wtorek, 13 listopada 2012

Rozdział 6

*Paczałkami Harrego*


Po bardzo udanie spędzonym dniu z Louisem, kładąc się na kanapie w salonie, natychmiast zasnąłem. Obudził mnie dopiero dzwonek telefonu. Szybko wygrzebałem go z kieszeni spodni i spojrzałem na wyświetlacz, zdziwiłem się i za razem ucieszyłem widząc, że dzwoni moja rodzicielka. Oczywiście od razu odebrałem:
-Cześć mamo, co tam u ciebie ?
-Hej Harry, u mnie w porządku. Dlaczego nie zadzwoniłeś wieczorem ? Martwiłam się o ciebie. Powiedz mi lepiej jak się tam czujesz. Kelly jest dba o ciebie ? Jest miła ? - zaczęła zadawać masę pytań. Nie spamiętałem większości więc jakim cudem miałem na nie odpowiedzieć. Wykorzystałem chwilę, w której na moment przerwała dalsze wypytywania i bez namysłu palnąłem:
-Mamo jestem sam. Ich tu nie ma więc muszę sobie sam radzić.
-Jak to sam ? Co ty opowiadasz synku ? - słychać było w jej głosie narastającą złość.
-Tak wyszło. Tata z Kelly pojechali na wakacje po Europie i wracając wstąpią po Chrisa, który tymczasowo jest u babci.
-Zostawili cię samego w domu ? I wyjechali sobie na wakacje ? Bez ciebie ? Szczyt wszystkiego. Gdy tylko twój ojciec wróci daj mi znać, poważnie sobie z nim porozmawiam.
-Trochę sobie mamo poczekasz. Wyjechali wczoraj po południu, a wrócą przed rozpoczęciem roku szkolnego. Na koniec wakacji.
-I cały czas masz siedzieć tam sam ?
-Nie jestem sam. Poznałem fajnego chłopaka. Mieszka obok. Zaprzyjaźniliśmy się. Całymi dniami jestem poza domem, więc się nie nudzę.
-Ale nie zmienia to faktu, że jesteś niepełnoletni i przebywasz sam w domu.
-Mamo, nie traktuj mnie jak dziecko. Dam sobie radę. Jestem już duży.
-Wolałabym żebyś był teraz ze mną w Londynie.
Nagle zaświtał mi genialny pomysł.
-Jest na to rozwiązanie mamo.
-Jakie ?
-Dostałem kartę kredytową i jest na niej bardzo dużo ilość pieniędzy. Mogę do ciebie przylecieć w każdej chwili, jeśli tylko się zgodzisz.
-Naprawdę ? Mógłbyś ?
-Właśnie to powiedziałem.
-Byłoby wspaniale. Ale nie.
-Dlaczego ?
-Nie pozwolę ci lecieć samolotem, nawet takiego kawałka jak z Doncaster do Londynu, bez opieki dorosłego.
Kolejne padło olśnienie rozwiązujące moje problemy.
-Tylko że nie polecę sam. Louis jest pełnoletni. Przyleci ze mną. Co ty na to ?
-Jeśli tylko się zgodzi to czekam tu na ciebie.
-Oczywiście, że się zgodzi. Jest naprawdę wspaniały.
-Chętnie go poznam. Muszę już kończyć Harry. Zaczynam pracę za pół godziny. Napisz mi smsa jak już będziesz wiedział czy lecisz czy nie. Pa synku.
-Pa.
Włożyłem telefon z powrotem do kieszeni i udałem się do swojego pokoju. Musiałem się wykąpać i przebrać. Lada chwila mógł się pojawić Louis, a ja nadal byłem we wczorajszych rzeczach.
Tak jak postanowiłem tak też zrobiłem. Po dwudziestu minutach byłem już odświeżony i gotowy by przywitać Louisa. Zszedłem na dół, bo poczułem straszny ból brzucha. Spojrzałem do lodówki, ale nic ciekawego tam nie odkryłem. Poszperałem jeszcze tylko w szafach i wyjąłem dwa czekoladowe batoniki. Pochłonąłem je prawie momentalnie i ruszyłem w stronę salonu. Nie zdążyłem siąść na kanapie,bo już rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyłem je i ujrzałem jak zawsze wesołego Louisa. Miał typowy dla siebie strój, bo uwielbiał koszulki w paski i kolorowe rurki. Zaprosiłem go do środka. Na widok wnętrz mojego domu, szczena mu opadła na dół. Nie dziwię się. Sam kiedy po raz pierwszy zobaczyłem wystrój i sam dom zamurowało mnie. Więc nie ingerowałem w jego zachowanie. Poszedłem do kuchni i zabrałem sok oraz dwie szklanki, następnie postawiłem je na stoliku w salonie. Tym razem zwróciłem się już do ogarniętego Louisa siedzącego wygodnie na kanapie.
-Może obejrzymy jakiś film ?
-Dobry pomyśl.
-Fajnie. Jest wypożyczalnie w telewizorze.
-To siadaj. Razem coś znajdziemy.
Usiadłem na w niewielkiej odległości od chłopaka i zacząłem poszukiwania. Nic nie zwracało większej uwagi więc przeglądałem dalej. Natrafiłem na horror The Ring. Sama nazwa już przybierała mnie o dreszcze. Nie chciałem tego oglądać, lecz jak na złość Louis zabrał mi pilot i wcisnął przycisk PLAY. Podszedł do okien i spuścił rolety. W pokoju zapanowała ciemność pomimo tak wczesnej godziny. Jeszcze bardziej się przeraziłem. Strasznie bałem się horrorów, zdecydowanie wolałem oglądać seriale, filmy komediowe lub romantyczne. Trochę dziwnie jak na chłopaka, ale ja zawsze odstawałem od reszty swoim zachowanie i postrzeganiem niektórych rzeczy. Byłem delikatniejszy, słaby psychicznie i fizycznie. Byle upadek na wf'ie powodował ból i masę siniaków. Rówieśnicy śmiali się ze mnie i ciągle wyzywali od niedorajd i ciot, ale nie zwracałem na to większej uwagi. Z biegiem czasu przyzwyczaiłem się tych docinek. W liceum znudziło już im się prześladowanie mnie i w końcu miałem święty spokój.
Po co w ogóle roztrząsam stare problemy. Lepiej skupić się na teraźniejszości i możliwej przyszłości.
Spojrzałem na Louisa. Był zainteresowany filmem, który z tego co zdążyłem zauważyć na odtwarzaczu trwał już 15 minut. Każda scena ukazywana w nim w największym możliwym stopniu przerażała mnie. W pewnym momencie już nie wytrzymałem, przysunąłem się do Louisa i chwyciłem za rękę, przyciskając mocno do siebie. Oderwał się na chwilę od oglądania filmu i popatrzył na mnie z rozbawieniem w oczach. Głupio mi się zrobiło.
Wstałem i poszedłem do kuchni. Oparłem o blat i zamknąłem oczy. Było mi wstyd za moje zachowanie. Lecz nie myślałem, że Lou tak zaaraguję. Zazwyczaj mnie pocieszał, ale nigdy nie wyśmiewał.
Poczułem zimną dłoń na ramieniu. Prawie nie uderzyłem głową w sufit tak wystraszył mnie ten gest. Odwróciłem się w jego stronę i o mało co nie przywróciłbym nas obojga. Lou stał tak blisko, że czułem jego oddech na swojej twarzy, dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów. Ujął moją dłoń i spojrzał w oczy:
-Co się stało Harry ?
-Nic takiego. - znów posmutniałem. - Po prostu boję się takich filmów.
-Rozumiem już. Przepraszam, że się z ciebie śmiałem tak w salonie. Nie do końca wiedziałem o co ci chodzi. Myślałem, że chcesz się przytulić i udajesz wystraszonego. Tak naprawdę ten film jest bardziej śmieszny niż straszny. Nie sądziłem, że będziesz się go bał.
-Ten film jest śmieszny ? O mało zawału nie dostałem widząc ostatnią scenę. Jesteś chyba jakiś nienormalny, psychiczny.
-Wiem, ale za to mnie kochasz, co nie ?
Zrobiłem wielkie oczy na to co powiedział. Momentalnie spaliłem cegłę. Nie wiem dlaczego, przecież go nie kocham. Podoba mi się i … Chyba jednak coś w tym jest.
-Może wrócimy do oglądania ? - zaproponowałem, próbując zakryć swoją czerwoną twarz.
-Harry, nie musisz tego robić. Ten film nie jest wart twojej śmierci. - znowu się ze mnie nabijał.
-Wiesz mi, przeżyłbym.
-Jasne, jasne. - zmierzwił mi loczki. Pewnie wyglądałem teraz jak kompletny burak.
Wyminąłem chłopaka i wyłączyłem ten okropny film. Dopiero teraz zauważyłem ogromnych rozmiarów fortepian, stojący w lewym rogu pokoju. Czyżbym był ślepy ? Nie mogąc się powstrzymać poszedłem bliżej i usiadłem tak żeby móc grać. Zawsze marzyłem o tym by pójść do szkoły muzycznej, ale ojciec zawsze znajdował idealne wymówki, by zepsuć mi marzenia. Po kilku latach przestałem się dalej prosić i dałem za wygraną.
Niespodziewanie przy moim boku znalazł się Louis.
-Potrafisz grać ? - spytał
-Niestety nie. Bardzo bym chciał się nauczyć. - przyznałem z grymasem na twarzy.
-Dobrze się składa. Ja potrafię nieźle grać na fortepianie i gitarze.
-Zagrałbyś mi coś ?
-Jeśli chcesz.
Powoli i ostrożnie położył swoje smukłe palce na śnieżnobiałych klawiszach. Fortepian wydawał piękne kojące dźwięki. Już po pierwszych taktach poznałem piosenkę którą grał.
Zacząłem śpiewać. Słysząc mój głos Louis otworzył szeroko usta. Opanował się dopiero dochodząc do refrenu i dołączając do śpiewu ze mną. Teraz to ja byłem w szoku. Miał przepiękny głos. Taki delikatny, nieprzeciętny. Zupełnie różniący się od zwykłego męskiego głosu. Coś cudownego rozpływałem się. Do końca piosenki w moich myślach był tylko Lou. Namącił w tak krótkim czasie, w moim umyśle tak bardzo, że nie byłem w stanie powiedzieć kim jestem. To się robiło coraz bardziej skomplikowane.
Usłyszałem ostatnie dźwięki i fortepian ucichł. Pierwszy odezwał się Louis:
-Harry jaki ty masz wspaniały głos. Taki ochrypły, seksowny. Kociaku wymiatasz. - mówił śmiejąc się.
-Robisz sobie ze mnie jaja prawda ?
-Nie. Masz naprawdę wspaniały wokal. Mógłbyś zrobić dużą karierę.
-Mi to mówisz ? Słyszałeś sam siebie ? Jesteś niepowtarzalny.
-Przesadzasz. Po prostu lubię śpiewać. To mnie odpręża. Nic ciekawego.
-Mylisz się, bardzo.
-Koniec tematu, każdy z nas ma inne zdanie.
-Okej.
Przypomniało mi się, że przecież miałem z nim porozmawiać na temat Londynu. Tylko jak to rozegrać tak żeby się zgodził.
-Louis ?
-Tak ?
-Lubisz mnie ? - zacząłem niewinnie, trochę jak dzieci w przedszkolu.
-No jasne, że tak. Bardzo cie lubię.
-A zrobiłbyś coś dla mnie ?
-Oczywiście.
-Super. W takim razie lecisz ze mną do Londynu. O koszty się nie martw ja zapłacę mam kartę od ojca i masę kasy na niej. - widziałem że chce zaprotestować ale nie dałem chłopakowi dojść do słowa. - Rozmawiałem z mamą powiedziała, że bez ciebie nie mogę przyjechać. Jesteś dorosły więc dlatego się zgodziła. Poza tym nie zostawię cię w tym nudnym mieście samego. Ze mną będziesz się dobrze bawił w Londynie. Zaszalejemy. Zobaczysz nie będziesz żałował.
-Czy ja w ogóle mam jakiś wybór w tej sytuacji ?
-Myślę, że nie.
-W takim razie.. Kiedy mamy wylot ?


*Następnego dnia rano*
Louis spał u mnie. Dzień wcześniej się spakował więc od rana pojechaliśmy jego samochodem na lotnisko. Niedługo później siedzieliśmy już w samolocie.
Po około godzinie lotu byliśmy już na miejscu. Wzięliśmy bagaże, złapaliśmy taksówkę i ruszyliśmy do mieszkania babci. Pewnie już wcześniej wspominałem, ale mama przeprowadziła się do niej bo było im łatwiej finansowo, a poza tym nasze wcześniejsze mieszkanie było ojca i musiała się stamtąd wyprowadzić.
Kiedy stanęliśmy przed drzwiami do mieszkania czułem się szczęśliwy. W końcu byłem w miejscu które kochałem i było moim prawdziwym domem . Nie wahając się chwyciłem za klamkę i bez pukania wszedłem do środka. Tak jak podejrzewałem drzwi były otwarte. Wnieśliśmy z Louisem walizki i zawołałem:
-MAMO !! JESTEŚMY !!
Od razu pojawiła się przy mnie. Tak mnie zdusiła, że myślałem, że wyzionę tam ducha. Tak na 37- letnią kobietę to miała dużo siły.
-Harry nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę.
-Ja też się strasznie cieszę.
Przypomniałem sobie o obecności Louisa i zwróciłem się do obojga.
-Mamo poznaj Louisa. Louis to moja mama.
Podali sobie uprzejmie ręce
-Dziękuję ci Louisie, że zgodziłeś się tu przylecieć z Harrym. W ogóle dużo mi o tobie opowiadał. Wygląda na to, że musisz być naprawdę wspaniałym chłopakiem.
-Harry przesadza.
-Myślę że nie. - uśmiechnęła się promiennie. Teraz zwróciła się do nas obydwóch – Mam nadzieję, że nie będzie wam przeszkadzać, że macie jeden pokój i jedno łóżko. Niestety jest tylko jeden wolny pokój.
-Z mojej strony nie ma żądnego problemu.
-Bynajmniej z mojej również.
-Cudownie. To weźcie rzeczy i zaprowadź Harry, Louisa do pokoju na końcu korytarza. Wiesz gdzie.
Faktycznie wiedziałem. Otwarłem skrzypiące drzwi i prowadziłem gościa do środka. Pokój nie był duży, jednak w zupełności wystarczy nam na czas pobytu w Londynie.
Rozpakowaliśmy się i zmęczeni położyliśmy koło siebie na łóżku, wpatrując się w sufit.
Chwilę później usłyszałem pukanie do drzwi. Podciągnąłem się na łokciach i spojrzalem w ich stronę. Zobaczyłem mamę która na nasz widok zaśmiała się:
-Układanie rzeczy do szafy aż tak was zmęczyło ?
-Troszeczkę.
-Och... mężczyźni. - westchnęła. - Nie będę wam dalej przeszkadzać. Przyszłam tylko oznajmić, że nie będzie mnie cały dzień. Zaraz zaczynam pracę, a później wstąpię do Margaret ( mamy Emmy, są przyjaciółkami od ponad 10 lat ). Zostawiłam wam również pieniądze na stole w razie gdyby obiad wam nie smakował zjecie na mieście. To ja już idę.
-Czekaj mamuś.
-Co ? Naprawdę się śpieszę.
-Jesteś najlepsza. Kocham cię.
-Ja ciebie też skarbie. Pa chłopcy.
Wyszła z pokoju i już po chwili zostaliśmy zupełnie sami w mieszkaniu. Pierwszy zabrałem głos ja:
-Wstawaj Louis. Nie będziesz się wylegiwał do końca życia. Idziemy do galerii, a później do Milshake city.
-To chyba nie jest najlepszy pomysł. Dopiero przylecieliśmy.
-Ależ to był długi lot. No ja nie mogę. Zachowujesz się jak emeryt staruchu jeden.
-Jak mnie nazwałeś ? - oburzył się Louis. - Jestem tylko dwa lata starszy od ciebie.
-Wiem żartowałem. - mrugnąłem do niego na co tylko się zaśmiał pod nosem.

Udało mi się jednak namówić go na wypad na zakupy. Niedługo później chodziliśmy już po sklepach w poszukiwaniu czegoś wyjątkowego. Ja kupiłem sobie kilka T-shirtów z nadrukami, a Louis tylko nowe okulary. Wychodząc chyba już z 20 sklepu, z zaledwie 3 torbami, zamierzaliśmy udać się do kawiarni. Przy wyjściu z centrum handlowego na ławeczkach dostrzegłem znajomą postać. Zatrzymałem się by mieć pewność kto to.
Na ławce po mojej lewej stronie siedział nie kto inny jak Zayn Malik. Niegdyś najlepszy przyjaciel. Chciałem się przywitać w tym celu już zacząłem podążać w jego stronę, lecz to co wydarzyło się dalej totalnie mnie zaskoczyło i zamurowało. Z wielkim uśmiechem na twarzy podleciała do Zayna, Emma. Na jej widok mulat wstał i uściskał oraz na domiar złego namiętnie pocałował w usta.
Wtedy wszystko zrozumiałem. Mieli romans. Dlatego Emma nie zaaragowała na mój wyjazd. Było im to na rękę. Nie mogłem wytrzymać tego widoku. Upuściłem torby z zakupami i zacząłem biec jak najdalej stamtąd. Słyszałem za sobą krzyki Louisa, ale nie zwracałem na to większej uwagi.
Zatrzymałem się dopiero w parku, który bardzo dobrze znałem. Usiadłem na ławce pod ogromną płaczącą wierzbą. Niegdyś prawie każdego popołudnia przychodziłem tu z Emmą. To właśnie tu spytałem się jej o chodzenie. To właśnie tu po raz pierwszy się całowałe. I co najważniejsze to właśnie tu poznałem mojego byłego 9w tym momencie) przyjaciela.
Strumienie łez spływały mi po twarzy, ale nie zwracałem na to uwagi. Siedziałem tak długi czas nie zważając na nic co dzieję się wokół mnie. Dopiero kiedy poczułem ramiona obejmujące mnie w silnym uścisku, oprzytomniałem. Wiedziałem, że to Louis. Bo któżby inny. Wtuliłem się w niego i dałem całkowity upust emocją.
Sporo czasu minęło zanim pozwolił mi się wyswobodzić z objęć. Czułem się już dużo lepiej. Chciałem wytłumaczyć o co chodzi, lecz kiedy już otwierałem buzię, by coś z siebie wydobyć położył mi palec na ustach, tym samym nakazując być cicho. W sumie lepiej, nie miałem ochoty rozmawiać na ten temat. Wstawaliśmy z ławki i kierowaliśmy się w stronę mieszkania, kiedy zaczęła się burza.


Przepraszam z góry za ten rozdział. Zdaję sobie sprawę, że jest raczej słaby, ale nie miałam innego pomysłu na dalsze rozwinięcie. Obiecuję się poprawić i następny napisać o wiele lepszy.
Mam do was takie pytanie. Wolicie dostawać dwa krótsze rozdziały w tygodniu ? Czy jeden długaśny rozdział raz w tygodniu ? Odpowiedzi umieszczajcie w komentarzach. Czekam do niedzieli, bo najprawdopodobniej wtedy dostaniecie nowy rozdział.
I jeszcze jedno. Podoba się nowy wygląd bloga czy powrócić do starego ?
Dziękuję wszystkim za miłe komentarze.

Papa :D

12 komentarzy:

  1. Hej :) Zacznę od odpowiedzi na twoje pytania, póki pamiętam ;) Chyba wolę dłuższe rozdziały niż krótkie, a częściej. W tych drugich ciężko zbudować nastrój, bo po prostu nie ma czasu... Jednak zrobisz jak uważasz. Czasami wena nie wybiera...
    A nowy wygląd bloga bardzo mi się podoba. Zdjęcia u góry są wręcz idealne. Harry i Louis przechylający głowy pod tym samym kątem. I te uśmiechy... Po prostu boskie :)

    Nie wiem za co przepraszasz, bo mi się ten rozdział bardzo podobał. Nikt nie oczekuje od ciebie, by była akcja w każdym. Czasami trzeba mieć czas, by wprowadzić coś nowego. I pomysł z wyjazdem do Londynu bardzo przypadł mi do gurtu, a już zwłaszcza te "przymusowe" jedno łóżko ;) Moje zboczone drugie ja już zaciera ręce z radości :D Tyle możliwości nagle staje otworem...
    Nie mogłam też nie wspomnieć o tym jak strasznie rozczulił mnie Harry bojący się horrorów. Jakie to słodkie... Przyznam, że zdziwiła mnie reakcja Lou, ale gdy się po chwili wytłumaczył już nie miałam mu tego za złe. Może ja też bym tak pomyślała jak on? Gdy powiedział "za to mnie kochasz" na mojej twarzy zagościł taki uśmiech, że cieszyłam się ograniczeniami ze strony uszów ;) I znów ta moja wyobraźnia...
    Rozdział cudowny i nie waż się nawet myśleć inaczej. Z niecierpliwością czekam na kolejny. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego

    @KateStylees
    http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję ci Kate za takie miłe komentarze i opinie. Uwielbiam twojego bloga i twoje zdanie wiele dla mnie znaczy.
    :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę Ci powiedziec, że albo robisz mi na złość albo specjalnie ustawiłaś taką czcionkę xd
    Trochę musiałam się namęczyć, bo ledwo co widzę, ale okej ;)
    oczywiście widzę że wzięłaś sobie moją radę odnośnie wyglądu moje marchewiątko :* i mi się podoba ;>
    co do rozdziału: nie przepraszaj, bo wyszedł mi zajebiście, i że ty weny nie masz ? nie wykazuje na tp ;d
    jak ze mną piszesz to piszesz jak szalona o wszystkim, więc nie pieprz że ty weny nie masz czy czegoś :)
    nie jest słaby, jest przyzwoicie doskonały ;>
    czekam na dalej ;** .<33




    troszku się rozpisałam, wiem ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej..! Jestem twoją Nową czytelniczką ! .. uważam że wszystkie twoje rozdziały są świetne..! Niebywałe i dopracowane masz niebanalny styl pisania .. ! A teraz odpowiedź.. ja wolę jak piszesz jeden długi rozdział..Moim skromnym zdaniem tak jest fajniej.. a Blog wygląda rewelacyjnie..! nic nie zmieniaj.. jest dobrze tak jak jest.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Boskie <3
    Coraz więcej Larego ! *___*
    I love it !
    Nic dodać, nic ująć dla mnie jest zajebisty !!!! ;*
    Czekammm na next Larry ;D
    Pozdro600

    one-love-one-band-one-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli chodzi o długość rozdziałów to zdecydowanie preferuje te z większą ilością słów. Krótkie to, nim się zdążysz dobrze wczytać, już się kończą. Wygląd jest jak najbardziej okej :)

    Ogólnie nie lubię tematyki Larry'ego, ale to chyba jedyne opowiadanie, które mnie nie odpycha. Dodatkowo piszesz poprawnie, a to już ogromny plus, bo nie mogę czytać czegoś, gdzie jest błąd na błędzie. Oby tak dalej. Uwielbiam <3

    http://skip-the-sky.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. BOSKIE *.* słaby? no chyba nie! ;D
    Z A J E B I S T Y blog <3

    http://true-directioner-forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. OMG *__*
    Genialne, proszę szybko o nastepny rozdział.

    Black Sani

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowne opowiadanie. Przeczytałam wszystkie rozdziały. :D Ten rozdział jest genialny. :) Z niecierpliwością czekam na kolejny. :D Napewno będę często wpadać . ;D
    Co do Twojego pytania... Zdecydowanie wolę jeden długi rozdział na tydzień. ;D :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialne opowiadanie. Na odpowiedzi nei będe odpowiadać, bo przecież już jest po. :3 Ubustwiam ten rozdział. ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Booskiee *.* aż się wzruszyłam :')

    OdpowiedzUsuń