Usłyszałem
głośny trzask, zamykających się drzwi wejściowych. Mimowolnie
spojrzałem na miejsce obok siebie. Harrego tam nie było. Wszedłem
do łazienki. Tam też po nim ani śladu. Przejrzałem resztę
pomieszczeń, lecz nigdzie nie natknąłem się na mojego chłopaka.
Tak tak... mojego chłopaka. Jak to cudownie brzmi. Po Niallu nie
spodziewałem się, że spotkam jeszcze kogoś, kogo pokocham i co
najważniejsze, mnie pokocha. Tak bezwarunkowo, razem z moimi
wszystkimi wadami. Harry jest bardzo uczuciowy i łatwo go zranić.
Nawet jedno małe słowo, źle przez niego zrozumiane, doprowadza go
do depresji, załamania itd. Z jednej strony to dziwne, lecz z
drugiej bardzo słodkie. Taki delikatny. Może to przez wiek. Jest
młodszy ode mnie o kilka lat, ale czy ja zachowuję się jak na swój
wiek ? Raczej wątpię. Mam chwilę, gdy zachowuję się jak dziecko
i tak się też czuję. Mama i Lottie (najstarsza z moich trzech
sióstr), widząc moje zachowanie kładą się na podłodze ze
śmiechu.
Z wielkim
uśmiechem na twarzy wróciłem do swojego pokoju. Wygrzebałem z
szafy obcisłe miętowe rurki i ciemny, granatowy sweter. Wszedłem
do łazienki, wziąłem ciepły, relaksacyjny prysznic. Ubrałem się
we wcześniej przygotowane ciuchy i spojrzałem w lustro.
Przeczesałem delikatnie palcami moje niesforne włosy. Kilka
kosmyków na grzywce odstawało na różne strony. Jak zwykle...
Mógłbym godzinami je układać, ale nie przyniesie to lepszego
efektu. Więc nie chcąc tracić czasu na marne, zostawiłem sprawy
mojej fryzury zamknięte i wszedłem do sypialni. Wtedy dopiero
zauważyłem przedmiot leżący na podłodze przy łóżku. Modliłem
się w duchu, żeby nie było to to o czym myślałem. Niestety to
było dokładnie to, co podejrzewałem. Podniosłem ciemną ramkę ze
zdjęciem. Całkiem niedawno dostałem je od najważniejszej niegdyś
osoby w moim życiu. Odwróciłem je tak, by ujrzeć osobę,
przedstawioną na fotografii. 'Oh... Niall, gdybym wiedział, że tak
mnie zranisz, nigdy nie pozwoliłbym ci namieszać mi w głowie i
rozkochał w sobie' –powiedziałem na głos.
I teraz
dotarło do mnie to, co się wydarzyło. Jak piorun wybiegłem z
domu. Przez moja głowę przebiegało milion myśli. Biegłem w
stronę parku. To jedyne miejsce, które przyszło mi do głowy. Tam
wyznaliśmy sobie miłości i pierwszy raz posmakowałem jego
malinowych ust. A poza tym Harry nie znał Doncaster. Jedynym
miejscem, gdzie wychodziliśmy był ów park.
'Proszę,
wprost błagam, by on tam był' – powtarzałem w myślach, a jedna
pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
*Paczałkami
Harrego*
Wybiegłem
wściekły z domu Tomlinsona. Ręce trzęsły mi się ze złości.
Szedłem przed siebie, nie potrafiąc się opanować. Nogi same
zaprowadziły mnie w to miejsce. Tak wiele dla mnie znaczące.
Usiadłem na ciemnozielonej, zniszczonej ławce, pod wielkimi starymi
dębami, nieopodal małego stawku. Tak tu pięknie. Tyle wspaniałych
wydarzeń miało miejsce całkiem niedawno. Pozwoliłem dać upust
swoim emocją. Potok łez zalewał moją twarz. Wiejący silny wiatr,
mierzwił mi włosy i niemiłosiernie drażnił i tak już opuchnięte
i przekrwione oczy. Kompletnie zatraciłem się w niewyjaśnionej
rozpaczy. Przecież nie miałem gwarancji, że Louis wciąż czuje
coś do Nialla. Powinienem najpierw z nim to wyjaśnić, ale nie dać
się ponieść emocja jak jakiś gówniarz. Na każdym kroku
pokazywałem jaki jestem słaby psychicznie. To wszystko przez
Louisa. Zawsze byłem zamknięty w sobie. Przy nim się otwarłem
Zachęcał mnie do wyrzucenia z siebie wszystkiego, co mnie rani. Nie
robiłem tego chętnie, lecz chciałem mu pokazać jak ważny jest
dla mnie i że jest jedyną osobą, której ufam.
Zdając
sobie sprawę ze swojej beznadziejnej postawie w tej sytuacji,
wstałem z ławki, kierując się z powrotem do domu mojego
ukochanego. Mam nadzieję, że jeszcze śpi i nie zauważył mojej
nieobecności.
Szedłem
tak powoli ścieżką, nie myśląc o niczym. Moją uwagę zwróciła
postać, szybko zbliżająca się w moim kierunku. Patrzyłem się w
jej kierunku i już po chwili mogłem stwierdzić kto to. To właśnie
Louis pędził z niewiarygodną szybkością wprost na mnie. Rzucił
mi się w ramiona i mocno przytulił.
-Harry, ja
tak bardzo przepraszam. Już dawno powinienem wyrzucić to zdjęcie,
ale zupełnie o nim zapomniałem. Nie miałem pojęcia, że tak to
odbierzesz. Proszę wybacz mi. Jesteś jedyna osobą, którą kocham.
Strasznie cie kocham i nie wyobrażam sobie, że mogę cię stracić.
- wydyszał na jednym tchu. W jego krótkiej dość wypowiedzi, były
zawarte wszystkie odpowiedzi jakie oczekiwałem z jego strony.
Zdecydowanie potrzebowałem ich w tamtym momencie.
Położyłem
ręce na jego talii i delikatnie od siebie odsunąłem. Kiedy już
miałem doskonały widok na jego twarz przeraziłem się. On płakał.
Przeze mnie. Objąłem jego twarz w dłonie i kciukiem starłem ciecz
jeszcze po nich spływającą.
-To ja
przepraszam. Ty niczemu nie zawiniłeś. Zachowałem się głupio,
wybiegając z domu i zostawiając cię samego z niewyjaśnioną
sprawą. Idiota ze mnie. Ale po uszy zakochany i zazdrosny idiota.
Delikatnie
musnąłem jego usta i spojrzałem w jego turkusowe oczy.
-Zapomnijmy
o tym.
-Zapomnijmy.
- wyszeptał.
Ująłem
jego dłonie i splotłem czule nasze palce. Kciukiem masowałem jego
dłoń, wywołując tą czułością rumieniec na jego twarzy.
Postanowiliśmy przejść się trochę po mieście. Nie znałem tutaj
żadnego miejsca oprócz supermarketu tuż przy moim domu i parku też
znajdującego się w okolicy. Szliśmy po chodnikach trzymając się
za ręce i od czasu do czasu, czule całując. Nie przejmowały mnie
reakcje ludzi lub to, że ktoś nas zobaczy. Naprawdę miałem to w
poważaniu.
Po kilku
wspaniale spędzonych godzinach wróciłem do domu. Tak strasznie
trudno było mi się rozstać z Louisem, ale nie byłem już sam w
domu. Nie mogłem robić to na co miałem ochoty. Gdyby nie obecność
Billa i Kelly spałbym dzisiaj po raz kolejny u Louisa. I byłoby to
o wiele ciekawsze niż oglądanie telewizji ze znienawidzonymi przeze
mnie ludźmi.
Zmęczony
ich obecnością poszedłem do swojego pokoju, wziąłem prysznic,
następnie wyjąłem z szafki laptopa i przejrzałem portale. Na
facebook'u czekał na mnie chyba miliard wiadomości od Zayna i Emmy.
To co w nich przeczytałem zwaliło mnie z nóg. Dowiedziałem się o
tym, co zdarzyło się pod galerią.
Po tym jak
zobaczyłem tą dwójkę całującą się przed wejściem i
uciekłem, do akcji wkroczył Louis. Rozprawił się z nimi,
powiedział kilka nie miłych słów i to co leżało mu na sercu i
co myśli na temat tej całej sprawy. Powiedział dokładnie to,
czego ja nie miałem odwagi i siły powiedzieć. Momentalnie po moim
policzku spłynęła łza szczęścia. Louis stanął w mojej obronie
i nie mógł się pogodzić z tym, że przez tą dwójkę cierpię.
Narzuciłem
na siebie grubą bluzę i kremowe rurki. Nie zważając na protesty
ojca i późną godzinę poszedłem do Louisa. Muszę mu podziękować
za wszystko.
Cześć,
cześć i czołem :D
Rozdział
pojawił się wcześniej niż miałam zamiar go wstawić. Kilka osób,
z którymi ostatnio pisałam uświadomiło mi, że nie warto brać do
siebie tych niemiłych docinków skierowanych pod moim adresem. Będę
silna i będę kontynuować swoje dzieło. Zbyt wiele czasu
poświęciłam temu blogu.
Dziękuje
wszystkim osobą wspierającym mnie i komentującym. Kocham was <3
Następnego
rozdziału możecie się spodziewać we wtorek lub środę. Wczoraj
przyleciałam na święta do rodziny. Sami więc rozumiecie, że nie
mam zbyt wiele czasu na pisanie, dlatego rozdział taki krótki.
I jeszcze
jedna sprawa.
WESOŁYCH
ŚWIAT KOCHANI I DOZOBACZENIA NIEDŁUGO :*** <3