niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 4

*Paczałkami Harrego*

Ocknąłem się dopiero po chwili. Przetarłem oczy i próbowałem się podnieść, ale strasznie byłem obolały. Dopiero po krótkim czasie zauważyłem kucającego przy mnie chłopaka. Miał bardzo zmartwioną minę. Widząc moje ruchy i to, że się staram pozbierać, odezwał się:
-Nic ci się nie stało ? Coś cię boli ? Może pomogę ci wstać ? - był bardziej zdenerwowany tą sytuacją ode mnie.
-Bardzo boli mnie lewa ręka i trochę plecy, ale nie jest źle. - jakoś podciągnąłem się na prawym łokciu i udało mi się wstać.
-Chodź do mnie, zrobię ci jakiś okład na tą rękę. Mogłeś ją zwichnąć. To nie byłaby dobra wiadomość, ale lepsze to niż złamanie.
-Nie chce ci robić problemów. Mieszkam obok, więc dam sobie radę.
-Oj nie nie nie. To żaden problem. Idziesz ze mną i koniec kropka.
-Okej.
Uśmiechnąłem się na widok jego zatroskanej miny i wszedłem za nim do środka. Dom był bardzo duży i urządzony ta rodzinni, ciepło. Nie to co mój. Prawie cały oszklony i zimny.
Tutaj na ścianach wisiały rodzinne zdjęcia. Z tego co zauważyłem to chłopak miał dużą rodzinę. Zaprowadził mnie do pokoju i kazał usiąść na kanapie. On sam jednak udał się do kuchni i kilka minut wrócił z pokruszonym lodem w ręczniku, służącym jako okład, ciepłą herbatą i ciastkami. Usiadł bardzo blisko mnie nie położył okład na przedramieniu, bo tam bolało mnie najbardziej. Patrzyłem się na niego przez dłuższy czas. Miał śliczne duże niebieskie oczy, nieschodzący z twarzy uśmiech i upadającą na twarz niesforną grzywkę, ułożoną w artystycznym nieładzie. Był bardzo przystojny. Z rozmyśleń wyrwał mnie jednaj jego głos:
-Jeszcze boli prawda ?
-Troszeczkę, ale jest lepiej. Dziękuję za pomoc i zainteresowanie.
-Nie ma za co. - znowu uśmiechnął się na co aż mi zaparło dech. - Może się przedstawię. Mam na imię Louis. Louis Tomlinson i mieszkam tu z mamą i trzema siostrami. Nie widziałem cię nigdy w tej okolicy. To dziwne. Przeprowadziłeś się ?
-Miło mi cię poznać Louis. Ja jest Harry Styles. Wcześniej mieszkałem w Londynie z rodzicami, ale rodzice się rozwodzą i postanowili, że zamieszkam tu z ojcem i jego kochanką. - momentalnie łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Spuściłem twarz by to ukryć, ale Louis najwidoczniej już to zauważył.
Chwycił mnie dłonią za brodę i podniósł głowę tak bym mógł na niego spojrzeć. Wytarł wierzchem dłoni mokrą ciecz z mojej twarzy i popatrzył w oczy.
-Harry jeśli to dla ciebie tak trudny temat, to nie musimy go poruszać. Jednak jeśli wolałbyś się komuś zwierzyć, lub wypłakać to zawsze możesz do mnie przyjść.
-To dla mnie wiele znaczy. Nie mam tu nikogo do kogo mógłbym się odezwać.
-Teraz już masz mnie. - wtrącił. Od razu zrobiło mi się lżej.
-Jeszcze raz ci dziękuję.
-Już dobrze. Słuchaj przyjechałem tu na wakacje. Przez najbliższy miesiąc będę raczej sam w domu , ponieważ mama z dziewczynkami pojechały odwiedzić babcię. Miło by mi było gdybyś wpadał do mnie. Możesz codziennie. Naprawdę. Wiem, że znamy się raptem godzinę, ale wydajesz się być bardzo fajny i polubiłem cię.
-Też cię bardzo polubiłem. Oczywiście będę cię odwiedzał, ale obiecaj, że też czasem wpadniesz. Ojciec z Kelly wyjeżdżają na całe wakacje, nawet już nie pamiętam, gdzie i zostawiają mnie samego.
-Jak to ? Przecież dopiero się wprowadziłeś do nich.
-Wiem właśnie. Ale co ja na to poradzę ? Zawsze wiedziałem, że mój ojciec ma nie równo pod sufitem, lecz nie spodziewałem się po nim , że kiedykolwiek zrani moją mamę w ten sposób i na dodatek mnie od niej odseparuje. Pozbawił ją wszystkiego. Zapłaci mi za to.
-Nie denerwuj się Harry. Jeśli będziesz bał się mieszkać sam to dzwoń do mnie, albo po prostu przyjdź. Znajdzie się wolne łóżko dla specjalnego gościa.
-Tak krótko się znamy a tak wiele dla mnie robisz. Jesteś wyjątkowy. - zaczerwieniłem się zdając sobie sprawę z tego co powiedziałem. Bynajmniej mogło to zabrzmieć dziwnie. W ogóle przy Louisie dziwnie się czułem i zachowywałem.
Na to wszystko chłopak obdarzył mnie tylko szerokim uśmiechem.
-To co może obejrzymy jakiś film albo pójdziemy się przejść jeśli jesteś w stanie ?
-Chętnie bym skorzystał, ale sądzę, że teraz powinienem wrócić do domu. Nie gniewaj się.
-Co ty, nie gniewam się przecież. Dałbyś mi swój numer ? Może kiedy indziej byśmy gdzieś poszli ?
-Okej. - wyjąłem telefon i podałem Louisowi. On to samo uczynił ze swoim.
Louis odprowadził mnie do bramy mojego nowego domu. Przez chwilę obserwował moją twarz, co bardzo mnie zawstydziło. Momentalnie zrobiłem się czerwony i zapiekły mnie policzki. Krępowało mnie jego zachowanie, bo nie wiedziałem, co chce uczynić. On jednak zaskoczył mnie jeszcze bardziej. Powoli przybliżył się do mojej twarz i na policzku złożył delikatny pocałunek. Po tym od razu się odwrócił i czym prędzej poszedł do domu. Zdziwiło mnie jego zachowanie. Za tym gestem coś się kryło. Nie był to zwykły pożegnalny całus. Nie... wydaje mi się …. Albo nie lepiej nie będę się nad tym zastanawiał. To niedorzeczne. Przecież Louis jest chłopakiem, ja też zresztą. Takie rzeczy się nie dzieją. Chyba, że w przypadku gejów. Tylko, że ani ja ani na pewno Louis nimi nie jesteśmy. Gdzie taki chłopak jak on mógłby być homoseksualistą ? Ta jego idealna twarz, niebieskie oczy, piękny uśmiech i te malinowe usta. Dziewczyny na pewno ustawiają się do niego kolejkami.
Byłem tak zajęty rozmyślaniem, że nawet nie wiem w jaki sposób dotarłem do swojego pokoju. Wyjąłem telefon z kieszeni i zobaczyłem kilka nieodebranych połączeń od mamy i postanowiłem oddzwonić.
Długo rozmawialiśmy. Pytała się o lot, jak minął, o mieszkanie, czy już kogoś poznałem. Z przyjemnością opowiedziałem jej o Louisie. Śmiała się ze sposobu w jaki go poznałem. Oczywiście była również zmartwiona tą ręką, ale uspokoiłem ją, że już boli coraz mniej. Szczerze to jedynie została wielka opuchlizna, zajmująca obszar od barku aż po łokieć.
Pod koniec rozmowy, kiedy już miałem się rozłączyć usłyszałem w słuchawce czyjś głos. Nie był on ani babci ani żadnej koleżanki mamy. To chłopięcy / męski głos. Jednak nic więcej już nie usłyszałem,bo mama się rozłączyła.
Zastanawiałem się. Kto to mógł być ? Nie miałem pojęcia. Następnym razem jak zadzwonie do mamy to się jej spytam. Teraz nie będę już sobie zawracał tym głowy.
Z dołu domu doszło mnie wołanie. Udałem się więc do salonu, by sprawdzić czy coś się stało. Zobaczyłem ojca i Kelly ubierających się. Przy drzwiach stało pełno walizek. O co tu jest grane ? Widząc moją minę ojciec się odezwał:
-Przepraszam cię Harry, ale już za godzinę mamy lot. Tak się złożyło. Nie miej do nas pretensji, proszę.
-Czemu miałbym mieć pretensję ? Przecież tylko zostawiacie mnie samego na całe wakacje. To nic wielkiego. - powiedziałem z kpiną i pogardą w głosie. Strasznie mnie zirytował.
-Nie bądź bezczelny. Cały czas znoszę twoje naganne zachowanie, ale tego już za wiele. - zaczął krzyczeć.
Nie zaaragowałem na to. Wolałem resztę słów jednak zatrzymać dla siebie. Nie będę go denerwował przed samym wyjazdem. Poczekałem aż ochłonie. Nagle podeszła do mnie Kelly. Wyciągnęła rękę w moim kierunku i podała jakiś złoty prostokąt.
-To twoja karta kredytowa. Podczas naszej nieobecności, masz tu pieniądze, by kupić sobie jakieś nowe rzeczy, jedzenie itd. Oczywiście z upływem czasu będziemy wpłacać określoną ilość pieniędzy. Tylko nie wydaj wszystkiego naraz okey ?
-Dobrze. - wymamrotałem oszołomiony.
-My już jedziemy. Trzymaj się młody. - powiedziała Kelly i uścisnęła mnie. Ojciec lekko się uśmiechnął i z torbami podążył za nią.
Usłyszałem ruszający samochód z podjazdu i uświadomiłem sobie, że właśnie zostałem całkiem sam.
* parę godzin później *


Siedziałem właśnie w łóżku, z podkulonymi nogami pod samą szyję. Trzęsłem się niesamowicie. Nie z zimna lecz ze strachu. Za oknami szalała okropna burza. Co chwilę słyszałem grzmoty, świsty wiatru i huki. Coś strasznego. Doskonała pora by zostać samemu. Gdy mieszkałem z mamą zawsze przychodziła do mnie w nocy z herbatą i siedziała przy mnie tak długo aż nie zasnąłem, albo nie skończyła się burza. Nawet sobie nie wyobrażacie jak teraz mi tego brakowało.
Kolejny grzmot i błyskawica rozdzierająca czarne niebo. Nie wytrzymałem. Nałożyłem na siebie czarne rurki, białą bluzkę i na to bluzę w kolorze fioletowym. Schodząc na dół nie musiałem zapalać żadnego światła. Przez te oszklone ściany cały czas przedostawało się światło piorunów. Przy drzwiach ubrałem moje znoszone, ukochane białe conversy i wyszedłem na taras. Zamknąłem za sobą drzwi i zatrzymałem się przy nich mówiąc sobie.
„Raz się żyję”. Czym prędzej pobiegłem przez ulewę do domu obok. Tak właśnie do Louisa.
Chowając się pod daszkiem przy wejściu, zapukałem głośno do drzwi.
Otworzył mi zaspany Louis w samych bokserkach i czarnej koszulce. Na mój widok otworzył szeroko oczu i natychmiast wciągnął do środka. Cały się trzęsłem. Nie z tego powodu, że rzeczy miałem całe przemoczone, lecz dlatego, że ogromnie się bałem. Nic nie mówiąc Louis chwycił mnie za dłoń, łącząc nasze palce razem. Zaprowadził do swojego pokoju. Wyjął z szafy czystą i suchą koszulkę i spodnie od dresu. Od razu zdjąłem to co miałem na sobie i ubrałem się w jego rzeczy, wdychając śliczny zapach od nich bijący. Zauważyłem, że brunet cały czas mi się przygląda. Miałem jednak nadzieję, że nie zwrócił uwagi na moją ostatnią czynność. Usiadł na wielkim łóżku, które znajdowało się w tym pomieszczeniu i poklepał miejsce przy sobie. Nie zastanawiając się ani chwili wskoczyłem na miejsce przy nim. Objął mnie ramieniem i mocno do siebie przycisnął. Ja jedynie położyłem mu głowę na klatkę piersiową i zamknąłem oczy.
Po chwili się odezwał:
-Boisz się burzy prawda ? Dlatego tu przyszedłeś ?
-Tak. Zostawili mnie samego w domy już dzień wcześniej. A ja się strasznie boję tych huków i trzasków.
-Rozumiem. Zostaniesz ze mną na tę noc. Nie będzie ci przeszkadzało, że będziemy spać w jednym łóżku ?
-Nie. Nie mógłbym zostać sam.
-To dobrze. Zostanę.
Jeszcze mocniej przytulił mnie do siebie. W jego objęciach czułem się tak bezpiecznie. Nie zwracałem już uwagi na burzę. Liczył się tylko on. Wiem że to dziwnie mogło zabrzmieć, ale nie będę ukrywał prawdy. Sam jego widok przyprawiał mnie o zawroty głowy.
„Jest coś w tym chłopaku co przyciąga. Przed czym nie da się uciec i nawet nie zamierzam tego robić. To jest moje życie i mój czas. Będę robił co chcę” - z taką myślą zasnąłem u boku Louisa.



13 komentarzy:

  1. Zajebisty ! *____*
    Widzę, że love story, ej masz talent. JAKBY CO, TO JUŻ POLECAM TWOJEGO BLOGA ! :)
    Kocham go i wielbię sposób jaki opisujesz Larrego ;*
    Cód, miód i orzeszki! ;#
    Z niecierpliwością czekamm na next :)
    Dodaj szybko ;)
    Pozdro,

    one-love-one-band-one-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. kurva zajebisty ! nie sądziłam że dojdzie do takiego biegu wydarzeń, więc jestę pod wrażenię :D kocham cię ! dawaj next, next next :** .<33 !

    OdpowiedzUsuń
  3. Hyhy.. Larry moments! *-*
    Omnomnom.. Bardzo mi sie podoba i juz czekam na nexta.
    Tez sie boje burzy! XD

    Pozdrawiam... Xxx
    larryisforever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Zakochałam się! :D
    Dodawaj nexty jak najszybciej kochanie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj Harry, ciekawe co ci chodzi po głowie? Będziesz robił co chcesz? To mi się podoba :) Staram się tak robić cale życie :) Z różnym skutkiem :D

    No i mamy Louisa! Nawet nie wiesz, jak się cieszę :) Normalnie skaczę z radości... zwłaszcza z tego, że od razu coś się dzieję między nimi. Wyczuwam LOVE :]

    Harry bojący się burzy... To takie słodkie. Aż sama mam ochotę zaprosić go pod kołderkę ;) No, ale ja to nie Louis. Jestem bez szans.

    Gdzie ja byłam jak rodzice złote kart rozdawali? Dlaczego ja nigdy nie dostałam takiej "wolności"? Ale bym zaszalała! Już to widzę oczami wyobraźni...nieustająca imprezka, a potem chleb i woda, aż do powrotu rodziców ;)

    Świetny rozdział. Z niecierpliwością czekam na kolejny. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.

    @KateStylees
    http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  6. Sweet unit , give me plisss next unit.

    Natalie Camon

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam na dalszy rozdział ;*
    Świetnie piszesz skarbie i pisz tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Widzisz masz juz wiecej niz 6 komentarzy. A teraz dodawaj rozdzial, bo kocham! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Awww <3 Super piszesz, masz talent, będę wpadać tu częściej ;)
    Zapraszam do mnie

    http://one-direction-opowiadanie-i-inne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział czekam na następny!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. CUDOWNOPIĘKNONAJLEPSZYCUDOWNY!! ♥ I to jak Lou zajął się Hazzą. Awww. ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. O bosz.. *.* jakie to było słodkieee <3 awwww

    OdpowiedzUsuń
  13. asdfghjkl *_____*
    Niesamowite <333

    OdpowiedzUsuń