środa, 23 stycznia 2013

Rozdział 16

*Paczałkami Harrego*

Wiecie jak to jest się zakochać, prawda ? Gdy widzisz osobę swojego zainteresowania ciepło przechodzi przez całe ciało. Oczami rejestrujesz jak jej wygląd zmienia się z każdym dniem. Myślisz o niej od przebudzenia, aż po zaśnięcie, ale również w snach nie daje ci spokoju. Opanowuje cały twój umysł, ale nie masz nic przeciwko.
Kiedy okazuje się, że obiekt twoich westchnień odwzajemnia uczucie, serce wali tak mocno, jakby miało zaraz wyskoczyć z wnętrza. Poświęcasz tej osobie, każdą wolną chwilę. Staje się najważniejsza w całym twoim życiu. Nie wyobrażasz sobie dalszej egzystencji bez niej.
Lecz gdy znika z twojego życia, zbyt szybko i w tak bolesny sposób, wszystko w tobie umiera. Tracisz coś co było dla ciebie całym światem, jedynym promyczkiem nadziei.
Ja straciłem mój sens istnienia.
Wraz z wyjazdem Louisa, moje życie zupełnie się zmieniło. Ze szczęśliwego nastolatka, mającego plany na przyszłość, po uszy zakochanego, stałem się wrakiem człowieka.
Nie przespałem żadnej nocy od jego wyjazdu. Męczyły mnie koszmary. Budziłem się z krzykiem lub zlany potem.

Siadałem wtedy na parapecie i najzwyczajniej płakałem jak dziecko. Owszem obiecał, że po mnie wróci, ale nie miałem tej stu procentowej pewności, że dotrzyma słowa. Wierzyłem mu, ale z każdym dniem traciłem nadzieje.
Sama myśl, że nigdy miałbym już nie zobaczyć tego błysku w cudownych, lazurowych tęczówkach, olśniewającego, szerokiego uśmiechu, którym obdarowywał mnie każdego dnia. Tego idealnie wyrzeźbionego ciała, doprowadzającego mnie do rokoszy...
Wzdrygałem się wspominając jak mierzwił mi loki, delikatnie obejmował moje policzki ciepłymi dłońmi, jak całował moje nagie ciało.
Chociaż minęły już trzy miesiące od jego wyjazdu, wspominając o nim czułem ciepło jego oddechu na swojej szyi, czułem smak jego ust z taką pasją całującą moje spragnione wargi.
Tego wieczoru, gdy w pośpiechu pakował swoje rzeczy wziąłem jedną z jego ulubionych bluzek w paski. Cała była przesiąknięta jego słodkim zapachem. Po przyjściu do domu złożyłem ją i schowałem w bezpiecznym miejscu. To jedyne, co mi po nim zostało. Miałem cząstkę jego przy sobie.
Mając cokolwiek należącego do niego czułem się lepie, tak jakby był przy mnie.

Ojciec każdego wieczoru wzywał mnie do siebie do gabinetu. Na początku rozpoczynał spokojną rozmowę. Tłumaczył, że zauroczenie Louisem było czymś jednorazowym, że to nie było prawdziwe uczucie. Mówił, że mężczyźni mogą darzyć miłością tylko kobiety. Za każdym razem protestowałem, krzyczałem, nie dawałem się omamić. Wiedziałem jaki ma w tym cel.
Na początku tylko krzyczał, lecz z czasem posunął się do przemocy. Ledwo zdążyły zniknąć sińce po tamtym pamiętnym dniu, a ich miejsce już zajmowały nowe. Znacznie większe fioletowych plam zagościła na moich ramionach, plecach, brzuchu i nogach.
W szkole unikałem ćwiczenia na zajęciach sportowych. Bałem się, że ktoś może cokolwiek zauważyć.
Od rozpoczęcia roku minęły dwa miesiące. Wszyscy w klasie zaprzyjaźnili się ze sobą, wykluczyli tylko mnie.
Na lekcjach siedziałem sam. Nikt się do mnie nie odzywał. Szczerze przyznam pasował mi ten układ. Nie szukałem nowych przyjaciół. Miałem nauczkę. Przez Emme i Zayna zacząłem inaczej patrzeć na niektóre sprawy. Przestałem się przejmować tym jak postrzegają mnie inni.
Idąc po korytarzu widziałem pogardliwe spojrzenia rówieśników. Nie wiedziałem o co im chodzi. Możliwe, że dotarły do nich jakieś plotki na temat mojej osoby, ale w to wątpiłem. Nikt oprócz mnie i Lou nie wiedział o naszym związku. On nie miał tu przyjaciół , zresztą tak jak ja. Ale szkoła to był mój najmniejszy problem. Kilka godzin posiedziałem na lekcjach, udając zainteresowanie i wracałem do domu. Tam dopiero zaczynało się najgorsze.
Póki miałem zajęcie moje myśli odbiegały od Louisa. Uśmiechałem się, czasem żartowałem, ale wystarczyło, że zamknąłem za sobą drzwi w pokoju i wszystko wracało ze zdwojoną siłą.

Pewnej nocy już nie wytrzymałem. Znów siedziałem z gitarą na łóżku śpiewając piosenkę , która niedawno napisałem. Była to pierwsza piosenka mojego autorstwa. Łzy leciały z moich oczu strumieniem. Przepełniał mnie ogromny ból. Tak bardzo tęskniłem. Marzyłem by kiedykolwiek móc znowu go spotkać i zaśpiewać mu tę piosnkę. Była skierowana do niego. Najważniejszej dla mnie osoby na całym świecie.

Can't believe your packin' your bags
Tryin' so hard not to cry
Had the best time and now it's the worst time
But we have to say goodbye
Don't promise that you're gonna write
Don't promise that you'll call
Just promise that you won't forget we had it all

Cause you were mine for the summer
Now we know its nearly over
Feels like snow in september
But I always will remember
You were my summer love
You always will be my summer love


Wish that we could be alone now
If we could find some place to hide
Make the last time just like the first time
Push a button and rewind
Don't say the word that's on your lips
Don't look at me that way
Just promise you'll remember
When the tide is grey


Cause you were mine for the summer
Now we know its nearly over
Feels like snow in september
But I always will remember
You were my summer love
You always will be my summer love


So please don't make this any harder
We can't take this any farther
And I know there's nothin' that I wanna change change...


Nie mogłem po raz kolejny powstrzymać łez. To mnie przerosło.
Wyjąłem żyletkę z szafki w łazience. Zamknąłem za sobą drzwi i zakluczyłem. Usiadłem na zimnych płytkach.
Jeden ruch, drugi , trzeci, czwarty.... i tak kilkanaście razy. Nacinałem skórę nadgarstka i jasno czerwona ciecz wypływała z głębokich, długich ran. Ból który sprawiała mi ta czynność była niczym z tym jaki sprawiało mi wspominanie tego przystojnego 19-latka.
Myślałem że jestem silny. Myślałem że dam sobie radę. To ja kazałem mu wyjechać. Ale wszyscy doskonale wiedzieliśmy, że to było jedyne sensowne rozwiązanie tej sytuacji. Ojciec prędzej zabił, by nas, niż pozwolił byśmy byli razem.
Zniszczył mi życie. Pozbawił mnie wszystkiego co dla mnie najważniejsze.
Najpierw odseparował mnie od mamy teraz znęcał się nade mną i psychicznie i fizycznie, tylko dlatego, że pokochałem kogoś tej samej płci. Był zbyt ślepy, by zrozumieć jak wielka i wyjątkowa więź łączyła mnie z Tomlinsonem. Rozumieliśmy się bez słów. Byliśmy dla siebie stworzeni.
A teraz ? Po raz kolejny siedzę pod ścianą skulony, z opuchniętymi od płaczu oczami, z pociętą, zakrwawioną ręką. Było mi trudno, tak cholernie trudno i ciężko.
Tak bardzo chciałbym usłyszeć jego głos. Dowiedzieć się co u niego. Jak się trzyma. Czy tęskni tak samo jak ja. I co najważniejsze czy wróci do mnie ?!

Po chwili dotarł do mnie jeden fakt. Od kilku godzin byłem sam w domu. Ojciec z Kelly i Chrisem pojechali na przyjęcie.
Wybiegłem niczym strzała z pokoju i zbiegłem po schodach o mało nie spadając z nich. Rozejrzałem się po salonie. Niestety nie było tam tego, czego szukałem. Wpadłem do kuchni. Omiotłem ją wzrokiem. Znowu nic nie znalazłem. Już zrezygnowany chciałem wychodzić, lecz w ostatniej chwili na ścianie dostrzegłem wiszący obiekt moich poszukiwań.
Chwyciłem za słuchawkę, wybrałem dobrze znany mi numer i cały podenerwowany, a z drugiej strony szczęśliwy czekałem na sygnał połączenia.
Po trzech sygnałach usłyszałem zachrypnięty, ale jakże seksowny głos:

-Halo ? Halo jest tam ktoś ?

-Heej Lou. - wyszeptałem przez zły szczęścia.




*Oczami Louisa*

Kolejny ponury dzień w Londynie. Kiedyś to miasto wydawało mi się takie barwne i radosne. Teraz każdy dzień tutaj przyprawiał mnie o nudności. Rutyna mnie przytłaczała. Od rana zajęcia na uczelni. Później kilka godzin w kawiarni, nauka do późnej nocy, chwila na sen i tak w kółko. Ale to nie było najgorsze.
Nie mogłem przestać myśleć o Harrym. Przed oczami wciąż stawał mi obraz jego pobitej, zakrwawionej twarzy. Przepełnionej bólem, cierpieniem i troską. Ten wspaniały, zawsze radosny i pełny optymizmu chłopak, wyglądał jak siedem nieszczęść. A ja idiota go tam zostawiłem.

Od mojego wyjazdu nie kontaktowaliśmy się. Dzwoniłem wiele razy na jego numer lecz nikt nie odbierał. Po dwóch miesiącach dałem sobie spokój.

Nie byłoby dnia w którym nie myślałbym również nad obietnicą którą mu złożyłem. Obiecałem wrócić i zrobię to. Nie ma opcji bym dał za wygraną. Będę walczył o naszą miłość. Jest wyjątkowa i nikt nie może temu zaprzeczyć.

Wspomnienia nie dawały zapomnieć o nim ani na chwilę. Idąc po mieście mijałem wielu ludzi. Moją uwagę zawsze zwracały uwagę osoby o pokręconych włosach. Zawsze przyglądałem im się mając nadzieję, że może kiedyś jedna z tych osób okaże się moim najukochańszym Loczkiem.
Miałem wyrzuty sumienia. Gdybym wtedy nie zgodził się na ten jakże cudowny stosunek, Emma nie miała by dowodów na to, że coś nas łączy. Nie pokazałaby ojcu Harrego tych nieszczęsnych zdjęć i teraz mógłbym cieszyć się swoim chłopakiem.
Harreh nie zasłużył na to całe zło, które doznał od losu. Najpierw rozwód rodziców, a teraz to. Wiem jakim uczuciem mnie darzy. Ja czuję dokładnie to samo.
Cierpiał a ja razem z nim. Każdego wieczoru przeglądałem zdjęcia, które robiliśmy sobie niedługo przed rozstaniem. Oboje wyglądaliśmy na bardzo szczęśliwych, bo wtedy właśnie tacy byliśmy. Przepełniała nas wzajemna miłość. Żaden z nas nie podejrzewał, że to się aż tak szybko skończy. Łzy niemiłosiernie cisnęły się do moich oczu. Wcześniej starałem się je powstrzymywać i nie pokazywać swojej słabości, ale teraz nie zważałem na nic.
Tęskniłem, z każdym dniem coraz bardziej.
Pragnąłem po raz kolejny poczuć łaskotanie loków na swojej szyi, gdy wtulał się w nocy we mnie. Chciałem poczuć jego usta na swoich, tak bardzo już spragnionych jego dotyku. Chciałem zobaczyć szeroki uśmiech i dołeczki nim wywoływane, na twarzy Harrego. Jaka nie byłaby dla mnie nie miła sytuacja, wystarczył jeden uśmiech tego małolata, a ja już śmiałem się razem z nim. Zarażał optymizmem i dzięki niemu moje życie znów nabrało sensu. Dzięki niemu zapomniałem o bólu i zmartwieniach. Zawsze powtarzał, że trzeba żyć chwilą, bo życie jest za krótkie, by martwić się najmniejszymi głupotami.

Dawał mi takie rady, a sam się do nich nie stosował. Przejmował się każdym słowem krytyki, każdym źle zrozumianym gestem. Podczas naszego krótkiego związku, wiele razy zdążyliśmy się pokłócić i zranić, ale po burzy zawsze wychodzi słońce, czyż nie ?
Daliśmy sobie w tak krótkim czasie tyle szczęścia, dobra i przyjemności, że trudno to sobie wyobrazić. Nigdy przy nikim, nawet przy Niallu nie czułem się taki wyjątkowy i kochany. Młody Styles kochał mnie całym sercem i duszą, dokładnie tak jak ja jego.
Za każdym razem patrząc w jego zielone, hipnotyzujące oczy, zachodziłem w głowę, jak taki chłopak jak on mógł obdarzyć, takiego zwykłego, niczym nie wyróżniającego się kujona, tak silnym uczuciem.

Na same wspomnienia wstrząsnęła mną kolejna fala płaczu. Nie radziłem sobie, a chociaż w ten sposób dawałem upust wszystkim swoim emocją, które kłębiły się w moim wnętrzu.
Po wielu godzinach męczarni udało mi się uspokoić. Wstałem z łóżka. Było już bardzo późno i powinienem już spać, ponieważ zaczynałem zajęcia bardzo wcześnie. Jednak nie byłem w stanie. Podszedłem do dużego lustra stojącego w rogu pokoju.
Przeraziłem się na widok chłopaka w odbiciu.

Miejsce uśmiechniętego, ubranego zawsze w kolorowe spodnie i bluzki w paski, zajął chłopak o czerwonych, podkrążonych oczach, od płaczu i nieprzespanych nocach. Ubrany w za duże jeansy i koszulkę.

Od dalszego wpatrywania się w tego załamanego chłopaka, wyrwał mnie dźwięk telefonu. Nie patrząc na wyświetlacz odebrałem.


-Halo ? - powiedziałem po chwili. - Halo ? Jest tam ktoś? - nadal cisza. Już chciałem się rozłączyć, ale usłyszałem głos na którego dźwięk serce przestało mi bić.

-Heej Lou.

-Harreh ? - wyszeptałem powstrzymując łzy.

-Tak Lou. Tęsknie za tobą. Proszę zabierz mnie stąd. Nie wytrzymam dłużej. - czułem jakby serce mi pękało. Ton jego głosu i ból wymieszany z rozpaczą, spowodował, że łzy w coraz większej ilości skapywały z mojej twarzy.

-Harreh. Ja zabrałbym cię choćby jutro, ale nie mogę. Wiesz, że twój ojciec mi na to nie pozwoli. Jeśli by nas przyłapał oberwalibyśmy obydwaj. Nie zniósł bym myśli, że przeze mnie coś ci się stało.

-Louis... on nadal mnie bije. Nie przestał. Próbuje przekonać mnie, że nasze uczucie jest chore. Że nie można kochać osoby tej samej płci. Sprzeciwiałem się temu, a on... - urwał i słyszałem jak szlocha.
- Bez względu na to, co będzie się dalej działo pamiętaj, że jesteś dla mnie wszystkim. I nie wierz w ani jedno słowo twojego ojca. To co jest między nami jest czymś wyjątkowym.

-Proszę, błagam wróć.
-Zrobię to jak najszybciej. - przyrzekłem. - Ale ja też chcę cię o coś poprosić kochanie.

-Zrobię co tylko zechcesz.

-Nie płacz już więcej. - poprosiłem. - Nie mogę znieść myśli, że cierpisz. Mnie też dużo kosztuje ta sytuacja, a to nie ułatwia mi dojścia do siebie.

-Dobrze Boo. Jednak ja wymagam tego również od ciebie.

-Kocham cię Harreh.

-Ja ciebie mocniej Lou.

-Mogę dzwonić na ten numer ? - zapytałem mając nadzieję, że będziemy mieć chociaż jeden sposób na kontaktowanie się.

-Nie... tata mógłby odebrać. Ale mam pomysł. - urwał. - muszę teraz kończyć. Przyjechali. Skontaktuje się z tobą. Trzymaj się Louis. Tęsknie za tobą.

-Ja za tobą też Harry.

Po tych słowach usłyszałem sygnał zakończonej rozmowy. Opadłem na podłogę. Spojrzałem na wyświetlacz, gdzie było zdjęcie moje i Harrego, całujących się.
Wiem, że obiecałem, że nie będę płakał, ale to były łzy szczęścia.



piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział 15

*Paczałkami Harrego*

Leżeliśmy w na łóżku, ciężko dysząc. Patrzyłem na Lou z ogromnym uśmiechem. Widziałem zadowolenie i spełnienie wymalowane na jego twarzy. Wiedział jak wielką przyjemność sprawił mi tym co zaszło parę minut temu. Wiedział jak tego pragnąłem. Spełnił moje marzenia i na pewno również swoje.
Odgarnąłem niesforne włosy z jego twarzy i pocałowałem czule w usta. Odwzajemnił pocałunek i wciągnął na siebie. Po raz kolejny tego dnia nasze ciała stykały się ze sobą. Znów tworzyliśmy jedność, a ja czułem narastające podniecenie. Do jakiego on mnie stanu doprowadza ?
Chcąc uniknąć niezręcznej sytuacji zsunąłem się z niego i zacząłem wzrokiem śledzić pokój mojego chłopaka. Szukałem  moich rzeczy, ale na nic się nie natknąłem.
'Oczywiście, przecież wszystko zostało w łazience' – przypomniałem sobie.
Próbowałem wstać, lecz silne dłonie Louisa w ostatniej chwili złapały mnie w pasie i z powrotem upadłem na materac.

-Gdzie się wybierasz, kociaku ? - wymruczał słodko Lou, wprost do mojego ucha.

-Muszę się już zbierać. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale spałem poza domem i nikomu nic nie powiedziałem. - wytłumaczyłem.

-Zostań chociaż jeszcze chwilę. Proszę. 

-Nie mogę Lou. Wierz mi, że gdybym miał wybór leżałbym tu z tobą do końca życia. Ale wybacz nie mogę.

Czułem na sobie wzrok Louisa, kiedy nagi kierowałem się do drzwi. Wiedziałem, że chciał mieć mnie teraz przy sobie. Ja też najchętniej tonąłbym w jego objęciach, napawając się jego słodkim, przyjemnym zapachem i ciepłem ciała. Lecz dzisiaj nie było nam to dane. 
Wchodząc do łazienki doznałem szoku. Moje spodnie i koszulka leżały w wannie, w zimnej wodzie. Zawsze musi mi się coś takiego wydarzyć ? Jak pech to pech.
Zrezygnowany wróciłem do pokoju Tommo. 

-Mógłbyś pożyczyć mi jakieś rzeczy ? - zapytałem zawstydzony i pytaniem i tym, że stoję przed nim całkiem nagi. 

Siedział na fotelu pod oknem w bokserkach i koszulce. Chyba nad czymś rozmyślał. 
Przeniósł na mnie wzrok i szeroko uśmiechnął. 

-Nie potrzebne ci rzeczy Loczek. Tak wyglądasz najpiękniej. - przez to zawstydziłem się jeszcze bardziej, to i tak krępująca sytuacja,a on mi jeszcze wychodzi z takimi tekstami. 

-Harry czy ty się czerwienisz ? 

-Nie gadaj już tyle i daj mi coś do ubrania. - zaczynałem się irytować. 

-Dobrze nie denerwuj się. Pamiętasz, co mi mówiłeś ? Złość piękności szkodzi. - pogłaskał mnie po policzku, chwycił za dłoń i pociągnął w stronę garderoby. 

-Hmmm... w co by cie tu ubrać. - cichutko pomrukiwał pod nosem, przeglądając rzeczy. 

Zauważyłem że ma mnóstwo ubrań i prawie wszystko to koszulki w paski i kolorowe spodnie. 

-Masz... - podał mi kremowy sweter i granatowe rurki. - Myślę, że będą ci dobre. Teraz jeszcze tylko bielizna. 

Wyjął z szuflady bokserki i rzucił w moją stronę. Złapałem i ubrałem. Spodnie Tomlinsona były mi dość obcisłe, za to sweter pasował idealnie. Lou ma cudowną pupę i przylegające spodnie wyglądają na nim na prawdę świetnie, ale do mnie nie pasowały.
Ostatni raz przejrzałem się w lustrze. W odbiciu oprócz siebie zauważyłem również Tommo.
Kolejny raz przyglądał mi się ze smutną miną. Czułem się winny. Zepsułem tak wspaniały moment, ale musi mnie zrozumieć. 
Odwróciłem się w jego stronę. 
Dłuższy czas patrzyliśmy sobie w oczy. Znowu zatonąłem w tych wielkich lazurowych tęczówkach. Miał najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek widziałem w swoim życiu. To nie tak,  że byłem w nim zakochany i dlatego wszystko, co się z nim kojarzyło, było dla mnie czymś idealnym. Byłem obiektywny. On naprawdę grzeszył taka urodą.
Przyciągnąłem go do siebie w mocnym uścisku i głaskałem po plecach. 

-Harreh, mam złe przeczucia. - wyszeptał mi do ucha. 

Zdziwiony odsunąłem się lekko, by widzieć jego twarz. Jedna samotna łza spłynęła po jego policzku. Pocałowałem miejsce w którym się zatrzymała i z powrotem przeniosłem wzrok na jego twarz. 

-Kocham cię Lou. Najbardziej na świecie.

-Ja ciebie też Hazz.

Musnąłem przelotnie jego wargi i wyszedłem z domu mojego chłopaka.
Na dworze robiło się już dość ciemno. Nie wiedziałem, która jest godzina, ale można wywnioskować, że dość późna.
Otwierając drzwi słyszałem głośne śmiechy dochodzące prawdopodobnie z salonu.
Emma z ojcem opowiadali sobie różne śmieszne historyjki, a ja stałem drzwiach i przyglądałem im się z zaciekawieniem. Wszyscy dobrze dogadywali się z moją rodziną. Louis i Emma rozmawiali, żartowali, śmiali się razem z moim tatą. Zachowywali się jakby to oni byli jego dziećmi, a ja byłem w tym momencie tym obcym. Dziwnie się z tym czułem. Zupełnie jakbym był odrzucony i niepotrzebny.
Chcąc zostawić ich w spokoju skierowałem się po schodach do swojego pokoju. Zatrzymał mnie jednak cichy głos Kelly.

-Harry moglibyśmy chwileczkę porozmawiać ? - poprosiła.
Zdziwiło mnie ton jej głosu. Zazwyczaj przepełnia ją radość i łagodność. Tym razem było inaczej. Z zainteresowaniem podążyłem za nią do pomieszczenia na samym końcu domu. Nigdy tam nie byłem, ale podejrzewałem, co może się tam znajdować.
Przepuściła mnie pierwsza w drzwiach i wchodząc zamknęła je za sobą na klucz.
Tak jak myślałem. Znajdowaliśmy się w średniej wielkości pokoju, biurze mojego ojca.
Usiadłem na ciemnej, skórzanej kanapie, Kelly zasłoniła rolety, zapaliła małą lampkę
i podeszła do mnie.

-Musimy porozmawiać. - powiedziała, gładząc mnie po ramieniu.

-Dobrze, ale o czym ?

-O Louisie.

-Dlaczego właśnie o nim ? - zapytałem, niezwykle zaskoczony jej pytaniem.

-Ja wszystko wiem Harry.

-Jak to ? - pogłębiło się moje zdziwienie.

-Louis tutaj kiedyś przychodził. Zajmował się Chrisem, pomagał mi w domu. To wspaniały i uroczy chłopak. Lecz jest inny, prawda ? - spojrzała na mnie z delikatnym uśmiechem. - Jest taki delikatny i uczuciowy. Domyśliłam się już dawno temu. Nigdy nie przeszkadzała mi jego odmienność. Ale teraz pojawiłeś się ty i widzę, że coś was łączy. Da się wyczuć tą więź między wami. Spędzacie, każdą wolną chwilę w swoim towarzystwie. I to jak na siebie patrzycie, z takim wzajemnym uczuciem, zaufaniem...nie wiem jak mam to określić. - westchnęła.
A ja co raz bardziej byłem przerażony tym co mówiła. Wynikało z tego, że wie iż jesteśmy z Louisem parą. Kolejna komplikacja.

-Kelly powiedź w końcu do czego zmierzasz. - zaczynałem się niecierpliwić.

-Wiem Harry, że ciebie i Louisa coś łączy. Jednak zamiast snuć domysły chciałabym to usłyszeć od ciebie. Po prostu się przyznaj. Ojciec o niczym się nie dowie, przysięgam. Jednak ja jestem świadoma, co się tu dzieje i w niektóre sprawy chciałabym być wtajemniczona, by uniknąć w przyszłości nie miłych sytuacji.

Przeniosłem wzrok na dłonie. Wstydziłem się komukolwiek opowiadać o tym co łączy mnie z Louisem. To nasze ukrywanie się, tajemniczość była pociągająca. Ten związek był tylko nasz. Nikt się nie wtrącał, nie ingerował, bo nikt o niczym nie wiedział.
Przynajmniej tak mi się wydawało. Lecz skoro ona się wszystkiego domyśliła nie było powodu, by przed nią cokolwiek ukrywać.

-Okej Kelly, ja i Louis jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale również od niedawna jesteśmy razem. Kocham go najmocniej na świecie i zależy mi na nim. - powiedziałem na jednym wdechu.

-To wspaniale Harry. Pasujecie do siebie, naprawdę. I nie myśl teraz, że chcę cię w ten sposób okłamać i do siebie przekonać. Tak nie jest.
Szanuję odmienność seksualną innych ludzi. Ja również w przeszłości próbowałam wszystkiego, jeśli wiesz o czym mówię. - uśmiechnęła się do mnie szeroko. Również odwzajemniłem ten gest. - Dziwi mnie jednak sprawa z Emmą. Twój ojciec zaprosił ją do nas, ponieważ chciał byście byli z powrotem razem. To by znaczyło, że wcześniej coś was łączyło, tak ?

-Przed moim przyjazdem tutaj byliśmy pół roku ze sobą. Była moją pierwszą dziewczyną. - przyznałem.

-Mhm. Już rozumiem. Teraz już znasz powód jej przyjazdu tutaj. Jestem jednak pewna, że ona ma inne zamiary. To dziwna osoba. Przyglądam jej się uważnie. Jest w niej coś niepokojącego. Naprawdę uważaj Harry. I za żadne skarby świata nie wyjawiaj jej, co łączy cię z Tomlinsonem. Może i ja jestem tolerancyjna, ale twój ojciec z pewnością nie. Nie znasz go Harry.
-
Co masz na myśli Kelly ?

-Tego ci nie powiem. Wolę, żebyś się nie dowiedział i nigdy nie poczuł na własnej skórze. - wyraz jej twarzy zmienił się podczas wzmianki o tacie. Nie chcąc naciskać nic już nie powiedziałem.

-Dziękuję ci za to, że tak podeszłaś do całej sprawy. Muszę cie również przeprosić. Byłem nie sprawiedliwy w stosunku do ciebie. Jesteś wspaniała, a ja źle cię traktowałem. Za czyny i zachowanie mojego ojca obwiniałem ciebie. Bardzo za to przepraszam i jest mi głupio.

-Całkowicie rozumiem twoje zachowanie Harry. Jestem dla ciebie obcą osobą. Nie musisz przepraszać. Mam nadzieję, że teraz zmienisz o mnie zdanie i będziemy mieli lepsze relacje.

-Oczywiście. Bardzo bym tego chciał. - przyznałem.

Wstaliśmy z kanapy. Kelly już chciała wychodzić, ale mocno ją do siebie przytuliłem. Nie wiem dlaczego to zrobiłem, ale czułem, że powinienem. Ona tylko głośno się zaśmiała i odwzajemniła gest.
Kiedy wychodziliśmy z pokoju, dalej rozmawialiśmy, zaproponowałem jej pomoc przy kolacji. Oczywiście się zgodziła.
Po jakiejś godzinie wszystko było gotowe.
W czwórkę zasiedliśmy przy stole. Nikt się nie oddzywał, prócz mnie i Kelly. Opowiadała o tym jak było na wakacjach i poinformowała mnie, że za trzy dni jadą po Chrisa, do Londynu i jeśli chce mogę z nimi jechać. Spodobał mi się ten pomysł, ale to znaczyłoby rozłąkę z Louisem. Odmówiłem, tłumacząc się chorobą lokomocyjną.
Po posiłku pozmywałem naczynia i wytarłem ręcznikiem.
Tata z Kelly poszli na spacer. Czyli zostałem w domu sam z Emmą.
Zastanawiałem się, co miała na myśli narzeczona mojego ojca, mówiąc, że Em ma złe zamiary.
To znaczy sam przeczuwałem jakieś drugie dno tej wizyty, ale nie sądziłem, że oprócz mnie i Louisa, ktoś jeszcze to zauważył.
Zamyślony udałem się do swojego pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi i rzuciłem na łóżko.

-Czym się tak zmęczyłeś Harry ? Czyżby Louis dał ci wycisk ? - usłyszałem znajomy głos.

Poderwałem się na równe nogi i zmierzyłem wzrokiem cały pokój. Na fotelu siedziała Emma. Przyglądała mi się z cwaniackim uśmiechem .

-Jak się tu znalazłaś ? Masz swój pokój.

-Nie zaprzątajmy sobie teraz tym głowy. Odpowiedź lepiej na moje wcześniejsze pytania.

-Nie odpowiem, bo nie wiem o co ci chodzi.

-Doskonale wiesz. Oh, Harry nie sądziłam, że nasze zerwanie tak na ciebie wpłynie. - westchnęła. - To znaczy wiedziałam i byłam pewna, że się załamiesz, ale nie sądziłam, że aż tak.

-O czym ty do mnie mówisz Emma ?

-To zerwanie tak cię załamało, że stałeś się pedałem ? Obrzydliwym gejem, który pieprzy się z drugą obleśną ciotą ? - widziałem pogardę w jej oczach.

Do moich napłynęły łzy. Raniły mnie te słowa. Obrażała nie tylko mnie , ale i Louisa.
Teraz już wszystko zrozumiałem. Chciała zemsty tak ? Tylko za co ? Nic jej nie zrobiłem. Ona mnie zraniła.
Ale skąd wie o mnie i o Louisie ?

-To nie twoja sprawa ! - odwarknąłem.

-Owszem moja. Widzisz zostałam tu zaproszona. Wspaniale się złożyło. Miałam pewien plan. Chciałam się odegrać na twoim chłoptasiu. Miał być o ciebie zazdrosny. Chciałam cię kolejny raz poderwać i pokazać, że jestem lepsza od niego. Ale wszystko zepsułeś. Wybiegłeś za nim i się najwidoczniej pogodziliście. No i mój plan nie wypalił.
Postanowiłam dać temu spokój. Ale...hmmm.. Dzwoniłam do ciebie, ale nie odbierałeś. Coś mnie podkusiło i poszłam do Tomlinsona. Drzwi były zamknięte, więc poszłam na ogród. Tam tez wszystko pozamykane. Zauważyłam drabinę i nią weszłam na balkon.
Przez okno nikogo nie dostrzegła. Już chciałam wracać, ale wtedy do akcji weszliście wy. No nie powiem ciałko to ten twój pedałek ma niezłe. I ty zresztą też. Szkoda tylko, że marnuje się na zabawy z chłopcami.
Mam kilka wspaniałych fotek i nie zawaham się ich pokazać pewnej osobie. Czyż to nie plan doskonały ? Niestety przy tym wszystkim zranię nie tylko Louisa, ale i ciebie. Kochanie ale to dla twojego dobra. Może fiuty wylecą ci z główki i znów staniesz się normalnym nastolatkiem.

Zaniemówiłem. Jaka z niej podła osoba. Myślałem, że się zmieniła. Że wtedy na placu szczerze mnie przepraszała. Ale to była tylko część jej planu, w który zapewne Malik tez był wplątany. Co za paranoja.
Miałem nadzieję, że wszystko będzie jak dawniej. Myliłem się. W końcu jak to, niektórzy powtarzają nadzieja matką głupich .
Zbliżyłem się do dziewczyny nie potrafiąc opanować szarganych mną emocji. Gotowało się we mnie na samą myśl, że ona chce się zemścić na moim chłopaku. W dupie miałem to, że mi też się oberwie. Interesowało mnie tylko dobro Louisa. On był najważniejszy.

-Po co ci to Em ? Co tym osiągniesz ?

-A wiesz mi że dużo. Odpłacę się za, to co zrobił twój kochanek.

-Louis coś ci zrobił ? O jestem bardzo ciekawy co.

-Pamiętasz sytuację pod galerią ? - skinąłem głowa. - Zrobił mi i Zaynowi, wielki wykład jacy to nie jesteśmy podli itd. Uderzył Zayna w twarz i poszedł za tobą. Wtedy Malik nagle zaczął mieć wyrzuty sumienia i na drugi dzień ze mną zerwał. Rozumiesz ? On ze mną zerwał przez tego nic nie wartego śmiecia.

-Nie masz prawa tak o nim mówić. - warknąłem.

-Mam prawo i będę mówiła to co mi się podoba. Jest nic nie wartym karaluchem, którego powinno się już dawno rozdeptać. Odebrał mi chłopaka. Naprawdę go kochałam. Nie to,co ciebie. Miałam cię bardziej jak przyjaciela, jak brata. Teraz brzydzę się ciebie. Na samo wspomnienie, że cię całowałam w usta, w te którymi obciągasz teraz Louisowi, rzygać mi się chce.

-Zamknij się już ! Jedyną osobą którą powinnaś się brzydzić, jesteś ty sama. Jak ty jeszcze możesz patrzeć na siebie w lustrze ? Jesteś zwykłą szmatą, rozumiesz ? Jesteś nic nie warta.
Nigdy nawet do pięt nie dorośniesz Louisowi, a na Zayna i na mnie nigdy nie zasługiwałaś. Cieszę się, że Malik przejrzał na oczy i cię zostawił. Dobrze ci tak. I radze nie zbliżaj się do Louisa, bo źle się to dla ciebie skończy przysięgam.

-Co ty mi możesz zrobić Harry ? Odpowiem za ciebie... Nic.

-Chcesz się założyć ?

-Owszem.

Nie panując już kompletnie nad sobą, podszedłem do niej bardzo blisko i zamachnąłem się mocno. Moja dłoń zatrzymała się na jej policzku. Tak mocno ja uderzyłem, że zauważyłem łzy w jej oczach.
Nie czułem poczucia winy. Zasłużyła sobie na to, a nawet na więcej.

-Teraz to już na pewno tego pożałujesz Styles, przysięgam.

Doszedł do mnie dźwięk otwieranych się drzwi. Emma spojrzała na mnie z uśmieszkiem i wybiegła z pokoju. Zbiegła po schodach i zaczęła z kimś rozmawiać.
W tej chwili dotarło do mnie do chce zrobić.



*Oczami Louisa*

Siedziałem w swoim pokoju, na fotelu pod ścianą. Przeglądałem podręczniki. Miałem po wakacjach egzamin i powinienem się na niego przygotować, ale zamiast skupić się na sprawach przyziemnych, moje myśli krążyły wokół jednej osoby.
Wspomnienia z ostatnich kilku godzin uderzały we mnie z ogromną siłą. Spełniło się to o czym marzyłem, a z drugiej strony to, czego tak strasznie się bałem.
Czułem jak przy każdym moim ruchu ciało Harrego się napina. Wiedziałem, że sprawiam mu ból, a on próbował to przede mną ukryć. Chciał to w końcu zrobić.
Dopiero po pewnym czasie całkowicie się rozluźnił i obojgu z nas to co się działo sprawiało przyjemność. Doszliśmy w tym samym momencie i padliśmy spoceni i wykończeni na łóżko.
Wiele razy uprawiałem seks z Niallem, ale nigdy nie było mi aż tak dobrze. Harrego darzyłem odmiennym, mocniejszym uczuciem, które zamiast gasnąć z każdym dniem co raz bardziej się nasilało. Cudowne uczucie mieć przy sobie kogoś takiego jak on. Dawał mi radość, miłość, wszystko czego wtedy potrzebowałem. Już nie przerażał mnie jego młody wiek. Przestałem na to patrzeć. Jest bardzo dojrzały jak na 17 lat. Więc to kolejny plus.
Rozmyślając tak o Stylesie spędziłem dobre kilka godzin. Rozpływałem się wprost na wspomnienie naszych wspólnie spędzonych chwil. Coś wyjątkowego.
Na dworze było już całkiem ciemno. W pokoju również panował mrok.
Siedziałem tak w tych ciemnościach wciąż rozkoszując się wspomnieniami .
Nagle na ziemie sprowadziło mnie głośne pukanie. Nie dochodziło z dołu tylko z balkonu. Szybko tam podszedłem i otworzyłem drzwi. Do pomieszczenia wpadła ciemna postać. Zapaliłem światło i moim oczom ukazał się najstraszniejszy obraz jaki byłem wstanie sobie kiedykolwiek wyobrazić.
Harry z całą opuchnięta twarzą, z krwią cieknącą mu z nosa, ledwo stał przede mną, a z jego oczy lały się słone łzy.
Podszedłem do niego czym prędzej, a on nic nie mówiąc i nie mogąc przestać płakać wtulił się we mnie.

-Harry skarbie co się stało ? Kto ci to zrobił ? - pytałem, ale nie dostawałem odpowiedzi. - Harry proszę powiedź mi ! Harry proszę. - błagałem.

-Lou... Emma wszystko wie. - wydusił w końcu z siebie.

-Co wie ? Co wie Harry ?

-Była tu. Widziała jak się kochaliśmy. Zrobiła zdjęcia. Szantażowała mnie. Chciała się na tobie zemścić. Obrażała cię Lou. Ja nie mogłem tego słuchać. Uderzyłem ją. Przyszedł tata z Kelly do domu i ona do nich poszła. Wszystko pokazała ojcu. On wpadł w szał i... - nie dokończył, bo zalał się kolejną falą łez.

-Ciiii... Już wszystko wiem Harreh. Proszę nie płacz kochanie. - głaskałem go po włosach.

-Lou, musisz wyjechać. On tu przyjdzie. Jeśli zauważy, że uciekłem przyjdzie ty i ciebie tez pobije. Nie mogę na to pozwolić. Musisz wyjechać. -

-Tu jest mój dom Harry. Tu jesteś ty. Nie zostawię cię. - powiedziałem stanowczo.

-Musisz kotku. Zrób to dla mnie. Dla nas.

-Ale ja cię kocham Harry. Nie przeżyję, bez ciebie.

-Będzie nam obojgu ciężko. Wiem o tym. Ale obiecaj mi jedno. - poprosił. 

-Co tylko zechcesz. - przyrzekłem.

-Wróć po mnie. - wykrztusił z siebie.

-Oczywiście. Obiecuję. - powiedziałem przez łzy. - Kocham cię Harry. Słowami jest trudno wyrazić jak bardzo.

-Ja ciebie też kocham Louis. Jesteś najwspanialszym, co mnie w życiu spotkało.

Pocałowałem go mocno i czule. Musiałem zapamiętać ten cudowny smak jego ust.
W tym momencie przyrzekłem nie tylko jemu, że wrócę, ale również sobie.
Walka się nie skończy, ona dopiero się zaczyna.
Dla naszej miłości zrobię wszystko. Mogę nawet zginąć, ale będę wiedział, że zrobiłem to dla najwspanialszej osoby na świecie, jaką był mój Harreh. Mój kochany Harry.

-Wrócę obiecuję. - wyszeptałem po raz ostatni.

środa, 9 stycznia 2013

Rozdział 14

*Oczami Louisa*



Uwielbiam to uczucie. Budzić się przy ukochanej osobie i wiedzieć, że jesteś dla niej równie ważny jak ona dla ciebie. Po raz kolejny zeszłego wieczoru między mną a Harry doszło do nieporozumienia. Po raz kolejny to ja się źle zachowałem. Nie Harry. On niczemu nie zawinił. Nie popełnił żadnego błędu. To ja stamtąd uciekłem zostawiając sprawę nierozwiązaną. Jednak gdybym mógł cofnąć czas, zrobiłbym to samo. Dzięki zdarzeniu z ostatniego dnia, mój ukochany leży przy mnie, wtulając kudłatą głowę w moją szyję. Czuję jego ciepły, słodki oddech na szyi i twarzy. Jego ręce oplatają mnie szczelnie w pasie, a jego noga zarzucona na moje, całkowicie uniemożliwia mi wydostanie się z objęć. Jesteśmy jednością. 
Każda kłótnia zbliża nas do siebie jeszcze bardziej, uświadamiając jak silnym uczuciem się darzymy, że potrafimy przetrwać, każdy konflikt. Odkrywamy się na nowo. Dużo rozmawiamy, pocieszamy się nawzajem. Później przychodzi czas na śmiech, żarty, wariactwa, tak by, każdemu z nas poprawił się humor. Na efekty nie trzeba długo czekać. Sama jego obecność przy mnie doprowadza mnie do ogromnej radości i sprawia mi przyjemność.
Z każdym dniem zaczynam uświadamiać sobie jak bardzo kocham tego nastolatka. Ta myśl, że mogę go kiedyś stracić tak bardzo boli, że z moich oczu na samą myśl, leją się łzy. Nie czułem nigdy czegoś takiego.
Nie byłoby dnia, w którym nie wspominałbym jak poznałem Loczka. Leżał biedak na trawie poobijany, a ja jak jakiś idiota jedyne, co robiłem to wpatrywałem się w jego twarz. Tak piękną i idealną twarz. Jasna, nieskazitelna cera. Długie, czarne rzęsy. Pełne, malinowe usta i te hipnotyzujące, zielone oczy wpatrujące się we mnie, każdego dnia. Tak intensywnie i z takim uczuciem. Codziennie zakochiwałem się w nim od nowa, coraz bardziej. Dla mnie nie liczył się tylko wygląd. Ważne było jaką Harold jest osobą i jak traktuję innych. Ciekawe jaki pogląd na to wszystko ma mój chłopak.
Spojrzałem na niego i od razu pojawił się szeroki uśmiech na mojej twarzy. Wyglądał jak taka mała małpka. Bezbronna i mięciutka. Przykryłem nas kocem i sięgnąłem po książkę leżącą na 

szafce nocnej. Nie zdążyłem odszukac nawet miejsca, w którym skończyłem czytanie, bo pewna osoba musiała mi przeszkodzić.
-Przestałeś mnie nareszcie molestować wzrokiem ? - zapytał radośnie Harry.
-Co ? Co ja niby robiłem ? - udawałem, że nie wiem o co mu chodzi. 
-Dobrze wiesz kotku.  
-Po prostu patrzyłem się na ciebie i zachodziłem w głowę, jakim cudem ktoś taki jak ty, pokochał kogoś takiego jak ja. 
-Lou w tobie się nie da nie zakochać. Jesteś jedyny w swoim rodzaju. A ja jestem tym 
szczęściarzem, który ma cię na własność. 
-Ej ej... młody, ja nie jestem niczyją własnością. 
-Owszem jesteś. 
-Nie ! 
-Tak !
-Nie ! 
-Zamknij się już!  - krzyknął Harry i gdy już chciałem coś powiedzieć, naparł na mnie swoimi wargami. Zawsze się mu poddawałem i to on był górą, ale tym razem to ja dominowałem. 
Długo trawiliśmy w tym namiętnym pocałunku, aż każdemu zabrakło powietrza. 






Nieznacznie oddzieliliśmy nasze twarze od siebie i nadal stykając się czołami, spoglądaliśmy sobie w oczy. 

-Jesteś mój Louis. I tylko mój. - powiedział dobitnie Loczek. 
-A ty mój Harreh. Nie oddam cię nikomu, a zwłaszcza Emmie. Niech trzyma się od nas w spokoju. - powiedziałem stanowczo. - Hazz, nie powiedziałeś mi w końcu, po co ona tu przyjechała. I kto ją zaprosił ? 
-Mój ojciec ją tu sprowadził. Nie wiem co zamierza, ale nie uda mu się mnie i Emmy z powrotem połączyć. Tak księga już dawno została zamknięta. Nie masz się o co obawiać. 
-Ufam ci. Nie zawiedź mnie.
-Nie zamierzam. - obiecał. 
Nastała chwila ciszy. Każdy z nas odpłynął we własne myśli.
Dochodziła godzina 10 rano, więc postanowiłem wziąć kąpiel w wannie. Zszedłem z łóżka, wyjąłem z garderoby świeżą bieliznę, bluzkę w niebiesko-białe paski i kremowe rurki. 
-Idę się odświeżyć Harry. Możesz sobie jeszcze poleżeć. Zwolnię łazienkę to pójdziesz również się umyć, a ja w tym czasie przygotuję śniadanie. 
-Okej. 
Skierowałem się do łazienki na piętrze, nalałem gorącej wody i zanurzyłem się w niej cały. Po chwili starłem wodę z oczu i odgarnąłem włosy. Leżałem rozkoszując się ciepłą wodą i ogromną ilością piany, gdy nagle moim oczom ukazał się Harry. Siedział na brzegu wanny i wpatrywał się we mnie intensywnie. 
-Curly, co ty wyprawiasz ? - spytałem zszokowany widząc, że zaczyna zdejmować części swojej garderoby. 
-Loueh, a jak myślisz ? Chcę się z tobą wykąpać. 
-Tak, ale ... - próbowałem protestować.
-Widziałem cię już nagiego, więc co za problem ? Wstydzisz się własnego chłopaka ? - zapytał rozbawiony. 
-Nie, ale...
- Znowu zaczynasz ?  Ja się nie pytam o zgodę. Chcę się z tobą wykąpać i nie masz nic do gadania. - mówił to, a minę miał jak rozkapryszony dzieciak.
Nie protestowałem więcej. Tak na prawdę chciałem tego. Widok Harrego stojącego do mnie tak jak go Bóg stworzył był wspaniały. Ten 17-latek ma przepiękne, szczupłe ciało. Nie chcielibyście wiedzieć jaką wojnę prowadziłem w sobie, by teraz nie rzucić się na niego i nie zgwałcić. Hahaha... gwałt to chyba złe określenie. Hazz raczej by się ucieszył doprowadzając do zbliżenia między nami.
Widziałem zawód w jego oczach tego wieczoru, gdy między nami zaszło do czegoś znacznie przyjemniejszego niż pocałunki. Wiedziałem, że chciał znacznie więcej, ale bałem się. Dla mnie to nic nowego lecz on nigdy nie uprawiał seksu. Nawet z dziewczyną, co nie jest dziwne, ponieważ on ma dopiero 17 lat. Większość jego rówieśników ma już ten pierwszy raz za sobą, ale ja zdaje sobie sprawę, że dla Loczka jest to zbyt ważna sprawa. On jest delikatny, chce stracić cnotę z osobą naprawdę dla niego ważną. Stawia mnie to w jeszcze gorszym położeniu. Mógłbym go zranić. Kto wie, co kiedyś się stanie ? Może nie zawsze będziemy razem. 
Jest za młody. Z wiekiem do tych spraw podchodzi się w luźniejszy sposób, ale nie teraz. To za wcześnie. Bardzo chcę, pragnę go, ale muszę się opanować i postarać się okazać mu tyle miłości, by nawet nie pomyślał o okazywaniu jej w sposób, większości znany.
-Louis ? Nad czym tak myślisz ? - dotarł do mnie głos zaciekawionego Harrego, siedzącego naprzeciwko mnie, z utkwionymi paczałkami na mojej twarzy. 
-Rozmyślam. 
-Nad czym znowu ? - wydawał być się zainteresowany. 
-O niczym wielkim. - skłamałem.
-Wiem, że kłamiesz. Powiedź prawdę, proszę cię. - spojrzał na mnie tymi wielkimi oczami jak kot ze shreka. Teraz nie potrafiłem już skłamać. Musiałem wyznać prawdę. 
Westchnąłem cicho i wyszeptałem:
-Myślałem o tobie. O nas. 
-A tak dokładnie ? - kontynuował przesłuchiwanie. 
-Nie chce o tym mówić Hazz. Proszę nie każ mi. To trudne, mógłbyś mnie źle zrozumieć. 
-Louis mieliśmy zawsze być szczerzy. Nie możesz nic przede mną ukrywać. 
-Wiem kochanie. Wiem. 
-To mów. Proszę. 
-Później ci powiem. Obiecuję, ale nie psujmy tej chwili. Skoro już wpakowałeś mi się do wanny, możemy spędzić miło ten czas, a nie na wysłuchiwaniu moich historii.
-Masz rację Lou. Zróbmy coś przyjemniejszego. O wiele przyjemniejszego. - uśmiechnął się cwaniacko. Już wiedziałem do czego zmierza.
Tego się właśnie obawiałem. 


*Paczałkami Harrego*

Miałem idealny plan. Już po wyjściu Louisa z pokoju, wszystko sobie obmyśliłem. Wiedziałem, że na początku będzie miał jakieś problemy, bo jakby ktoś nie wiedział Lou wbrew pozorom to straszny maruda. Mówię wam masakra, ale cóż i tak go kocham. 
Tak jak planowałem wszedłem do łazienki Louisa i nie czekając na pozwolenie i wbrew protestom wpakowałem mu się bez pardonu do wanny. Śmiać mi się chciało z jego miny. Z jednej strony był zszokowany moją śmiałością. Cóż też nie wiedziałem, że kiedyś będę na tyle bezwstydny, by paradować nago komuś przed twarzą, ale takie jest życie. 
Chcę go sprowokować, by dokończyć tamtą noc. Wcześniej nie miałem pojęcia jak się do tego zabrać. Dzisiaj był idealny moment. 
Widziałem, że coś go trapi. Nie zwracał na mnie uwagi. Pogrążony był w myślach. Kilka razy wymawiałem jego imię, by w końcu na mnie spojrzał, lecz najwidoczniej nawet nie docierały do niego moje słowa. 
Po kilku próbach udało mi się zwrócić jego uwagę. Trochę posmutniał. Zaniepokoiło mnie to i od razu zacząłem pytać się o czym tak myślał. Nie chciał się przyznać. Ostatecznie postanowiłem nie naciskać. Dowiem się później o co chodziło. 
Widząc powracający uśmiech na twarz Louisa mi również humor wrócił. 
Rozmawialiśmy przez krótki czas o zupełnych bzdurach. Lou opowiadał kawały doprowadzające mnie do płaczu. Przy nim nie da się nudzić. 
Woda w wannie zaczęła robić się zimna więc oboje postanowiliśmy z niej wyjść. 
Tommo okrył się jednym ręcznikiem w pasie, a drugim wycierał mokre włosy. Ja jednak nie miałem zamiaru nic na siebie wkładać. Usiadłem na pralce i wpatrywałem się w niego z uwagą.
-Hazz, a tu czemu się nie wycierasz ? - zapytał rozbawiony. - Zachlapiesz całą łazienkę. 
-Trudno. Mam lepsze zajęcie, niż wycieranie się. - powiedziałem przygryzając wargę. 
-A jakież to  ?
-Oglądanie ciebie skarbie. Jesteś wspaniałym obiektem obserwacji. 
-Aha. - mogę przysiądź, że zarumienił się. O tak o to mi chodziło. Jestem z siebie dumny. 
Odwrócił się do mnie tyłem i dalej kontynuował swoje zajęcie. 
Zbliżyłem się do niego najbliżej jak to było możliwe. Jedną ręką pocierałem jego ramie, a drugą zrzuciłem ręcznik owijający go w pasie.
-Harry, co ty... ? 
-Shhh...to moja chwila. 
Jednym ruchem chwyciłem go na ręce. Był bardzo lekki. 
Zaniosłem do pokoju i położyłem na łóżku. Zasłoniłem rolety w oknach, tak by słońce nie drażniło nas w oczy. Zapaliłem tylko maleńką lampkę tak, by widzieć mojego chłopaka. 
Widać było, że jest zdenerwowany. Usiadłem na nim okrakiem i zarzuciłem ręce na szyję. 
-Co się stało Louis ? - wyszeptałem składając drobne pocałunki na jego twarzy, szyi i karku.
-Ja nie mogę Harry. Boję się. 
-Czego się boisz ? O co chodzi ? - nie ukrywałem zaskoczenia. 
-Nie chcę cię zranić. Znaczysz dla mnie bardzo wiele. Jesteś jeszcze młody i wiem, że ten pierwszy raz dla ciebie wiele znaczy. Nie chcę byś cierpiał. 
-Louis przestań. Ja chcę przeżyć to z tobą. To moje największe marzenie. Długo na to czekałem. Nie każ mi czekać jeszcze dłużej. 
-Harry...
-Louis. Proszę. - błagałem. 
Nie odpowiedział. Zamiast tego wpił się w moje usta. Nie walczyłem z nim o dominację. Chciałem by to on dzisiaj pokierował naszymi losami. 
Przewrócił mnie tak, że teraz on był na górze. Odkleił się od moich ust i zaczął składać pocałunki na reszcie mojego ciała. 
Nie posiadaliśmy na sobie ubrań, więc bez problemu mógł dostrzec jak bardzo mnie to podniecało. Lecz po nim również widać, że nie jest mu to obojętne. 
Schodząc na dół zatrzymał się na wysokości mojego członka i spojrzał mi w oczy.
Zamiast niepewności widziałem w nich pożądanie. 
Językiem przejechał po całej długości Harolda Juniora (Tak nazwałem mojego penisa. Louis swojego nazwał Carrot King). Jęknąłem głośno i wypchnąłem biodra do przodu. 
Kolejne stęknięcie i morze innych wydobyło się z mojego gardła pod pływem tego, co wyprawiał Lou. Drżałem z rozkoszy, nie mogąc się nadziwić jak mężczyzna może sprawić drugiemu tyle przyjemności. 
Powoli czułem, że dochodzę więc uprzedziłem o tym Louisa. Nie zareagował na to. Niedługo po tym doszedłem w buzi Tomlinsona. Oblizał seksowanie wargi i przywarł nimi do moich. To dziwne uczucie czuć w ustach swoje nasienie, ale nie zwracałem na to większej uwagi. 
Postanowiłem odwdzięczyć mu się za to ile przyjemności mi dał, lecz nie pozwolił. 
-To twój dzień Harreh. Kiedyś mi się odwdzięczysz. - zapewnił.
Pogłaskał mnie po włosach i obrócił na brzuch. Kazał się wypiąć. Bałem się cholernie, bo podobno to strasznie boli, ale miejsce bólu zajmuje ogromna rozkosz. Podobno... Niedługo sam się przekonam. 
Wiedziałem, że Louis waha się czy zrobić to czy nie. Spojrzałem na niego i dałem gest głową, że tego właśnie chce. 
Westchnął cicho i złożył czuły pocałunek na moich ustach. 
Odsuwając się ode mnie skierował wzrok w stronę drzwi.
-Co jest Lou ? - zapytałem.
-Telefon dzwoni. Nie słyszysz ? 
-Nie obchodzi mnie to. Nikt nam teraz nie przeszkodzi. To nasza chwila. - powiedziałem stanowczo. 
Ignorując irytujące dzwonienie telefony, oddaliśmy się nieziemskiej rozkoszy. 




sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 13

*Oczami Louisa*


-Co tutaj robisz ? - wydusiłem z siebie po dłuższym chwili ciszy.
-Nie twoja sprawa Tomlinson. Przyjechałam do Harrego nie do ciebie, więc z łaski swojej zawołaj go lub po prostu wpuść mnie do środka. - oznajmiła z pogardą w głosie, a jej oczy wyrażały czystą nienawiść do mojej osoby.
Nic na to nie odpowiedziałem. Stałem i wpatrywałem się w ta śliczną dziewczynę o tak podłym charakterze. Hazza zawsze opowiadał o niej, że to przesłodka i milutka osoba. Najwspanialsza przyjaciółka i dziewczyna jaką kiedykolwiek miał. Ale co on wiedział ? Był w nią zapatrzony jak w obrazek i nie zauważył jaka jest naprawdę. Niestety mi udało się poznać jej prawdziwe oblicze. Kiedy usłyszałem od niego wczorajszego wieczora, że wie, co się stało pod galerią zadrżałem. Odetchnąłem z ulgą dopiero słysząc od niego, że wie tylko o jednej z części rozmowy między mną a Emmą i Zaynem. Gdyby wiedział wszystko, co między nami zaszło, nie byłby taki zachwycony.
Postanowiłem jednak nie stać tak jak kołek i jednym gestem nakazałem Emmie wejść do środka, zaprowadziłem ją do salonu, a sam udałem się do kuchni, by wyjaśnić wszystko Harremu i poinformować kto nas odwiedził.
Zastałem go w tej samej pozycji, co wcześniej. Właśnie kończył wpychać kanapki w ten piękny pyszczek, totalnie już ubrudzony masłem i ketchupem. Wszystko popił herbatą i nagle obrócił się w moim kierunku. Zerwał się z miejsca i przywarł ustami do moich. Wiem, że w tym momencie nie powinienem, ale całkowicie się mu oddałem. Pogłębiłem nasz pocałunek i leciutko uśmiechnąłem. Po chwili Hazza przytulił mnie mocno do siebie.
-Dziękuję Louis. Jesteś kochany.
-Dla ciebie wszystko Harreh.
-Wszystko mówisz ? - odsunął mnie od siebie i figlarnie poruszył brwiami.
-Nie teraz głuptasie. Jest pewna ważna sprawa. - skarciłem go. 
-Jaka ? - wyszeptał trochę oddalając się ode mnie, by mieć lepszy widok na moją twarz.
-Taka. - usłyszałem znajomy głos za sobą. - Witaj Hazz. Stęskniłeś się ?
Spojrzałem na mojego chłopaka. Stał tak jak ja przed kilkoma minutami. Nie wiedziałem, co działo się w jego głowie, ale z wyrazu jego twarzy można było dużo wywnioskować, że jest w nie małym szoku.
-Emma ? Co ty tu robisz ?
-Wszystko ci opowiem kochanie, ale może się przejdziemy ? Chciałabym porozmawiać z tobą w cztery oczy.
Harry spojrzał się tylko na mnie jakby czekając na pozwolenie. Skinąłem lekko głową i już po kilku minutach zostałem sam w domu.

*Paczałkami Harrego*


Wyszedłem z Emmą z domu Louisa. Szczerze powiedziawszy nie miałem na to najmniejszej ochoty. Mam takie dziwne odczucia związane z tym spotkaniem. Dopóki Em była w Londynie jedyne, co czułem w stosunku do niej to odrazę i nienawiść. Kiedyś była całym moim światem, a teraz idąc z nią ramie w ramie nie czułem nic, zupełna pustka. Louis jest całym moim światem. Ktoś taki jak Emma nie może zniszczyć tego, o co tak walczyłem. Może naszym związku, tzn. Lou i moim było parę kłótni, ale dzięki tym sprzeczką dowiadywałem się później, jak ważny jestem dla niego. Tak mi się ciepło na sercu robiło, na samo wspomnienie wspólnie spędzonych chwil z Louisem. 
Szliśmy w całkowitej ciszy. Ja pochłonięty myślami, ona najwidoczniej nie czując potrzeby rozmowy. Źle czułem się z myślą, że zostawiłem Lou. Wolałbym być teraz z nim, pić herbatę, przytulać się, całować itd. Jednak nie mogłem jej odmówić. Przyjechała dość daleką trasę, by ze mną porozmawiać. Tylko skąd wiedziała, gdzie mieszkam ?
Co prawda mówiłem, że przeprowadzam się do Doncaster, ale nie informowałem o dokładnym adresie ? I skąd wiedziała, że będę u Louisa ? 
Zaprowadziłem ją na mały plac zabaw niedaleko mojego domu. Kilka razy wieczorami przychodziłem tu z Louisem. Lubiliśmy oglądać bawiące i śmiejące się dzieci. One są naprawdę rozkoszne. Cieszy je, każda malutka nawet rzecz. Zdarzyło się również, że moje loki były molestowane nie tylko jak dotychczas przez Tomlinsona, ale i również takie dwie małe dziewczynki. Któregoś razu zauważyłem, że dłuższy czas mi się przyglądają. Podszedłem do nich i spytałem, czy czegoś nie potrzebują lub czy coś im się czasem nie stało. One tylko równocześnie pokiwały małymi główkami i nieśmiało spytały się czy mogą dotknąć moich włosów. Szczerze powiem, że nie przepadam za tym. Moje loczki to świętość i dotykać je mogą zaledwie nieliczni wybrańcy (np. Louis), ale tym małym pociechą nie potrafiłem odmówić. 
Usiadłem na jednej z ławek, a Em zajęła miejsce przy mnie. Czułem na sobie jej wzrok, pomimo iż nie spoglądałem w jej stronę. 
Bałem się tej rozmowy. Nie wiedziałem, co mnie czeka, więc tym bardziej zżerał mnie stres i za razem ciekawość, co ta istota ma mi do przekazania. 
-Powiesz mi w końcu, co cię tu sprowadza ? - przerwałem cisze. 
-Naprawdę tylko to cię interesuje ?! - odparła cicho. - Tęskniłam za tobą Harry. Jesteśmy przyjaciółmi. 
-Hahaha.. ty śmiesz się nazywać moją przyjaciółką ?  - wybuchnąłem - dobre sobie. Po tylu świństwach, które wyrządziliście mi z Zaynem i po tych wszystkich kłamstwach, ty dalej myślisz, że się przyjaźnimy ? 
-Ale Hazz... - próbowała się w trącić, ale nei dałem jej takiej szansy.
-Nie mów tak do mnie. Tylko przyjaciele tak do mnie mówią, a ty już do nich nie należysz maleńka. - powiedziałem to co leżało mi tak długo na sercu. Nie zważałem na znaczenie lub ostrość moich słów. Ważny był sens w nich zawarty. Mogłem w tym momencie tłumić w sobie emocję. Ale po co ? Wtedy oszukiwałbym samego siebie, że jest wszystko okej i ona myślałaby, że uważam tamten rozdział za zamknięty. W pewnym sensie tak właśnie było. Uważałem, że to co kiedyś było nie ma już znaczenia i nie warto do tego wracać, ale chodziło o kontakty i relacje moje i moich byłych najlepszych przyjaciół. 
Przeniosłem wzrok na twarz dziewczyny siedzącej dość blisko mnie. W jej oczach dostrzegłem smutek, a łzy spływające upewniły mnie iż swoimi słowami sprawiłem jej ból. Poczułem się winny, ale z drugiej strony również usatysfakcjonowany. Wiem, że to podłe, sprawiło mi przyjemność patrzenie jak cierpi. Ponieważ ja przez nią również strasznie cierpiałam. 
-Em, odpowiedź mi. Co ty tutaj robisz ? - ponowiłem pytanie, nie zważając na stan dziewczyny. 
-Twój ojciec mnie zaprosił. Zadzwonił wczoraj po południu. Mówił, że potrzebujesz towarzystwa starych przyjaciół. Że tu nikogo nie masz tylko tego nieszczęsnego Tomlinsona. Nie rozumiem jak możesz się z nim zadawać to kompletny idiota.
-Jak śmiesz ? To jest mój... przyjaciel. Nie wolno ci tak o nim mówić.- warknąłem wściekły jej słowami. - Jest dla mnie bardzo ważny. Wspierał mnie w najcięższych momentach. Gdy wy moi dawni przyjaciele romansowaliście za moimi plecami, okłamywaliście mnie i mieliście za nic. A właśnie będąc przy temacie. Jak ci się układa z Zaynem ? 
-Harry przestań !! - krzyknęła. - Bardzo cię przepraszam  za to, co z Zaynem zrobiliśmy. Nie myśl sobie, że chcieliśmy cię zranić. Nie.. tak nie było. Zauroczyłam się nim. Sam wiesz jaki jest. Ten buntowniczy charakter pociąga. Teraz wiem, że to był błąd. Nigdy go tak naprawdę nie kochałam. Ty byłeś tym jedynym. Przepraszam Harry. Proszę daj mi szanse. - po tych słowach, gdybym nie stał na na pewno ścięło, by mnie z nóg. Co ona w ogóle wygaduję ? 
-Em, samo przepraszam nie wystarczy. Przepłakałem kilka nocy przez twoje głupie zabawy mną. Przyjechałem do Doncaster i myślałem, że zapomnę. Z pomocą przyszedł  Louis. Świetnie się z nim bawiłem. Okazał się być wspaniałą osobą. Wtedy przydarzyła się okazja i razem polecieliśmy do Londynu odwiedzić mamę i zobaczyłem ciebie i Zayna całujących się. Wszystko powróciło. Dotarło do mnie dlaczego mnie w tak okrutny sposób zostawiłaś. To było podłe Emma. Wystarczyło byście powiedzieli mi prawdę. Bolałoby, zapewne, ale wiedziałbym przynajmniej, że nie chcecie mnie oszukiwać i mimo wszystko jesteście ze mną szczerzy. Ale wy zachowaliście się jak zwykłe świnie. Co ? Myśleliście, że nigdy się nie dowiem ? 
-Nie chciałam żeby tak wyszło. Harry proszę wybacz. Zrozum mnie i tym bardziej Zayna. Od zawsze trzymaliśmy się wszyscy razem. Najlepsi przyjaciele. Ty z Malikiem byliście jak bracia. Zakochałeś się we mnie, a ja w tobie. Tylko, że namieszał mi w głowie. Na jednej z imprez upiliśmy się i wyszło jak wyszło. Całowaliśmy się i zaszaleliśmy. Chcieliśmy ci powiedzieć, ale wiedziałem jak bardzo mnie kochasz. Byłam twoją pierwszą dziewczyną. Nie chciałam cię zranić, zwłaszcza mając wzgląd na tak długą przyjaźń. - tłumaczyła się dalej płacząc, a ja powoli miałem już tego dość. Coś podpowiadało mi, że nie jest zbyt szczera w swoich wyjaśnieniach. Lecz nie miałem dowodu , że tak jest. 
Przepraszała tak i przepraszała. Dobre dziesięć minut siedziałem, słuchałem i rozmyślałem. Może i mam Louisa, ale potrzebuję również innych przyjaciół. Em była zawsze była dobrą przyjaciółką. Potrafiła zachować tajemnice dla siebie, a i również doradzić w  trudnych sytuacjach. Chociażby ze względu na stare relacje i przeszłość powinienem jej wybaczyć. Lecz każdy wie, że to nie będzie łatwe.
-Emma, siedź już cicho. - przerwałem jej dalsze przeprosiny i błagani. - Posłuchaj, dla mnie to ciężka sytuacja. Dużo cięższa niż dla ciebie bądź Zayna. Zrozum, zraniliście mnie. Lecz daję ci ostatnią szansę. Nie zawiedź mnie. 
Po wypowiedzeniu ostatnich słów blondynka rzuciła się na mnie i mocno przytuliła. Nie wiedziałem, że ma tyle siły. Prawie łamała mi kości. Puszczając pocałowała mnie w policzek i zeskoczyła z ławki.
-Chodź Styles. Już po 16. Wracajmy już. Zaczyna się robić chłodno. 
kto by uwierzył. Ile my tam godzin przesiedzieliśmy ? Wydawało się jakby to było zaledwie kilka minut. 
Wstałem i ruszyłem razem z nią w drogę powrotną. Tym razem dużo rozmawialiśmy. Em dużo opowiadała o tym co zmieniło się w szkole. Do mojej dawnej szkoły przydzielono praktykanta, podobno bardzo przystojny , blondyn za którym każda laska w szkole, się uganiała. Panna Payne stwierdziła, że jest on trochę dziwny, ponieważ na żadną z dziewczyn nie zwraca najmniejszej uwagi. 
Dowiedziałem się jeszcze, że jej brat Liam niedawno wrócił do domu. Był rok na stypendium w bardzo prestiżowej i drogiej szkole dla wybitnie uzdolnionych. 
Tak więc w miłej atmosferze weszliśmy do mojego domu. 
W powietrzu unosił się przyjemny zapach. Zapewne Kelly przyrządzała kolacje.
Nie myliłem się. Zostaliśmy poproszeni do stołu i zjedliśmy przepyszną zapiekankę. Podziękowaliśmy i udaliśmy się do mojego pokoju. Upadliśmy na łóżko i dalej kontynuowaliśmy rozmowy. Około godziny 1 w nocy Em udała się do swojego tymczasowego pokoju, a ja momentalnie zasnąłem. 



*Oczami Emmy*

Udało się !!! Udało się !! Harry zawsze był łatwy. Wystarczyło kilka miłych słówek, maślane oczy a on już ulegał. Tym razem próbował udawać twardego, lecz i tak się poddał. Dla mnie udawanie płaczu to nic wielkiego. Byłabym niezłą aktorką. Teraz jednak mam inną rolę do odegrania. 
Chciałam się zemścić na Tomlinsonie. To jak nas potraktował pod galerią.. Grrr... Uderzył mojego Zayna. Rozumiecie ? 
Przysięgliśmy sobie z Zaynem, że tak tego nie zostawimy. Musimy się zemścić. 
Oboje zauważyliśmy z jakim uczuciem i miłością mówił o Harry. Gdybyście słyszeli jaką mowę nam odstawił, sami byście się wszystkiego domyślili. W fakcie, że tą dwójkę coś łączy zapewniła mnie dzisiejsza akcja w kuchni. Na własne uczy widziałam jak Harry i Louis się całowali. Bleee... Obrzydliwość. Ale to mi wszystko ułatwi. 
Oj Louis to będzie najgorszy tydzień w twoim życiu !! Zapewniam cię !




*Paczałkami Harrego*

Obudziłem się dopiero po południu. Nigdy nie kładłem się tak późno jak wczoraj więc to wszytko wyjaśniało. 
Jak zawsze poszedłem pod prysznic, ubrałem się w świeże rzeczy i zszedłem na śniadanie. 
Przy stole siedziała już Emma . Na mój widok wstała z krzesła, przytuliła i pocałowała w policzek. 
-Dzień dobry śpiochu. - wyszeptała mi do ucha.
-Hej Em. Dawno wstałaś ? - spytałem się odsuwając ją od siebie.
-Nie. Też musiałam odespać. 
-Mhm. 
-To jakie mamy plany na dziś ? 
-Nie mam pojęcia a co proponujesz ? 
-Spacer ? 
-Okej.
Tak jak postanowiliśmy tak uczyniliśmy. Oprowadziłem ją poznanej mi części Doncaster i pokazywałem moje ulubione miejsca. Będąc w parku przypomniało mi się, że przecież od wczorajszego wyjścia nie skontaktowałem się z Louisem. 
Wyciągnąłem telefon z kieszeni. Miałem kilka nieodebranych połączeń i trzy smsy, wszystko od Louisa. Nie odpisałem. Postanowiłem później do niego wpaść i o wszystkim powiedzieć.
Wieczorem wróciliśmy zmęczeni, lecz nadal w dobrych nastrojach i znowu po kolacji padliśmy zmęczeni na łóżko. Tym razem Emma zasnęła u mnie. Przykryłem ją kołdrą. Objąłem ramieniem i zasnąłem. 



*Oczami Louisa*

Zaczynam się niepokoić. Harry ani razu się do mnie nie odezwał. Pisałem smsy, dzwoniłem, ale żądnej reakcji z jego strony. Bałem się... tak cholernie się bałem, że coś jest nie tak. Przez kolejną noc nie mogłem zmrużyć oka. Dopiero nad ranem zasnąłem na chwilę. 
O 9 rani krążyłem już po całym domu, nie mogąc się opanować. 
'Iść do niego? Czy może lepiej nie ? ' - te myśli ciągle krążyły w mojej głowie. 
Nie jest to zbyt odpowiednia pora do odwiedzin. Zdecydowałem się na o wiele wygodniejszy sposób dostania się do Loczka. 
Już po chwili wspinałem się po drabinie i ostrożnie wszedłem na balkon. Drzwi jak zwykle były otwarte więc bez namysły wszedłem do środka. Natychmiast jednak tego pożałowałem. Harry wraz z Emmą leżeli roześmiani na łóżku. Wyglądali na szczęśliwych. Po moim policzku zaczęły spływać łzy. Pociągnąłem nosem i wtedy Harry mnie zauważył. Poderwał się z miejsca i natychmiast znajdował się przy mnie. Mówił coś lecz żadne słowo do mnie nie docierało. Znowu taka sama sytuacja. Kolejny raz zostałem zdradzony. Wyszarpnąłem ręce z mocnego uścisku Harrego i tym razem nie zwracając uwagi na resztę mieszkańców tego domu, wybiegłem frontowymi drzwiami. Słyszałem za sobą krzyki Harolda, lecz nie zwracałem na to uwagi. 
-Zostaw mnie w spokoju ! - wykrzyknąłem zalewając się łzami. 
Nie wróciłem do domu. Nie mogłem. Zacząłem biec ulicą, nie znając dokładnie celu swojej trasy. Zatrzymałem się na placu zabaw, gdzie niedawno byliśmy z Loczkiem. Tyle cudownych wspomnień nas łączyło. Kocham go jak wariat. I wydawało mi się, że odwzajemnia moje uczucia. A tu kolejny zawód. 
Natychmiast wspomnienia wróciły. 
Niall też mnie "kochał". Razem wynajęliśmy mieszkanie w Londynie. Byliśmy szczęśliwą parą. Na pozór szczęśliwa parą. Któregoś razu wróciłem wcześniej z pracy. Nie było już klientów w restauracji więc, szef puścił mnie do domu. Już otwierając drzwi mieszkania , słyszałem dziwne odgłosy, lecz myślałem, że to może u sąsiadów. 
Jakże się myliłem. Zastałem Nialla w naszym łóżku z jakimś brunetem. Wtedy też wybiegłem z domu nie słuchając wyjaśnień. Kiedy wróciłem spakowałem walizki i wyprowadziłem się. Na kilka dni przyjechałem do Doncaster, by się trochę pozbierać. Mama była ciekawa, co się stało. lecz nie miałem siły, by jej tłumaczyć. Poinformowałem tylko, że się rozstaliśmy. 
Nie wypytywała o nic więcej. Widziała jak to przeżywam i nie chciała naciskać i sprawiać mi jeszcze większego bólu. Za to ją kochałem. 
Siedziałem tak na ławce kilka dobrych godzin, płakałem, rozmyślałem. Dopiero gdy zaczęło zmierzchać, wytarłem mokre policzki i wróciłem do domu. 
Drzwi były otwarte, bo ja głupi po raz kolejny ich nie zamknąłem. 
Zdjąłem buty, odwiesiłem dżinsową kurtkę. Poszedłem do łazienki. Wziąłem długą, uspokajającą kąpiel, obwinąłem sobie ręcznik w pasie i udałem się do pokoju. 
Otwarłem drzwi i omal nie dostałem zawału. Na moim łóżku siedział zapłakany Harry. 
Widząc w jakim jest stanie, zapomniałem, co wydarzyło się wcześniej i podbiegłem do niego. Usiadłem obok na łóżku i objąłem ramieniem . Wtulił się we mnie i nadal mocno płacząc zaczął     mówić:
-Przepraszam Louis. Wiem to dziwne wyglądało, ale ja z nią nie spałem. To znaczy spałem, ale nic między nami nie zaszło. 
Nie zostawiaj mnie. Ja ciebie potrzebuję. Kocham cię Louis. Przepraszam. Ale proszę nie zostawiaj mnie. - błagał Harry, wpatrując się we mnie ze smutkiem, rozpaczą i miłością. Tak wiele uczuć przemawiało z tych pięknych zielonych oczu. Harry jest tak wrażliwy iż czasem przerażało mnie to wszystko. Z nim trzeba rozmawiać i od razu sobie wszystko wyjaśniać, a nie uciekać jak ostatni tchórz. 
-Harry, uspokój się. - otarłem mokrą ciecz z jego twarzy.  - Już jest dobrze. To ja przepraszam, nie powinienem tak reagować. 
-Kocham cię Louis.
-Ja ciebie mocniej Harreh.
Całą noc poświęciliśmy na rozmowie. Uzgodniliśmy, że gdyby okazało się, że Emma ma jakiś plan w związku z tym przyjazdem, to mimo wszystko nie damy jej tej satysfakcji i nie damy się rozdzielić. Zdziwił mnie fakt iż Loczek też podejrzewa iż jest drugie dno tej całej wizyty. Mądry i spostrzegawczy z niego dzieciak. 
Będąc przy temacie Emmy i Zayna przyznałem się do zajścia pod galerią. Myślałem, że nakrzyczy na mnie lub się zezłości, ale nic takiego nie nastąpiło. Zamiast tego zostałem obdarowany czułym pocałunkiem. 
Nad ranem oboje zmęczeni wrażeniami całego dnia zasnęliśmy w swoich objęciach.