niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział 7

*Oczami Louisa*

Minął tydzień od zdarzenia przy galerii. Przez ostatnie 7 dni Harry leżał chory w łóżku, z gorączką, bólem gardła i głowy. Opiekuję się nim przez cały czas, bo jego mama nie ma czasu i ja nie mam bez niego co robić. Dużo rozmawiamy, śmiejemy się i oglądamy filmy (oczywiście nie horrory). Przez ten czas zbliżyliśmy się do siebie. Widzę ile go kosztuję sytuacja sprzed tygodnia. Nie chce rozmawiać na temat swojego przyjaciela i byłej dziewczyny, ale zabolało go to i najwidoczniej nie potrafi się jeszcze otworzyć i wyżalić. Nie ukrywam dla mnie to tez to nie łatwa sprawa. Po długim namyśle zrozumiałem, że kocham Harrego. Zadłużyłem się po uszy. Boję się cokolwiek powiedzieć, bo wiem ile to może między nami zmienić. Pewnie będzie się mnie brzydził, odepchnie, zostawi ze złamanym sercem. Tylko, że takich rzeczy nie da się długo ukryć. Mogę się oszukiwać i jego przy okazji, ale i tak to wyjdzie na wierzch. Prędzej czy później.
Poprawił się jego stan zdrowia i mieliśmy dzisiaj po południu już wracać. Widziałem, że ciężko mu to przychodzi, ale sam tak postanowił.
Podczas gdy wkładałem ostatnią walizkę do bagażnika taksówki, Harry dale przytulał się z mamą. W oczu obojga dostrzegałem łzy. Byli do siebie przywiązani to widać na pierwszy rzut oka. W końcu przyszła kolej na mnie. Uściskałem mamę chłopaka i podziękowałem za gościnę.
Następnie ruszyliśmy na lotnisko zostawiając niemiłe przeżycia za sobą.
W Doncaster zjawiliśmy się późnym popołudniem. Nie mieliśmy już siły na rozmowy ani zabawy więc każdy z nas ruszył w stronę swojego domu. Bez słowa pomachaliśmy sobie na pożegnanie. Odnalazłem klucze w kieszeni i wszedłem do środka. Uwielbiałem swój dom. Czułem w nim taką rodzinną atmosferę, ciepło, które dodawało mi siły. Zaniosłem walizki do pokoju, a brudne rzeczy trafiły do pralki. Położyłem się na łóżku, włączyłem telewizor i zacząłem oglądać. Przełączałem po kanałach, ale żaden film nie zwrócił mojej większej uwagi. Nie chcąc na marne marnować prądu, poddałem się w poszukiwaniach i wyłączyłem telewizor.
Od razu napadły mnie myśli o Harrym. Ogólnie w ostatnim czasie w kółko krążył po mojej głowie. Muszę mu powiedzieć, co ze mną jest. Dlaczego się tak dziwnie zachowuję, dlaczego tak na niego patrze i moje ciało reaguje na każdy nawet najdelikatniejszy i krótki dotyk jego skóry.
Napisałem krótkiego smsa do Harolda.

Hey Harry,
Musimy pogadać. Jeśli masz ochotę przyjdź jutro o 16 do mnie i pójdziemy się przejść.

Pa


Nie czekając już na odpowiedź zasnąłem.
Obudziło mnie dopiero głośne pukanie do drzwi. Przerażony wyskoczyłem z łóżka i spojrzałem na zegar wiszący nad biurkiem. Było już 10 minut po 16. O ja... pierwszy raz spałem tak długo. Biegiem ruszyłem w stronę drzwi i otwarłem je. Tak jak myślałem przed nimi zobaczyłem Harrego. Powiedziałem żeby wszedł do środka i wróciłem z powrotem do swojej sypialni. Wyciągnąłem moje ulubione krótkie, niebieskie spodenki i białą koszulę z kołnierzem i bez rękawów. Ogarnąłem trochę fryzurę i poszedłem do loczka. Stał przy drzwiach najwyraźniej czekając na mnie. Był zamyślony, nieobecny. Zupełnie niepodobne zachowanie do niego. Może nadal był zmęczony, nie mam pojęcie. Wiem jedno:
To moja jedyna szansa żeby wyznać prawdę i nie zmarnuj jej !!!!
*Paczałkami Harrego*

Kiedy kładłem się spać, naglę dostałem smsa o Louisa. Prosił o spotkanie, bo chciał porozmawiać. Nie ukrywam dało mi to do myślenia. Przecież rozmawialiśmy codziennie i wydawało mi się, że wiem o nim wszystko. Lecz może coś jednak zataił.
Też ukrywałem jeden szczegół i bałem się ujawnić. Sam długo nad tym myślałem, rozważałem czy to możliwe, prześledziłem w pamięci wszystkie sytuacje i doszedłem do jednego wniosku. Zakochałem się w Lousie. Brzmi to absurdalnie. Nigdy nie kryłem, że działa na mnie inaczej niż reszta mężczyzn. Dotychczas nigdy nie miałem styczności z takim odczuciem. Była to trudna sytuacja dla mnie. Podczas tego tygodnia spęczonego w Londynie, Lou opiekował się mną, rozśmieszał, pocieszał. Nie powiem zabolało mnie to co zobaczyłem wtedy podczas zakupów. Ale już wcześniej podejrzewałem taką ewentualność. Ze stratą Emmy się pogodziłem za to ciosem było stracenie przyjaciela. Wybrał ją zamiast mnie. Od czasu wyjazdu nie napisał, nie zadzwonił. Dobrze że trafiłem na Louisa. Nie mam pewności co to swojej orientacji. Pociągały mnie dziewczyny, ale nie mogłem się oprzeć Tomlinsonowi. Działał na mnie bardziej niż najseksowniejsze na świecie modelki. Te jego ogromne oczy, usta i ten tyłek. Na samą myśl przechodzi mnie fala gorąca.
Teraz stałem w tego domu czekając aż łaskawie wyjaśni mi co się takie dzieję, że musimy poważnie porozmawiać. Po kilku minutach zszedł już przebrany i wyszliśmy z domu. Dobre 30 minut szliśmy w ciszy aż dotarliśmy do tego samego parku, co ostatnio. Każdy z nas milczał. Bałem się pierwszy odezwać. Miałem ochotę wyznać wszystko, co leżało mi na sercu, a było związane z Louisem.
Usiedliśmy na ławce ukrytej między gęstymi drzewami. Widziałem zdenerwowanie na twarzy chłopaka. Chciałem mu dodać otuchy więc ująłem jego dłoń i splotłem nasze palce. Podniósł głowę i skierował w moją stronę. Łamiącym się głosem zaczął:
-Prosze nie oceniaj mnie przez to co zaraz powiem. Chce by między nami nic się nie zmieniło. Byś traktował mnie zwyczajnie. Jak zawsze. Nasza przyjaźń wiele dla mnie znaczy. - skinąłem twierdząco głową.
-Wiesz Harry ukryłem przed tobą kilka faktów o moim życiu. Kiedy uczęszczałem do liceum zakochałem się w pewnej osobie. Dopiero co trafiła do naszej szkoły. Był to chłopak o blond włosach, ładnej sylwetce i głębokim, kojącym głosem. Któregoś razu na wycieczce szkolnej graliśmy w butelkę. Wypadło na mnie i jeden z kumpli zadał mi pytanie o to kto mi się teraz podoba. Wtedy wymyśliłem imię pewnej dziewczyny z młodszej klasy, ale to nie była prawda. Ostatniego dnia wyjazdu upiłem się i poszedłem do pokoju Nialla. Widząc w jakim jestem stanie pomógł mi wejść do środka i położył na łóżku. Już chciał ode mnie odchodzić, ale ja pociągnąłem go za dłoń i przyciągnąłem ku sobie. Złożyłem krótki pocałunek na jego ustach i wyznałem miłość. Wtedy film mi się urwał. Następnego dnia wszyscy już o tym zdarzeniu wiedzieli. Śmiali się ze mnie. Przezywali od ciot, pedzi, gejów itd. Do końca uczęszczania do liceum przeżywałem koszmar. Dopiero wyjazd do Londynu otwarł przede mną nowe perspektywy. Poznałem nowych ludzi, nikt nie wiedział o mojej przeszłości. Było cudownie. Aż wróciłem tu na wakacje. Spotkałem ciebie. Od samego początku wydałeś mi się inny. Wiedziałem że mogę ci zaufać. W twoim towarzystwie czułem się wyjątkowo. Nie raz przeginałem z niektórymi gestami, ale nie mogłem się powstrzymać. - teraz spojrzał na mnie oczami pełnymi łez. Tez nie kryłem swoich. - Najzwyczajniej w świecie zakochałem się w tobie.
To ostatnie jego słowa które dotarły do mnie. Cała jego historia była dla mnie straszna. Ile on wycierpiał. Nikt mu nie pomógł, radził sobie sam. I co najważniejsze odwzajemniał moje uczucie.
Dalej siedziałem nic nie mówiąc tylko zastanawiając się nad sensem słów dziewiętnastolatka. On jednak źle odebrał tą ciszę i powoli wstał zostawiając mnie samego. Nie mogłem mu pozwolić tak odejść. Muszę mu wszystko wyjaśnić. Jak najszybciej pobiegłem za nim.

*oczami Louisa*

Wiedziałem, że tak będzie. Odtrącił mnie, nie odezwał się ani jednym słowem. Nie chciałem dalej przebywać w jego towarzystwie. Zbyt duży ból mi to sprawiało. Byłem głupi myśląc, że rzuci mi się na szyję i powie, że też mnie kocha. W co ja wierze ? W bajki ?
Niby jestem inteligentny, a naprawdę tak głupi i naiwny. Gdybym trzymał język za zębami nie szedł bym teraz samotnie przez park z oczami opuchniętymi i czerwonymi od spływających po nich łzach.
Już prawie wychodziłem z parku, kiedy poczułem rękę zaciskającą się na moim ramieniu i obracając mnie w przeciwnym kierunku. Teraz stałem twarzą w twarz z Harrym. Widziałem łzy spływające po jego policzkach i smutek w oczach. Zmartwiłem się. Może i mnie odtrącił, ale z jakiego powodu on płakał ?
-Harry co się stało ? - zapytałem z troską.
-Jeszcze się pytasz.
-Nie rozumiem.
Chwycił mnie za rękę i zaprowadził do najbliżej stojącej ławki i kazał usiąść.
-Nadal nie rozumiesz Louis ? - pokiwałem przecząco głową. Na to on tylko westchnął i zaczął kontynuować. - Myślałem że się domyślasz. Te trzymanie się za ręce, te całusy w policzek, przytulanie. Naprawdę nie zastanawiałeś się dlaczego to robię ? Chciałem być bliżej ciebie, czuć twoje ciepło, twój zapach, oglądać te słodkie rumieńce na twojej twarzy. Trudno mi teraz wyrazić dokładnie co czuję, bo nie miałem nigdy zetknięcia z takim rodzajem miłości, ale sądzę, że też cię kocham Louis. Też przy tobie jestem szczęśliwy.
Słysząc te słowa aż mi się słabo zrobiło. W głowie krążyła tylko jedna myśl: HARRY MNIE KOCHAM !!! HARRY MNIE NAPRAWDĘ KOCHA!!!
Nie będąc pewien czy powinienem to robić jednak zaryzykowałem. A co mi tam, dzisiaj łamię wszelkie zasady.
Powoli przysunąłem się bliżej Harrego. Jedną dłonią pogłaskałem jego policzek, na którym od razu pojawiły się rumieńce (ha ha a to niby ja się zawsze czerwienie), drugą zaś starłem ostatnią łzę z jego policzka. Następnie przybliżyłem swoją twarz do jego i złożyłem czuły pocałunek.

*oczami Harrego*

Nagle wszystko przestało istnieć, gdy poczułem na ustach smak jego warg. Były chlodne, ale słodkie, chciałem żeby ta chwila trwała wiecznie... Ale niestety, był to zaledwie ułamek sekundy, kiedy oddaliliśmy nasze wargi, jednak będąc blisko siebie, patrząc głęboko w oczy. Po chwili usłyszałem cichy szept:
-Jeśli nie jesteś jeszcze gotowy, to wiedz, że ja poczekam. Do niczego cię nie zmuszam. Ale zapamiętaj sobie jedno. Kocham cię.

Hejo hejo :D
Jestem z beznadziejną siódemeczką. Nie miałam żadnych pomysłów, więc pisałam, co mi tylko wpadło w danym momencie do głowy. A no i jest Larry <3. Nie chciałam już dłużej odkładać tego momentu. Przechodząc do konkretów. Pytałam się was ostatnio o długość pisanych rozdziałów i czas ich dodawania. Większość pisała, że woli dłuższe. Postanowiłam dodawać takie średniej długości rozdziały powiedźmy co 3-5 dni. Jeśli jednak w tym przedziale czasowym nie będzie komentarzy po prostu dodam później.
Jak zwykle również dziękuję wszystkim za miłe komentarze.
Tradycyjnie mam jednak jeszcze jedno pytanie: Przeszkadza wam może opowiadanie z perspektywy dwóch osób ? Mi osobiście tak się bardziej podoba, bo można wtedy poznać osobowość, charakter i nastawienie do różnych rzecz, innych osób. Jeżeli jednak większości czytających nie będzie to pasowało, wybiorę jednego z bohaterów, który będzie wszystko opowiadał.
Pa pa :D

wtorek, 13 listopada 2012

Rozdział 6

*Paczałkami Harrego*


Po bardzo udanie spędzonym dniu z Louisem, kładąc się na kanapie w salonie, natychmiast zasnąłem. Obudził mnie dopiero dzwonek telefonu. Szybko wygrzebałem go z kieszeni spodni i spojrzałem na wyświetlacz, zdziwiłem się i za razem ucieszyłem widząc, że dzwoni moja rodzicielka. Oczywiście od razu odebrałem:
-Cześć mamo, co tam u ciebie ?
-Hej Harry, u mnie w porządku. Dlaczego nie zadzwoniłeś wieczorem ? Martwiłam się o ciebie. Powiedz mi lepiej jak się tam czujesz. Kelly jest dba o ciebie ? Jest miła ? - zaczęła zadawać masę pytań. Nie spamiętałem większości więc jakim cudem miałem na nie odpowiedzieć. Wykorzystałem chwilę, w której na moment przerwała dalsze wypytywania i bez namysłu palnąłem:
-Mamo jestem sam. Ich tu nie ma więc muszę sobie sam radzić.
-Jak to sam ? Co ty opowiadasz synku ? - słychać było w jej głosie narastającą złość.
-Tak wyszło. Tata z Kelly pojechali na wakacje po Europie i wracając wstąpią po Chrisa, który tymczasowo jest u babci.
-Zostawili cię samego w domu ? I wyjechali sobie na wakacje ? Bez ciebie ? Szczyt wszystkiego. Gdy tylko twój ojciec wróci daj mi znać, poważnie sobie z nim porozmawiam.
-Trochę sobie mamo poczekasz. Wyjechali wczoraj po południu, a wrócą przed rozpoczęciem roku szkolnego. Na koniec wakacji.
-I cały czas masz siedzieć tam sam ?
-Nie jestem sam. Poznałem fajnego chłopaka. Mieszka obok. Zaprzyjaźniliśmy się. Całymi dniami jestem poza domem, więc się nie nudzę.
-Ale nie zmienia to faktu, że jesteś niepełnoletni i przebywasz sam w domu.
-Mamo, nie traktuj mnie jak dziecko. Dam sobie radę. Jestem już duży.
-Wolałabym żebyś był teraz ze mną w Londynie.
Nagle zaświtał mi genialny pomysł.
-Jest na to rozwiązanie mamo.
-Jakie ?
-Dostałem kartę kredytową i jest na niej bardzo dużo ilość pieniędzy. Mogę do ciebie przylecieć w każdej chwili, jeśli tylko się zgodzisz.
-Naprawdę ? Mógłbyś ?
-Właśnie to powiedziałem.
-Byłoby wspaniale. Ale nie.
-Dlaczego ?
-Nie pozwolę ci lecieć samolotem, nawet takiego kawałka jak z Doncaster do Londynu, bez opieki dorosłego.
Kolejne padło olśnienie rozwiązujące moje problemy.
-Tylko że nie polecę sam. Louis jest pełnoletni. Przyleci ze mną. Co ty na to ?
-Jeśli tylko się zgodzi to czekam tu na ciebie.
-Oczywiście, że się zgodzi. Jest naprawdę wspaniały.
-Chętnie go poznam. Muszę już kończyć Harry. Zaczynam pracę za pół godziny. Napisz mi smsa jak już będziesz wiedział czy lecisz czy nie. Pa synku.
-Pa.
Włożyłem telefon z powrotem do kieszeni i udałem się do swojego pokoju. Musiałem się wykąpać i przebrać. Lada chwila mógł się pojawić Louis, a ja nadal byłem we wczorajszych rzeczach.
Tak jak postanowiłem tak też zrobiłem. Po dwudziestu minutach byłem już odświeżony i gotowy by przywitać Louisa. Zszedłem na dół, bo poczułem straszny ból brzucha. Spojrzałem do lodówki, ale nic ciekawego tam nie odkryłem. Poszperałem jeszcze tylko w szafach i wyjąłem dwa czekoladowe batoniki. Pochłonąłem je prawie momentalnie i ruszyłem w stronę salonu. Nie zdążyłem siąść na kanapie,bo już rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyłem je i ujrzałem jak zawsze wesołego Louisa. Miał typowy dla siebie strój, bo uwielbiał koszulki w paski i kolorowe rurki. Zaprosiłem go do środka. Na widok wnętrz mojego domu, szczena mu opadła na dół. Nie dziwię się. Sam kiedy po raz pierwszy zobaczyłem wystrój i sam dom zamurowało mnie. Więc nie ingerowałem w jego zachowanie. Poszedłem do kuchni i zabrałem sok oraz dwie szklanki, następnie postawiłem je na stoliku w salonie. Tym razem zwróciłem się już do ogarniętego Louisa siedzącego wygodnie na kanapie.
-Może obejrzymy jakiś film ?
-Dobry pomyśl.
-Fajnie. Jest wypożyczalnie w telewizorze.
-To siadaj. Razem coś znajdziemy.
Usiadłem na w niewielkiej odległości od chłopaka i zacząłem poszukiwania. Nic nie zwracało większej uwagi więc przeglądałem dalej. Natrafiłem na horror The Ring. Sama nazwa już przybierała mnie o dreszcze. Nie chciałem tego oglądać, lecz jak na złość Louis zabrał mi pilot i wcisnął przycisk PLAY. Podszedł do okien i spuścił rolety. W pokoju zapanowała ciemność pomimo tak wczesnej godziny. Jeszcze bardziej się przeraziłem. Strasznie bałem się horrorów, zdecydowanie wolałem oglądać seriale, filmy komediowe lub romantyczne. Trochę dziwnie jak na chłopaka, ale ja zawsze odstawałem od reszty swoim zachowanie i postrzeganiem niektórych rzeczy. Byłem delikatniejszy, słaby psychicznie i fizycznie. Byle upadek na wf'ie powodował ból i masę siniaków. Rówieśnicy śmiali się ze mnie i ciągle wyzywali od niedorajd i ciot, ale nie zwracałem na to większej uwagi. Z biegiem czasu przyzwyczaiłem się tych docinek. W liceum znudziło już im się prześladowanie mnie i w końcu miałem święty spokój.
Po co w ogóle roztrząsam stare problemy. Lepiej skupić się na teraźniejszości i możliwej przyszłości.
Spojrzałem na Louisa. Był zainteresowany filmem, który z tego co zdążyłem zauważyć na odtwarzaczu trwał już 15 minut. Każda scena ukazywana w nim w największym możliwym stopniu przerażała mnie. W pewnym momencie już nie wytrzymałem, przysunąłem się do Louisa i chwyciłem za rękę, przyciskając mocno do siebie. Oderwał się na chwilę od oglądania filmu i popatrzył na mnie z rozbawieniem w oczach. Głupio mi się zrobiło.
Wstałem i poszedłem do kuchni. Oparłem o blat i zamknąłem oczy. Było mi wstyd za moje zachowanie. Lecz nie myślałem, że Lou tak zaaraguję. Zazwyczaj mnie pocieszał, ale nigdy nie wyśmiewał.
Poczułem zimną dłoń na ramieniu. Prawie nie uderzyłem głową w sufit tak wystraszył mnie ten gest. Odwróciłem się w jego stronę i o mało co nie przywróciłbym nas obojga. Lou stał tak blisko, że czułem jego oddech na swojej twarzy, dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów. Ujął moją dłoń i spojrzał w oczy:
-Co się stało Harry ?
-Nic takiego. - znów posmutniałem. - Po prostu boję się takich filmów.
-Rozumiem już. Przepraszam, że się z ciebie śmiałem tak w salonie. Nie do końca wiedziałem o co ci chodzi. Myślałem, że chcesz się przytulić i udajesz wystraszonego. Tak naprawdę ten film jest bardziej śmieszny niż straszny. Nie sądziłem, że będziesz się go bał.
-Ten film jest śmieszny ? O mało zawału nie dostałem widząc ostatnią scenę. Jesteś chyba jakiś nienormalny, psychiczny.
-Wiem, ale za to mnie kochasz, co nie ?
Zrobiłem wielkie oczy na to co powiedział. Momentalnie spaliłem cegłę. Nie wiem dlaczego, przecież go nie kocham. Podoba mi się i … Chyba jednak coś w tym jest.
-Może wrócimy do oglądania ? - zaproponowałem, próbując zakryć swoją czerwoną twarz.
-Harry, nie musisz tego robić. Ten film nie jest wart twojej śmierci. - znowu się ze mnie nabijał.
-Wiesz mi, przeżyłbym.
-Jasne, jasne. - zmierzwił mi loczki. Pewnie wyglądałem teraz jak kompletny burak.
Wyminąłem chłopaka i wyłączyłem ten okropny film. Dopiero teraz zauważyłem ogromnych rozmiarów fortepian, stojący w lewym rogu pokoju. Czyżbym był ślepy ? Nie mogąc się powstrzymać poszedłem bliżej i usiadłem tak żeby móc grać. Zawsze marzyłem o tym by pójść do szkoły muzycznej, ale ojciec zawsze znajdował idealne wymówki, by zepsuć mi marzenia. Po kilku latach przestałem się dalej prosić i dałem za wygraną.
Niespodziewanie przy moim boku znalazł się Louis.
-Potrafisz grać ? - spytał
-Niestety nie. Bardzo bym chciał się nauczyć. - przyznałem z grymasem na twarzy.
-Dobrze się składa. Ja potrafię nieźle grać na fortepianie i gitarze.
-Zagrałbyś mi coś ?
-Jeśli chcesz.
Powoli i ostrożnie położył swoje smukłe palce na śnieżnobiałych klawiszach. Fortepian wydawał piękne kojące dźwięki. Już po pierwszych taktach poznałem piosenkę którą grał.
Zacząłem śpiewać. Słysząc mój głos Louis otworzył szeroko usta. Opanował się dopiero dochodząc do refrenu i dołączając do śpiewu ze mną. Teraz to ja byłem w szoku. Miał przepiękny głos. Taki delikatny, nieprzeciętny. Zupełnie różniący się od zwykłego męskiego głosu. Coś cudownego rozpływałem się. Do końca piosenki w moich myślach był tylko Lou. Namącił w tak krótkim czasie, w moim umyśle tak bardzo, że nie byłem w stanie powiedzieć kim jestem. To się robiło coraz bardziej skomplikowane.
Usłyszałem ostatnie dźwięki i fortepian ucichł. Pierwszy odezwał się Louis:
-Harry jaki ty masz wspaniały głos. Taki ochrypły, seksowny. Kociaku wymiatasz. - mówił śmiejąc się.
-Robisz sobie ze mnie jaja prawda ?
-Nie. Masz naprawdę wspaniały wokal. Mógłbyś zrobić dużą karierę.
-Mi to mówisz ? Słyszałeś sam siebie ? Jesteś niepowtarzalny.
-Przesadzasz. Po prostu lubię śpiewać. To mnie odpręża. Nic ciekawego.
-Mylisz się, bardzo.
-Koniec tematu, każdy z nas ma inne zdanie.
-Okej.
Przypomniało mi się, że przecież miałem z nim porozmawiać na temat Londynu. Tylko jak to rozegrać tak żeby się zgodził.
-Louis ?
-Tak ?
-Lubisz mnie ? - zacząłem niewinnie, trochę jak dzieci w przedszkolu.
-No jasne, że tak. Bardzo cie lubię.
-A zrobiłbyś coś dla mnie ?
-Oczywiście.
-Super. W takim razie lecisz ze mną do Londynu. O koszty się nie martw ja zapłacę mam kartę od ojca i masę kasy na niej. - widziałem że chce zaprotestować ale nie dałem chłopakowi dojść do słowa. - Rozmawiałem z mamą powiedziała, że bez ciebie nie mogę przyjechać. Jesteś dorosły więc dlatego się zgodziła. Poza tym nie zostawię cię w tym nudnym mieście samego. Ze mną będziesz się dobrze bawił w Londynie. Zaszalejemy. Zobaczysz nie będziesz żałował.
-Czy ja w ogóle mam jakiś wybór w tej sytuacji ?
-Myślę, że nie.
-W takim razie.. Kiedy mamy wylot ?


*Następnego dnia rano*
Louis spał u mnie. Dzień wcześniej się spakował więc od rana pojechaliśmy jego samochodem na lotnisko. Niedługo później siedzieliśmy już w samolocie.
Po około godzinie lotu byliśmy już na miejscu. Wzięliśmy bagaże, złapaliśmy taksówkę i ruszyliśmy do mieszkania babci. Pewnie już wcześniej wspominałem, ale mama przeprowadziła się do niej bo było im łatwiej finansowo, a poza tym nasze wcześniejsze mieszkanie było ojca i musiała się stamtąd wyprowadzić.
Kiedy stanęliśmy przed drzwiami do mieszkania czułem się szczęśliwy. W końcu byłem w miejscu które kochałem i było moim prawdziwym domem . Nie wahając się chwyciłem za klamkę i bez pukania wszedłem do środka. Tak jak podejrzewałem drzwi były otwarte. Wnieśliśmy z Louisem walizki i zawołałem:
-MAMO !! JESTEŚMY !!
Od razu pojawiła się przy mnie. Tak mnie zdusiła, że myślałem, że wyzionę tam ducha. Tak na 37- letnią kobietę to miała dużo siły.
-Harry nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę.
-Ja też się strasznie cieszę.
Przypomniałem sobie o obecności Louisa i zwróciłem się do obojga.
-Mamo poznaj Louisa. Louis to moja mama.
Podali sobie uprzejmie ręce
-Dziękuję ci Louisie, że zgodziłeś się tu przylecieć z Harrym. W ogóle dużo mi o tobie opowiadał. Wygląda na to, że musisz być naprawdę wspaniałym chłopakiem.
-Harry przesadza.
-Myślę że nie. - uśmiechnęła się promiennie. Teraz zwróciła się do nas obydwóch – Mam nadzieję, że nie będzie wam przeszkadzać, że macie jeden pokój i jedno łóżko. Niestety jest tylko jeden wolny pokój.
-Z mojej strony nie ma żądnego problemu.
-Bynajmniej z mojej również.
-Cudownie. To weźcie rzeczy i zaprowadź Harry, Louisa do pokoju na końcu korytarza. Wiesz gdzie.
Faktycznie wiedziałem. Otwarłem skrzypiące drzwi i prowadziłem gościa do środka. Pokój nie był duży, jednak w zupełności wystarczy nam na czas pobytu w Londynie.
Rozpakowaliśmy się i zmęczeni położyliśmy koło siebie na łóżku, wpatrując się w sufit.
Chwilę później usłyszałem pukanie do drzwi. Podciągnąłem się na łokciach i spojrzalem w ich stronę. Zobaczyłem mamę która na nasz widok zaśmiała się:
-Układanie rzeczy do szafy aż tak was zmęczyło ?
-Troszeczkę.
-Och... mężczyźni. - westchnęła. - Nie będę wam dalej przeszkadzać. Przyszłam tylko oznajmić, że nie będzie mnie cały dzień. Zaraz zaczynam pracę, a później wstąpię do Margaret ( mamy Emmy, są przyjaciółkami od ponad 10 lat ). Zostawiłam wam również pieniądze na stole w razie gdyby obiad wam nie smakował zjecie na mieście. To ja już idę.
-Czekaj mamuś.
-Co ? Naprawdę się śpieszę.
-Jesteś najlepsza. Kocham cię.
-Ja ciebie też skarbie. Pa chłopcy.
Wyszła z pokoju i już po chwili zostaliśmy zupełnie sami w mieszkaniu. Pierwszy zabrałem głos ja:
-Wstawaj Louis. Nie będziesz się wylegiwał do końca życia. Idziemy do galerii, a później do Milshake city.
-To chyba nie jest najlepszy pomysł. Dopiero przylecieliśmy.
-Ależ to był długi lot. No ja nie mogę. Zachowujesz się jak emeryt staruchu jeden.
-Jak mnie nazwałeś ? - oburzył się Louis. - Jestem tylko dwa lata starszy od ciebie.
-Wiem żartowałem. - mrugnąłem do niego na co tylko się zaśmiał pod nosem.

Udało mi się jednak namówić go na wypad na zakupy. Niedługo później chodziliśmy już po sklepach w poszukiwaniu czegoś wyjątkowego. Ja kupiłem sobie kilka T-shirtów z nadrukami, a Louis tylko nowe okulary. Wychodząc chyba już z 20 sklepu, z zaledwie 3 torbami, zamierzaliśmy udać się do kawiarni. Przy wyjściu z centrum handlowego na ławeczkach dostrzegłem znajomą postać. Zatrzymałem się by mieć pewność kto to.
Na ławce po mojej lewej stronie siedział nie kto inny jak Zayn Malik. Niegdyś najlepszy przyjaciel. Chciałem się przywitać w tym celu już zacząłem podążać w jego stronę, lecz to co wydarzyło się dalej totalnie mnie zaskoczyło i zamurowało. Z wielkim uśmiechem na twarzy podleciała do Zayna, Emma. Na jej widok mulat wstał i uściskał oraz na domiar złego namiętnie pocałował w usta.
Wtedy wszystko zrozumiałem. Mieli romans. Dlatego Emma nie zaaragowała na mój wyjazd. Było im to na rękę. Nie mogłem wytrzymać tego widoku. Upuściłem torby z zakupami i zacząłem biec jak najdalej stamtąd. Słyszałem za sobą krzyki Louisa, ale nie zwracałem na to większej uwagi.
Zatrzymałem się dopiero w parku, który bardzo dobrze znałem. Usiadłem na ławce pod ogromną płaczącą wierzbą. Niegdyś prawie każdego popołudnia przychodziłem tu z Emmą. To właśnie tu spytałem się jej o chodzenie. To właśnie tu po raz pierwszy się całowałe. I co najważniejsze to właśnie tu poznałem mojego byłego 9w tym momencie) przyjaciela.
Strumienie łez spływały mi po twarzy, ale nie zwracałem na to uwagi. Siedziałem tak długi czas nie zważając na nic co dzieję się wokół mnie. Dopiero kiedy poczułem ramiona obejmujące mnie w silnym uścisku, oprzytomniałem. Wiedziałem, że to Louis. Bo któżby inny. Wtuliłem się w niego i dałem całkowity upust emocją.
Sporo czasu minęło zanim pozwolił mi się wyswobodzić z objęć. Czułem się już dużo lepiej. Chciałem wytłumaczyć o co chodzi, lecz kiedy już otwierałem buzię, by coś z siebie wydobyć położył mi palec na ustach, tym samym nakazując być cicho. W sumie lepiej, nie miałem ochoty rozmawiać na ten temat. Wstawaliśmy z ławki i kierowaliśmy się w stronę mieszkania, kiedy zaczęła się burza.


Przepraszam z góry za ten rozdział. Zdaję sobie sprawę, że jest raczej słaby, ale nie miałam innego pomysłu na dalsze rozwinięcie. Obiecuję się poprawić i następny napisać o wiele lepszy.
Mam do was takie pytanie. Wolicie dostawać dwa krótsze rozdziały w tygodniu ? Czy jeden długaśny rozdział raz w tygodniu ? Odpowiedzi umieszczajcie w komentarzach. Czekam do niedzieli, bo najprawdopodobniej wtedy dostaniecie nowy rozdział.
I jeszcze jedno. Podoba się nowy wygląd bloga czy powrócić do starego ?
Dziękuję wszystkim za miłe komentarze.

Papa :D

piątek, 9 listopada 2012

Rozdział 5

*Oczami Louisa*

Obejmując Harrego ramieniem i przyciskając mocno do siebie zaledwie chwilę później usłyszałem już ciche pochrapywanie. Musiał być naprawdę zmęczony. Dziwiło mnie, że prawie już dorosły chłopak boi się burzy, ale z drugiej strony to było słodkie. Ten jego przerażany wyraz twarzy. Trząsł się na całym ciele, a jego oczy szkliły się jakby miał zaraz wybuchnąć płaczem.
Ucieszyło mnie to, że tak mi ufa i postanowił do mnie przyjść. Bardzo go polubiłem. Kiedy opowiedział mi o jego sytuacji w domu, aż zrobiło mi się go żal. Wiem co przeżywał, ponieważ moi rodzice również się rozstali. Wiele lat temu, ojciec znalazł sobie inną kobietę i od tamtego czasu nie miałem z nim kontaktu. Nie chciałbym nawet go już zobaczyć. Co miesiąc przesyła jakieś małe alimenty, które nie wystarczają nawet na opłacenie rachunków. Mama pracuje dniami i nocami. Ja studiuję w Londynie, a popołudniami dorabiam w kawiarni. Nie ma tych pieniędzy dużo, ale pozwala mi odciążyć mamę chociaż z utrzymywania mnie i mojego mieszkania. Rzadko odwiedzam siostry i mamę, ale nie mam czasu. Zdałem wszystkie możliwe egzaminy i przyjechałem na całe wakacje do Doncaster, jednak nie zastałem tu nikogo. Na stole leżała karta informująca mnie, że dziewczyny wyjechały. Nie ukrywam było mi z tego powodu przykro. Rozmyślając dziś nad tym usłyszałem głośny trzask, wybiegłem na ogród i ujrzałem Harrego. Wyglądał śmiesznie, ale przeraził mnie fakt, że od upadku w ogóle się nie poruszył. Ani o centumetr. Podbiegłem do niego i resztę już pewnie wiecie.
Gadaliśmy trochę w salonie. Zauważyłem, że dziwnie raagował na moje przeróżne gesty. Kiedy się uśmiechałem lub nasze spojrzenia się złączyły, zalewał się rumieńcami i spuszczał głowę.
Przyznam się szczerze, Harry bardzo mi się spodobał. Miał śliczne rysy twarzy, duże zielone oczy, dołeczki w policzkach, co dodawało mu jeszcze większego uroku i burza, brązowych loków. Wprost idealny. Wydawał się trochę zagubiony i samotny, ale to wszystko może się zmienić, jeśli ktoś zapewni mu opiekę i miłość, a ja mogę to zrobić.
Uprzedzam od razu pytania: Tak jestem homoseksualistą, tzw. gejem. Nie lubiłem tego drugiego określenia, lecz w dzisiejszych czasach można się na nie często natknąć. Miałem dotychczas tylko jednego partnera. Rok temu. Kochałem go jak mało kogo, a on jednak zdał sobie sprawę, że woli dziewczyny i zostawił mnie samego i zranionego jak psa. Od tego nikogo nie miałem. Poznając Harrego miałem nadzieje, że to się niedługo zmieni. Pewności nie miałem, co do orientacji młodszego chłopaka, ale wszystko można zmienić. Prawda ?
Widziałem jak na mnie patrzy, to musi coś znaczyć ! Wiem, że się śpiesze z takimi myślami, ale to dużo ukrywać, cholernie mi się podoba. Każda spędzona z nim chwila jest dla mnie bardzo przyjemna. Czuję się przy nim dobrze i fala ciepła rozchodzi się po moim organizmie. Jeśli jest jakaś szansa na to by był dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem, to ja wykorzystam tę szanse.
Spojrzałem na lokowatego. Spał sobie w najlepsze i nie podejrzewał nawet jakie plany mam do niego. I dobrze. Wkrótce się dowie.
Byłem jednak już tak zmęczony, że zamykając powieki momentalnie pogrążyłem się w głębokim śnie.

*Paczałkami Harrego*

Otworzyłem oczy. Nadal przy mnie znajdował się Louis. Przez okno widziałem, że słońce już wstało, bo promienie słoneczne natarczywie przedostawały się przez zasłony. Nie zwróciłem jednak na to dużej uwagi. Bardziej interesował mnie widok chłopaka obok i uczucia jakie jego osoba wywoływała we mnie. To coś z jednej strony niepokojącego (bo to przecież chłopak, a ja nie jestem gejem), a z drugiej przyjemne. Nawet Emma na mnie tak nie działała. Kochałem ją, była dla mnie ważna, ale Louis to inna sprawa.
Zbliżyłem swoje usta do jego policzka i złożyłem delikatny pocałunek na nich. Dokładnie tak jak on mi dzień wcześniej na pożegnanie pod moim domem. Nie mam pojęcia czy też tak na niego działam, ale myślę, że gdyby się okazało, że czuje coś do mnie, nie przeraziło by mnie to. Raczej ucieszyło, bo ja chyba też coś do niego czułem, chociaż to dla mnie zupełna nowość. W całym moim dosyć krótkim życiu nie doświadczyłem, czegoś podobnego.
Powoli wydostałem się z jego objęć i powoli wyszedłem z łóżka. Poszedłem pośpiesznie do swojego domu. Odświeżyłem, ubrałem świeże rzeczy i wróciłem do domu Tomlinsona. Okazało się, że już nie spał. Siedział ubrany na kanapie i pił herbatę. Na stole zauważyłem talerz z kanapkami i dzbanek z herbata i jeszcze jednym kubkiem. Zdjąłem buty i usiadłem koło Louisa. Spojrzał na mnie z uśmiechem i wrócił do wcześniejszej czynności:
-Widzę że wstałeś wcześniej. A ja miałem nadzieję, że cię uprzedzę i zrobię ci śniadanie czy coś. I nic z tego. - zrobił smutną minkę. Głupio mi się zrobiło i zacząłem się usprawiedliwiać.
-Przepraszam. Po prostu obudziłem się wcześniej i nie chciałem dłużej chodzić w twoich rzeczach więc poszedłem szybko do siebie. Myślałem, że będziesz jeszcze spał jak wrócę. Nie miałem pojęcia, o twoich planach, bo niby skąd.... - tak się zamotałem i już nawet nie wiedziałem co mówie, kiedy nagle Louis mi przerwał.
-Harry, wybaczę ci, ale musisz mnie ładnie przeprosić.
-Okey. A jak mam to zrobić ?
-Pomyśl. Wymyśl coś fajnego. - mrugnął do mnie Pomyślałem tylko o jednym. Chciałem zatopić się w jego ustach, ale bałem się odrzucenia. Za wcześnie na takie rzeczy. Znamy się zaledwie jeden dzień, a w jego towarzystwie czuję się tak swobodnie i dobrze, zupełnie jakbyśmy znali się od zawsze. To cudowne uczucie. Odpuszczając moje pierwsze zamiary, przysunąłem się do niego bliżej pocałowałem w policzek, co wywołało na jego twarzy zszokowanie i zarazem pełny uśmiech. Następnie mocno przytuliłem i cicho wyszeptałem do ucha:
-Przepraszam cię Lou. Wybacz mi. - próbowałem się odsunąć po wypowiedzeniu tych słów, ale nie chciał mnie puścić. Zaczęliśmy się siłować , co spowodowało, że oboje wylądowaliśmy na podłodze. Pech chciał jednak, że Louis upadł dokładnie na mnie. Leżałem na plecach, a on twarzą do mnie. Podniósł się troszkę na łokciach, dalej będąc na mnie. I zaczął uważnie mi się przyglądać, przez co kolejny raz dzisiaj policzki zapłonęły mi żywym ogniem. Boże jaki wstyd. Nie mogę pozwalać sobie zostawać tak wytrąconym z równowagi na sam jego widok. To nie fair. Tak nie powinno być.
Ocknąłem się z rozmyśleń dopiero zauważając pewien fakt.
Twarz Louisa dzieliła niebezpiecznie mała odległość od mojej. Milion myśli krążyło mi po głowie. On chce mnie pocałować ? Czy ja tego chce ? Czy jestem gejem ? Dlaczego zachowanie Louisa mi nie przeszkadza ? Itd.
Nasze twarze dzieliło tylko kilka milimetrów,gdy on nagle zmienił kierunek przybliżania swoich ust. Poczułem ciepły oddech na swoim uchu i włosach, a po chwili cichy szept.
-Mógłbyś mnie tak przepraszać codziennie.
Oniemiałem. Co to miało znaczyć ? Czyżby mu się podobało ? Może też mu się podobam tak jak on mi. Tylko ja nie jestem pewien co tak dokładnie mam w stosunku do niego. Możliwe że oboje mamy taki problem. Kto wie ?
Po jakimś czasie oboje podnieśliśmy się z podłogi. Louis poczęstował mnie kanapkami i herbatą. Później obejrzeliśmy jego ulubiony film, czyli (co mnie bardzo zdziwiło) Pamiętnik. To bardzo wzruszający i romantyczny film. Oglądałem go wiele razy, ale zawsze doprowadzał mnie do łez. O dziwo tylko ja płakałem. Lou trzymał się świetnie. Widocznie nie jest aż tak wrażliwy jak ja. Podobało mi się to jednak, ponieważ za każdym razem, kiedy pociągnąłem nosem lub pisnąłem przez lejące się z oczu łzy, obejmował mnie ramieniem i kręcił palcem moje loczki. Zupełnie jak w nocy. Ohhh....
Resztę dnia opowiadaliśmy sobie dużo o naszym dotychczasowym życiu, rodzinie, przyjaciołach i partnerach. Byłem zaskoczony, gdy Louis wyjawił mi, że ostatnią dziewczynę to miał w podstawówce i to był z nią tylko dla zakładu. Podobno nie ciągnie go do związku, bo woli się zająć nauką i pracą. Wydawało mi się, że mówiąc to wszystko zmyśla lub ukrywa coś więcej. Jest bardzo przystojny i fajny, więc dziewczyny na pewno latają za nim i mógłby mieć ich tysiące. Ale cóż... jego wybór. W sumie cieszyłem się z tego. Nikt nie będzie mu zawracał głowy i będzie miał czas dla mnie.
Doszło również do tematu Emmy i Zayna. Wszystko wytłumaczyłem, ale nadal to ciężki temat dla mnie i nie mogłem powstrzymać łez. Same napłynęły mi do oczu. Jestem zdecydowanie zbyt delikatny. Byle co mnie rozkleja i nie mogę się powstrzymać. Taka już moja natura. Co mogę z tym zrobić ? Raczej nic.
Około godziny 20:40 postanowiliśmy się przejść. Podobno nie daleko był park, do którego Louis koniecznie chciał mnie zabrać. Droga zajęła nam kilkadziesiąt minut. Było już dosyć chłodno, a ja miałem na sobie tylko T-shirt z krótkim rękawem. Trzęsłem się jak galareta, co nie uszło uwadze towarzysza:
-Zimno ci, Harry ? - zapytał z wyraźną troską w głosie.
-Troszeczkę. Ale wytrzymam.
-Oj nie. Jeszcze mi się przeziębisz i nie będziesz mógł mnie odwiedzać, bo będziesz miał pewnie gorączkę. Co to to nie. - zdjął swoją turkusową bluzę i podał mi ją. - Ubierz. Będzie ci cieplej.
-Ale teraz ty będziesz marznął. A nie chce żebyś był chory. - powiedziałem przekomarzając się z nim.
-Ubierzzz. To rozkaz. Mi jest ciepło.
Tak jak powiedział tak zrobiłem. Usiedliśmy na ławce przez jeziorem i wpatrywaliśmy się w pływające po jego tafli kaczki. Rozgrzałem się już troszkę, lecz moje dłonie dalej były zimne. Potarłem je i naciągnąłem rękawy. Louis popatrzył na mnie i wziął jedną z moich dłoni w swoje.
-Masz lodowate ręce. Aż tak ci zimno ? Przecież jest lato.
-Wiem, ale ja tak mam To nie zależy ode mnie.
Czułem ciepło rozgrzanych i miękkich dłonie Tomlinsona. Momentalnie przeszedł mnie dreszcz, a moje ciało zapłonęło. To takie denerwujące uczucie. Naprawdę. Powoli delikatnie pocierał nasze dłonie ze sobą. Nie siedzieliśmy tam długo. Postanowiliśmy wracać, bo robiło się coraz ciemniej. Zszokował mnie gest Louisa. Zamiast puścić moją dłoń on plótł nasze palce ze sobą i tak zaczęliśmy drogę powrotną. Jestem w 100% pewien, że w tym momencie wyglądałem jak jasny, czerwony pomidor. Na pewno. Miałem uśmiech od ucha do ucha i Lou z reszta również. Nie jestem pewien czy ten gest jest normalny dla przyjaciół u to na dodatek tej samej płci, lecz ja chyba nie chciałem być jego przyjaciele. Nie ukrywam tego przed sobą. Coś mnie do niego przyciąga. Mam nadzieję, że w stosunku do mnie on ma to samo odczucie. Potrafię przed sobą to przyznać, ale czy przy nim również bym potrafił ? Myślę, że byłoby ciężko.
Nie zauważyłem nawet kiedy staliśmy już po jego domem. Pociągnął mnie do niego za sobą, ale zatrzymałem się i spojrzałem na niego.
-Pójdę do siebie. Nie zapowiada się na deszcz.
-To nie szkodzi. Chcesz sam być w domu ? Śpij u mnie będzie nam obu raźniej.
-Nie. Wolałbym u siebie.
-Jak chcesz. Ja do niczego nie zmuszam. Po prostu myślałem, że też tego chcesz. - wymawiając ostatnie zdanie poczułem, że to ma więcej niż jedno znaczenie. Na dodatek ta jego smutna mina mnie dobiła. Nie mogłem na to dłużej patrzeć. Zbliżyłem się do niego. Wyplątałem dłoń z jego i objąłem nią jego twarz.
-Chciałbym porozmawiać z mamą. Obiecałem, że będę to robił codziennie. Nie bądź zły i zrozum. Jest dla mnie bardzo ważna. Została sama i muszę ją wspierać.
-Nie ma sprawy. Rozumiem. Kretyn ze mnie. Nie pomyślałem o tym.
-Zdarza się. Poza tym nie jesteś wszech wiedzący więc jak się miałeś domyślić.
-Ale spotkamy się jutro ? - powiedział błagalnym tonem.
-Oczywiście. Przyszedłbyś do mnie ?
-Z chęcią.
Spojrzałem w jego oczy raz jeszcze i cmoknąłem w policzek.
-Do jutra. - wyszeptałem i czym prędzej popędziłem do siebie.
Wbiegłem do pokoju, wykąpałem się, przebrałem w piżamę i próbowałem nieskutecznie dodzwonić się do mamy. Zdenerwowałem się na nią, bo to przez to iż chciałem wykonać daną jej obietnice, olałem Louisa.
Położyłem się na łóżku i napisałem do niego wiadomość:

Louis nie zapomnij, że masz jutro do mnie przyjść. Słodkich snów.


Całusy,
Harry xoxo
Niecałą minute później dostałem odpowiedź.

O tobie nigdy nie zapomnę. Dobranoooc :****

Louis :D

Z wielkim uśmiechem na twarzy odłożyłem telefon i zasnąłem.



*Oczkami Louisa*
Nie wiem, co się dzieję. Chyba się zakochałem. Jeszcze rano myślałem, że mi na nim zależy, ale nie było mowy o kochaniu. Każdy gest Harrego, każde słowo przez niego wypowiedziane doprowadzały mnie do szaleństwa. Kiedy mi się zwierzał o swoich problemach chwilowo straciłem nadzieję. Miał dziewczynę i widać było że nadal coś do niej czuł. Jednak później te pocałunki w policzek, te przytulania i rumieńce, gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały, tak nie zachowują się przyjaciele. W parku, to ja pozwoliłem sobie na ten ruch. Chwyciłem go za dłoń i później tak szliśmy. Ani trochę nie widziałem po nim żeby sprawiało mu to zakłopotanie albo jakiś problem. Wręcz przeciwnie jego twarz promieniała. Zresztą tak jak moja. Spodobało mi się to. Kolejnym momentem w którym jednak we wszystko zwątpiłem była sytuacja pod domem, ale nawet wtedy dał mi poczuć, że jestem dla niego ważny. Rozmyślając o nim, czułem tylko motyle robiące zamieszanie w moim wnętrzu. Coś pięknego.
Usłyszałem dzwonek telefonu oznajmujący nadejście nowej wiadomości. Spojrzałem na wyświetlacz z nadzieją, że to loczek. Nie myliłem się. To on. Życzył mi miłych snów i przypominał o jutrzejszym spotkaniu. Uuuu... to słodkie, ze mu na tym zależało. Szybko odpisałem i poszedłem się ogarnąć. Wziąłem prysznic, ubrałem piżamę i myśląc o jutrzejszym dniu i o samym Harry zasnąłem

No siema !!Kocham was za to, że spełniliście moje życzenie i marzenie za razem.  Mam nadzieję, że się spodoba, bo ja jestem z niego co najmniej zadowolona. Jest Larry <3 i myślę, że to też duży plus. Jeśli będziecie ładnie komentować to next pojawi się już jutro wieczorem lub w niedzielę. Lecz jeśli nie to myślę, że wstawię w poniedziałek lub wtorek. I pamiętajcie o zasadzie co najmniej 6 komentarzy. Nic się od ostatniego nie zmieniło.

Jeszcze raz wielkie dzięki za komentarze. Kocham was :**
Narka :D

niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 4

*Paczałkami Harrego*

Ocknąłem się dopiero po chwili. Przetarłem oczy i próbowałem się podnieść, ale strasznie byłem obolały. Dopiero po krótkim czasie zauważyłem kucającego przy mnie chłopaka. Miał bardzo zmartwioną minę. Widząc moje ruchy i to, że się staram pozbierać, odezwał się:
-Nic ci się nie stało ? Coś cię boli ? Może pomogę ci wstać ? - był bardziej zdenerwowany tą sytuacją ode mnie.
-Bardzo boli mnie lewa ręka i trochę plecy, ale nie jest źle. - jakoś podciągnąłem się na prawym łokciu i udało mi się wstać.
-Chodź do mnie, zrobię ci jakiś okład na tą rękę. Mogłeś ją zwichnąć. To nie byłaby dobra wiadomość, ale lepsze to niż złamanie.
-Nie chce ci robić problemów. Mieszkam obok, więc dam sobie radę.
-Oj nie nie nie. To żaden problem. Idziesz ze mną i koniec kropka.
-Okej.
Uśmiechnąłem się na widok jego zatroskanej miny i wszedłem za nim do środka. Dom był bardzo duży i urządzony ta rodzinni, ciepło. Nie to co mój. Prawie cały oszklony i zimny.
Tutaj na ścianach wisiały rodzinne zdjęcia. Z tego co zauważyłem to chłopak miał dużą rodzinę. Zaprowadził mnie do pokoju i kazał usiąść na kanapie. On sam jednak udał się do kuchni i kilka minut wrócił z pokruszonym lodem w ręczniku, służącym jako okład, ciepłą herbatą i ciastkami. Usiadł bardzo blisko mnie nie położył okład na przedramieniu, bo tam bolało mnie najbardziej. Patrzyłem się na niego przez dłuższy czas. Miał śliczne duże niebieskie oczy, nieschodzący z twarzy uśmiech i upadającą na twarz niesforną grzywkę, ułożoną w artystycznym nieładzie. Był bardzo przystojny. Z rozmyśleń wyrwał mnie jednaj jego głos:
-Jeszcze boli prawda ?
-Troszeczkę, ale jest lepiej. Dziękuję za pomoc i zainteresowanie.
-Nie ma za co. - znowu uśmiechnął się na co aż mi zaparło dech. - Może się przedstawię. Mam na imię Louis. Louis Tomlinson i mieszkam tu z mamą i trzema siostrami. Nie widziałem cię nigdy w tej okolicy. To dziwne. Przeprowadziłeś się ?
-Miło mi cię poznać Louis. Ja jest Harry Styles. Wcześniej mieszkałem w Londynie z rodzicami, ale rodzice się rozwodzą i postanowili, że zamieszkam tu z ojcem i jego kochanką. - momentalnie łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Spuściłem twarz by to ukryć, ale Louis najwidoczniej już to zauważył.
Chwycił mnie dłonią za brodę i podniósł głowę tak bym mógł na niego spojrzeć. Wytarł wierzchem dłoni mokrą ciecz z mojej twarzy i popatrzył w oczy.
-Harry jeśli to dla ciebie tak trudny temat, to nie musimy go poruszać. Jednak jeśli wolałbyś się komuś zwierzyć, lub wypłakać to zawsze możesz do mnie przyjść.
-To dla mnie wiele znaczy. Nie mam tu nikogo do kogo mógłbym się odezwać.
-Teraz już masz mnie. - wtrącił. Od razu zrobiło mi się lżej.
-Jeszcze raz ci dziękuję.
-Już dobrze. Słuchaj przyjechałem tu na wakacje. Przez najbliższy miesiąc będę raczej sam w domu , ponieważ mama z dziewczynkami pojechały odwiedzić babcię. Miło by mi było gdybyś wpadał do mnie. Możesz codziennie. Naprawdę. Wiem, że znamy się raptem godzinę, ale wydajesz się być bardzo fajny i polubiłem cię.
-Też cię bardzo polubiłem. Oczywiście będę cię odwiedzał, ale obiecaj, że też czasem wpadniesz. Ojciec z Kelly wyjeżdżają na całe wakacje, nawet już nie pamiętam, gdzie i zostawiają mnie samego.
-Jak to ? Przecież dopiero się wprowadziłeś do nich.
-Wiem właśnie. Ale co ja na to poradzę ? Zawsze wiedziałem, że mój ojciec ma nie równo pod sufitem, lecz nie spodziewałem się po nim , że kiedykolwiek zrani moją mamę w ten sposób i na dodatek mnie od niej odseparuje. Pozbawił ją wszystkiego. Zapłaci mi za to.
-Nie denerwuj się Harry. Jeśli będziesz bał się mieszkać sam to dzwoń do mnie, albo po prostu przyjdź. Znajdzie się wolne łóżko dla specjalnego gościa.
-Tak krótko się znamy a tak wiele dla mnie robisz. Jesteś wyjątkowy. - zaczerwieniłem się zdając sobie sprawę z tego co powiedziałem. Bynajmniej mogło to zabrzmieć dziwnie. W ogóle przy Louisie dziwnie się czułem i zachowywałem.
Na to wszystko chłopak obdarzył mnie tylko szerokim uśmiechem.
-To co może obejrzymy jakiś film albo pójdziemy się przejść jeśli jesteś w stanie ?
-Chętnie bym skorzystał, ale sądzę, że teraz powinienem wrócić do domu. Nie gniewaj się.
-Co ty, nie gniewam się przecież. Dałbyś mi swój numer ? Może kiedy indziej byśmy gdzieś poszli ?
-Okej. - wyjąłem telefon i podałem Louisowi. On to samo uczynił ze swoim.
Louis odprowadził mnie do bramy mojego nowego domu. Przez chwilę obserwował moją twarz, co bardzo mnie zawstydziło. Momentalnie zrobiłem się czerwony i zapiekły mnie policzki. Krępowało mnie jego zachowanie, bo nie wiedziałem, co chce uczynić. On jednak zaskoczył mnie jeszcze bardziej. Powoli przybliżył się do mojej twarz i na policzku złożył delikatny pocałunek. Po tym od razu się odwrócił i czym prędzej poszedł do domu. Zdziwiło mnie jego zachowanie. Za tym gestem coś się kryło. Nie był to zwykły pożegnalny całus. Nie... wydaje mi się …. Albo nie lepiej nie będę się nad tym zastanawiał. To niedorzeczne. Przecież Louis jest chłopakiem, ja też zresztą. Takie rzeczy się nie dzieją. Chyba, że w przypadku gejów. Tylko, że ani ja ani na pewno Louis nimi nie jesteśmy. Gdzie taki chłopak jak on mógłby być homoseksualistą ? Ta jego idealna twarz, niebieskie oczy, piękny uśmiech i te malinowe usta. Dziewczyny na pewno ustawiają się do niego kolejkami.
Byłem tak zajęty rozmyślaniem, że nawet nie wiem w jaki sposób dotarłem do swojego pokoju. Wyjąłem telefon z kieszeni i zobaczyłem kilka nieodebranych połączeń od mamy i postanowiłem oddzwonić.
Długo rozmawialiśmy. Pytała się o lot, jak minął, o mieszkanie, czy już kogoś poznałem. Z przyjemnością opowiedziałem jej o Louisie. Śmiała się ze sposobu w jaki go poznałem. Oczywiście była również zmartwiona tą ręką, ale uspokoiłem ją, że już boli coraz mniej. Szczerze to jedynie została wielka opuchlizna, zajmująca obszar od barku aż po łokieć.
Pod koniec rozmowy, kiedy już miałem się rozłączyć usłyszałem w słuchawce czyjś głos. Nie był on ani babci ani żadnej koleżanki mamy. To chłopięcy / męski głos. Jednak nic więcej już nie usłyszałem,bo mama się rozłączyła.
Zastanawiałem się. Kto to mógł być ? Nie miałem pojęcia. Następnym razem jak zadzwonie do mamy to się jej spytam. Teraz nie będę już sobie zawracał tym głowy.
Z dołu domu doszło mnie wołanie. Udałem się więc do salonu, by sprawdzić czy coś się stało. Zobaczyłem ojca i Kelly ubierających się. Przy drzwiach stało pełno walizek. O co tu jest grane ? Widząc moją minę ojciec się odezwał:
-Przepraszam cię Harry, ale już za godzinę mamy lot. Tak się złożyło. Nie miej do nas pretensji, proszę.
-Czemu miałbym mieć pretensję ? Przecież tylko zostawiacie mnie samego na całe wakacje. To nic wielkiego. - powiedziałem z kpiną i pogardą w głosie. Strasznie mnie zirytował.
-Nie bądź bezczelny. Cały czas znoszę twoje naganne zachowanie, ale tego już za wiele. - zaczął krzyczeć.
Nie zaaragowałem na to. Wolałem resztę słów jednak zatrzymać dla siebie. Nie będę go denerwował przed samym wyjazdem. Poczekałem aż ochłonie. Nagle podeszła do mnie Kelly. Wyciągnęła rękę w moim kierunku i podała jakiś złoty prostokąt.
-To twoja karta kredytowa. Podczas naszej nieobecności, masz tu pieniądze, by kupić sobie jakieś nowe rzeczy, jedzenie itd. Oczywiście z upływem czasu będziemy wpłacać określoną ilość pieniędzy. Tylko nie wydaj wszystkiego naraz okey ?
-Dobrze. - wymamrotałem oszołomiony.
-My już jedziemy. Trzymaj się młody. - powiedziała Kelly i uścisnęła mnie. Ojciec lekko się uśmiechnął i z torbami podążył za nią.
Usłyszałem ruszający samochód z podjazdu i uświadomiłem sobie, że właśnie zostałem całkiem sam.
* parę godzin później *


Siedziałem właśnie w łóżku, z podkulonymi nogami pod samą szyję. Trzęsłem się niesamowicie. Nie z zimna lecz ze strachu. Za oknami szalała okropna burza. Co chwilę słyszałem grzmoty, świsty wiatru i huki. Coś strasznego. Doskonała pora by zostać samemu. Gdy mieszkałem z mamą zawsze przychodziła do mnie w nocy z herbatą i siedziała przy mnie tak długo aż nie zasnąłem, albo nie skończyła się burza. Nawet sobie nie wyobrażacie jak teraz mi tego brakowało.
Kolejny grzmot i błyskawica rozdzierająca czarne niebo. Nie wytrzymałem. Nałożyłem na siebie czarne rurki, białą bluzkę i na to bluzę w kolorze fioletowym. Schodząc na dół nie musiałem zapalać żadnego światła. Przez te oszklone ściany cały czas przedostawało się światło piorunów. Przy drzwiach ubrałem moje znoszone, ukochane białe conversy i wyszedłem na taras. Zamknąłem za sobą drzwi i zatrzymałem się przy nich mówiąc sobie.
„Raz się żyję”. Czym prędzej pobiegłem przez ulewę do domu obok. Tak właśnie do Louisa.
Chowając się pod daszkiem przy wejściu, zapukałem głośno do drzwi.
Otworzył mi zaspany Louis w samych bokserkach i czarnej koszulce. Na mój widok otworzył szeroko oczu i natychmiast wciągnął do środka. Cały się trzęsłem. Nie z tego powodu, że rzeczy miałem całe przemoczone, lecz dlatego, że ogromnie się bałem. Nic nie mówiąc Louis chwycił mnie za dłoń, łącząc nasze palce razem. Zaprowadził do swojego pokoju. Wyjął z szafy czystą i suchą koszulkę i spodnie od dresu. Od razu zdjąłem to co miałem na sobie i ubrałem się w jego rzeczy, wdychając śliczny zapach od nich bijący. Zauważyłem, że brunet cały czas mi się przygląda. Miałem jednak nadzieję, że nie zwrócił uwagi na moją ostatnią czynność. Usiadł na wielkim łóżku, które znajdowało się w tym pomieszczeniu i poklepał miejsce przy sobie. Nie zastanawiając się ani chwili wskoczyłem na miejsce przy nim. Objął mnie ramieniem i mocno do siebie przycisnął. Ja jedynie położyłem mu głowę na klatkę piersiową i zamknąłem oczy.
Po chwili się odezwał:
-Boisz się burzy prawda ? Dlatego tu przyszedłeś ?
-Tak. Zostawili mnie samego w domy już dzień wcześniej. A ja się strasznie boję tych huków i trzasków.
-Rozumiem. Zostaniesz ze mną na tę noc. Nie będzie ci przeszkadzało, że będziemy spać w jednym łóżku ?
-Nie. Nie mógłbym zostać sam.
-To dobrze. Zostanę.
Jeszcze mocniej przytulił mnie do siebie. W jego objęciach czułem się tak bezpiecznie. Nie zwracałem już uwagi na burzę. Liczył się tylko on. Wiem że to dziwnie mogło zabrzmieć, ale nie będę ukrywał prawdy. Sam jego widok przyprawiał mnie o zawroty głowy.
„Jest coś w tym chłopaku co przyciąga. Przed czym nie da się uciec i nawet nie zamierzam tego robić. To jest moje życie i mój czas. Będę robił co chcę” - z taką myślą zasnąłem u boku Louisa.