsze doprowadzał mnie do łez. O dziwo tylko ja płakałem. Lou trzymał się świetnie. Widocznie nie jest aż tak wrażliwy jak ja. Podobało mi się to jednak, ponieważ za każdym razem, kiedy pociągnąłem nosem lub pisnąłem przez lejące się z oczu łzy, obejmował mnie ramieniem i kręcił palcem moje loczki. Zupełnie jak w nocy. Ohhh....
Resztę dnia opowiadaliśmy sobie dużo o naszym dotychczasowym życiu, rodzinie, przyjaciołach i partnerach. Byłem zaskoczony, gdy Louis wyjawił mi, że ostatnią dziewczynę to miał w podstawówce i to był z nią tylko dla zakładu. Podobno nie ciągnie go do związku, bo woli się zająć nauką i pracą. Wydawało mi się, że mówiąc to wszystko zmyśla lub ukrywa coś więcej. Jest bardzo przystojny i fajny, więc dziewczyny na pewno latają za nim i mógłby mieć ich tysiące. Ale cóż... jego wybór. W sumie cieszyłem się z tego. Nikt nie będzie mu zawracał głowy i będzie miał czas dla mnie.
Doszło również do tematu Emmy i Zayna. Wszystko wytłumaczyłem, ale nadal to ciężki temat dla mnie i nie mogłem powstrzymać łez. Same napłynęły mi do oczu. Jestem zdecydowanie zbyt delikatny. Byle co mnie rozkleja i nie mogę się powstrzymać. Taka już moja natura. Co mogę z tym zrobić ? Raczej nic.
Około godziny 20:40 postanowiliśmy się przejść. Podobno nie daleko był park, do którego Louis koniecznie chciał mnie zabrać. Droga zajęła nam kilkadziesiąt minut. Było już dosyć chłodno, a ja miałem na sobie tylko T-shirt z krótkim rękawem. Trzęsłem się jak galareta, co nie uszło uwadze towarzysza:
-Zimno ci, Harry ? - zapytał z wyraźną troską w głosie.
-Troszeczkę. Ale wytrzymam.
-Oj nie. Jeszcze mi się przeziębisz i nie będziesz mógł mnie odwiedzać, bo będziesz miał pewnie gorączkę. Co to to nie. - zdjął swoją turkusową bluzę i podał mi ją. - Ubierz. Będzie ci cieplej.
-Ale teraz ty będziesz marznął. A nie chce żebyś był chory. - powiedziałem przekomarzając się z nim.
-Ubierzzz. To rozkaz. Mi jest ciepło.
Tak jak powiedział tak zrobiłem. Usiedliśmy na ławce przez jeziorem i wpatrywaliśmy się w pływające po jego tafli kaczki. Rozgrzałem się już troszkę, lecz moje dłonie dalej były zimne. Potarłem je i naciągnąłem rękawy. Louis popatrzył na mnie i wziął jedną z moich dłoni w swoje.
-Masz lodowate ręce. Aż tak ci zimno ? Przecież jest lato.
-Wiem, ale ja tak mam To nie zależy ode mnie.
Czułem ciepło rozgrzanych i miękkich dłonie Tomlinsona. Momentalnie przeszedł mnie dreszcz, a moje ciało zapłonęło. To takie denerwujące uczucie. Naprawdę. Powoli delikatnie pocierał nasze dłonie ze sobą. Nie siedzieliśmy tam długo. Postanowiliśmy wracać, bo robiło się coraz ciemniej. Zszokował mnie gest Louisa. Zamiast puścić moją dłoń on plótł nasze palce ze sobą i tak zaczęliśmy drogę powrotną. Jestem w 100% pewien, że w tym momencie wyglądałem jak jasny, czerwony pomidor. Na pewno. Miałem uśmiech od ucha do ucha i Lou z reszta również. Nie jestem pewien czy ten gest jest normalny dla przyjaciół u to na dodatek tej samej płci, lecz ja chyba nie chciałem być jego przyjaciele. Nie ukrywam tego przed sobą. Coś mnie do niego przyciąga. Mam nadzieję, że w stosunku do mnie on ma to samo odczucie. Potrafię przed sobą to przyznać, ale czy przy nim również bym potrafił ? Myślę, że byłoby ciężko.
Nie zauważyłem nawet kiedy staliśmy już po jego domem. Pociągnął mnie do niego za sobą, ale zatrzymałem się i spojrzałem na niego.
-Pójdę do siebie. Nie zapowiada się na deszcz.
-To nie szkodzi. Chcesz sam być w domu ? Śpij u mnie będzie nam obu raźniej.
-Nie. Wolałbym u siebie.
-Jak chcesz. Ja do niczego nie zmuszam. Po prostu myślałem, że też tego chcesz. - wymawiając ostatnie zdanie poczułem, że to ma więcej niż jedno znaczenie. Na dodatek ta jego smutna mina mnie dobiła. Nie mogłem na to dłużej patrzeć. Zbliżyłem się do niego. Wyplątałem dłoń z jego i objąłem nią jego twarz.
-Chciałbym porozmawiać z mamą. Obiecałem, że będę to robił codziennie. Nie bądź zły i zrozum. Jest dla mnie bardzo ważna. Została sama i muszę ją wspierać.
-Nie ma sprawy. Rozumiem. Kretyn ze mnie. Nie pomyślałem o tym.
-Zdarza się. Poza tym nie jesteś wszech wiedzący więc jak się miałeś domyślić.
-Ale spotkamy się jutro ? - powiedział błagalnym tonem.
-Oczywiście. Przyszedłbyś do mnie ?
-Z chęcią.
Spojrzałem w jego oczy raz jeszcze i cmoknąłem w policzek.
-Do jutra. - wyszeptałem i czym prędzej popędziłem do siebie.
Wbiegłem do pokoju, wykąpałem się, przebrałem w piżamę i próbowałem nieskutecznie dodzwonić się do mamy. Zdenerwowałem się na nią, bo to przez to iż chciałem wykonać daną jej obietnice, olałem Louisa.
Położyłem się na łóżku i napisałem do niego wiadomość:

Louis nie zapomnij, że masz jutro do mnie przyjść. Słodkich snów.


Całusy,
Harry xoxo
Niecałą minute później dostałem odpowiedź.

O tobie nigdy nie zapomnę. Dobranoooc :****

Louis :D

Z wielkim uśmiechem na twarzy odłożyłem telefon i zasnąłem.



*Oczkami Louisa*
Nie wiem, co się dzieję. Chyba się zakochałem. Jeszcze rano myślałem, że mi na nim zależy, ale nie było mowy o kochaniu. Każdy gest Harrego, każde słowo przez niego wypowiedziane doprowadzały mnie do szaleństwa. Kiedy mi się zwierzał o swoich problemach chwilowo straciłem nadzieję. Miał dziewczynę i widać było że nadal coś do niej czuł. Jednak później te pocałunki w policzek, te przytulania i rumieńce, gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały, tak nie zachowują się przyjaciele. W parku, to ja pozwoliłem sobie na ten ruch. Chwyciłem go za dłoń i później tak szliśmy. Ani trochę nie widziałem po nim żeby sprawiało mu to zakłopotanie albo jakiś problem. Wręcz przeciwnie jego twarz promieniała. Zresztą tak jak moja. Spodobało mi się to. Kolejnym momentem w którym jednak we wszystko zwątpiłem była sytuacja pod domem, ale nawet wtedy dał mi poczuć, że jestem dla niego ważny. Rozmyślając o nim, czułem tylko motyle robiące zamieszanie w moim wnętrzu. Coś pięknego.
Usłyszałem dzwonek telefonu oznajmujący nadejście nowej wiadomości. Spojrzałem na wyświetlacz z nadzieją, że to loczek. Nie myliłem się. To on. Życzył mi miłych snów i przypominał o jutrzejszym spotkaniu. Uuuu... to słodkie, ze mu na tym zależało. Szybko odpisałem i poszedłem się ogarnąć. Wziąłem prysznic, ubrałem piżamę i myśląc o jutrzejszym dniu i o samym Harry zasnąłem

No siema !!Kocham was za to, że spełniliście moje życzenie i marzenie za razem.  Mam nadzieję, że się spodoba, bo ja jestem z niego co najmniej zadowolona. Jest Larry <3 i myślę, że to też duży plus. Jeśli będziecie ładnie komentować to next pojawi się już jutro wieczorem lub w niedzielę. Lecz jeśli nie to myślę, że wstawię w poniedziałek lub wtorek. I pamiętajcie o zasadzie co najmniej 6 komentarzy. Nic się od ostatniego nie zmieniło.

Jeszcze raz wielkie dzięki za komentarze. Kocham was :**
Narka :D