wtorek, 30 października 2012

Rozdział 3

Ranek minął mi błyskawicznie. Od samego wstania zająłem się sprawdzaniem torb, czy wszystko w nich się znajduję.
Zjadłem z mamą śniadanie i czekałem z torbami na parkingu, gdzie miał się zjawić tata. Chwile po mnie po moim przyjściu doszła mama. Było widać, że nie przespała nocy. Oczy podkrążone, sine i ta ponura mina. Ja też nie najlepiej sobie z tą sytuacją i wyjazdem radziłem. Więc jej postawa nie dodawała mi ani otuchy, ani siły. Staliśmy około piętnastu minut w całkowitej ciszy aż do przyjazdu mojego ojca. Zatrzymał się niedaleko nas i wyszedł się przywitać.
-Cześć Margaret, hej Harry. - powiedział z udawaną grzecznością. Jaki by jednak teraz nie był i tak mam go za kompletnego kretyna i dupka. - Gotowy do drogi ? Cieszysz się ?
-Pozwól, że nie odpowiem, ponieważ zostałem dobrze wychowany, a moje słowa niekoniecznie, by o tym świadczyły.
Teraz zwróciłem się do mamy. W oczach miała łzy. Na ten widok i moje zajaśniały łzami.
Objąłem ja ramieniem i mocno do siebie przyciągnąłem.
-Bardzo będę tęsknić. - wyszeptałem jej do ucha. - Codziennie możesz dzwonić i ja przysięgam, że też będę to robił.
-Kocham cię synku. Jesteś wspaniały. Mam nadzieję, że tam będziesz miał lepiej niż tu.
-Pośpieszcie się z tymi czułościami. Samolot nam odleci. HARRY ! - wtrącił się ojciec. W tym momencie autentycznie chciałem go uderzyć, żeby w się zamknął.
-Idź Harry. Rzeczywiście możecie się spóźnić. Pa.
-Do zobaczenia mamo.
Podczas mojego i mamy pożegnania ojciec zdążył zanieść torby do bagażnika. Wsiadłem powoli i niechętnie do środka ogromnego dżipa, na tylnym siedzeniu. Ostatni raz pomachałem mamie i spojrzałem na nią. Dwie minuty później wyjeżdżaliśmy już z podjazdu, a po moich policzkach spływał strumień łez. Byłem tak zamyślony, że cała droga przeleciała mi w mgnieniu oka. Wyjęliśmy bagaże. Została jeszcze tylko odprawa i wylot. Też dosyć sprawnie poszło, więc po krótkim czasie znajdowałem się w samolocie. Na moje nieszczęście mieliśmy miejsca obok siebie. Założyłem słuchawki i włączyłem muzykę na maksymalną głośność. Chyba coś do mnie mówił, jednak nie zwracałem na to uwagi. Ignorowałem go. Zareagowałem tylko na głos steewardessy informującej, ze startujemy i trzeba zapiąć pasy.
Po godzinie lotu byliśmy na miejscu. Odszukałem swój bagaż i czym prędzej wyszedłem z tego wielkiego budynku. Przed wejściem stało czarne BMW, które okazało się własnością Kelly ( kochanki mojego ojca ). Widząc, że nadchodzimy wprost wybiegła z samochodu i rzucała się ojcu na szyje. Prychnąłem tylko pogardliwie i nie mają głęboko w czterech literach dalszą sytuacje spakowałem walizki do bagażnika. Nagle usłyszałem:
-Harry, chodź tu na chwilę. - posłuchałem więc rozkazu. Nie chciałem robić niepotrzebnego zamieszania. - Poznaj proszę Kelly. Moją przyszłą żonę, a twoją macochę.
- Cześć Harry. Dużo o tobie słyszałam. - podała mi rękę w geście przywitania się, ale nie uścisnąłem jej. Co ona sobie myśli, że zastąpi mi mamę ? Wymamrotałem po cichu zwykłe „Cześć” i zostawiając ich samych wsiadłem do samochodu. Rozmawiali jeszcze kilka minut i ruszyliśmy w końcu stąd. Jadąc przez Doncaster stwierdziłem, że to bardzo ładne miasto.
Chwilę później zatrzymaliśmy się przed ogromnym, białym, nowoczesnym domem. Okazało się, że to nasz dom :) Nie zastanawiając się dłużej otwarłem drzwi i prowadzony przez ojca dotarłem do swojego pokoju. Był nieziemski. Jedna ze ścian była cała oszklona, za to reszta pomalowana została na biało, z wyjątkiem ściany przy łóżku. Na niej widniała fototapeta Londynu. Najpiękniejsze jego miejsca. Wśród nich oczywiście dostrzegłem Big Bena, Tower Brige, London Eye – to główne miejsca spotkań moich Zayna i Em. Tęskniłem już za nimi,chociaż to dopiero pierwszy dzień mojego pobytu w nowym mieście. Walizki postawiłem na podłodze przy łóżku. Miałem je rozpakowywać, ale nie zauważyłem szafy. Natomiast chwilę później dostrzegłem dwie pary drzwi. Jedne bardzo szerokie, drugie zatem normalne. Z ciekawości najpierw otwarłem te większe. Ukazała się przede mną sporych rozmiarów garderoba. Nie kryłem również zdziwienia faktem, że wypełniona była po brzegi najróżniejszymi rzeczami. Zaczynając od dziesiątej kolorowych koszulek i spodni, po moje ukochane trampki z Conversa i to nie jednej pary. Ochłonąłem i rozpakowałem rzeczy będące w torbach. Zajęło mi to może z niecałą godzinkę. Otworzyłem następne tym razem mniejsze drzwi. Za nimi kryła się łazienka. Zwyczajna łazienka. Skorzystałem z okazji i wziąłem prysznic. Następnie ubrałem świeże rzeczy i zszedłem na dół, by coś zjeść. W kuchni była Kelly i ojciec. Widząc mnie oboje się uśmiechnęli. Rozmowę zaczął tata:
-Mam dla ciebie dwie wiadomości.
-Jakie ? - zapytałem od niechcenia nalewając sobie soku pomarańczowego.
-Kelly i ja wyjeżdżamy jutro od rana na wakacje do Europy. Wracając wstąpimy do Londynu po Chrisa. Tymczasowo jest u swojej babci.
-Ile was nie będzie ?
-Półtorej do dwóch miesięcy.
-Okej. Czyli zostawiacie mnie samego. - byłem w szoku. Zostawiają mnie już po pierwszym dniu samego w nowym mieście. W takim razie nie rozumiem tylko dlaczego już koniecznie teraz musiałem się wyprowadzić od mamy. Spokojnie mogłem te dwa miesiące z nią pomieszkać. Teraz to przegięli naprawdę.
-Zdążymy wrócić przed początkiem roku szkolnego. Założyłem ci konto na którym masz spora sumę pieniędzy. Będziesz mógł nią kupować rzeczy czy co tam chcesz. Oczywiście nie strać wszystkiego od razu.
-Dzięki. To wszystko ?
-Raczej tak.
-W takim razie idę do siebie. Pa.
Nie czekając na odpowiedź poszedłem do pokoju i zakluczyłem za sobą drzwi. Rzuciłem się na łóżko, dysząc ze zdenerwowania. Wyjąłem telefon i natychmiast napisałem smsa do mamy informując ją o całej sytuacji. Czekając aż odpisze zasnąłem.
Obudziłem się po kilku godzinach. Za oknami już zachodziło słońce. Postanowiłem iść na spacer, lecz nie miałem ochoty oglądać Kelly więc wymknąłem się przez balkon. Schodząc po drabinie zauważyłem że kończy się około półtorej metra nad ziemią. Nie chciałem skakać więc zszedłem najniżej jak się dało i postawiłem nogę na ogrodzeniu otaczającemu dom. Było blisko, bo jakiś metr od budynku. Stanąłem na nim, lecz pech chciał, że zachwiałem się i wylądowałem po drugiej stronie płotu.

****
Proszę nie bijcie mnie za ten rozdział. Wiem, że krótki i późno, ale przyznam szczerze, ze zupełnie nie chciało mi się nic pisać. 
Za to obiecuję, że następny będzie szybciej. Na prawdę. 
Dzięx za komy, zwłaszcza, że wszystkie są bardzo miłe. 
Cya

7 komentarzy:

  1. Tez chce tyle par converse... a rozdzial fajny, ale krotki! I szybciej masz dodawac. !!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecuje że następny rozdział będzie już za dwa dni. Jestem w połowie pisania więc to dobry znak. :D

      Usuń
  2. Bardzoo smutny, ale zajebisty <3
    Harry żegnający mamę bezcenne :(
    Płakać mi się chciało :C
    2 miechy sam w chacie, ja osobiście na początku bym się cieszyła, a potem samotność :(
    Ogółem to wyszedł Ci świetnie.
    Czekam na next!
    Pozdrawiam,
    miss-1d.blogspot.com
    one-love-one-band-one-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Haa jebne ;)
    Rozdział miodzio ahahah xD
    Super, wgl fajnie że akcja się wolno rozkręca xxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Też nie rozumiem po co w takim razie go zabierali, ale kto zrozumie rozgrywki rozwiedzionych rodziców ;) Już się nie mogę doczekać co też go spotka po drugiej stronie płotu...
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :)

    @KateStylees
    http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  5. Bo zaraz się jebnę :D
    Rozdział megaśny ! ;>
    Kocham Cię ! ;**
    Harry ooh ;>
    i myślę, że zajebisty ;d

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest genialny!! Mam nadzieję, że po tej drugiejj stronie płotku czeka Lou. :3

    OdpowiedzUsuń