niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział 11

*Oczami Louisa*

Usłyszałem głośny trzask, zamykających się drzwi wejściowych. Mimowolnie spojrzałem na miejsce obok siebie. Harrego tam nie było. Wszedłem do łazienki. Tam też po nim ani śladu. Przejrzałem resztę pomieszczeń, lecz nigdzie nie natknąłem się na mojego chłopaka. Tak tak... mojego chłopaka. Jak to cudownie brzmi. Po Niallu nie spodziewałem się, że spotkam jeszcze kogoś, kogo pokocham i co najważniejsze, mnie pokocha. Tak bezwarunkowo, razem z moimi wszystkimi wadami. Harry jest bardzo uczuciowy i łatwo go zranić. Nawet jedno małe słowo, źle przez niego zrozumiane, doprowadza go do depresji, załamania itd. Z jednej strony to dziwne, lecz z drugiej bardzo słodkie. Taki delikatny. Może to przez wiek. Jest młodszy ode mnie o kilka lat, ale czy ja zachowuję się jak na swój wiek ? Raczej wątpię. Mam chwilę, gdy zachowuję się jak dziecko i tak się też czuję. Mama i Lottie (najstarsza z moich trzech sióstr), widząc moje zachowanie kładą się na podłodze ze śmiechu.
Z wielkim uśmiechem na twarzy wróciłem do swojego pokoju. Wygrzebałem z szafy obcisłe miętowe rurki i ciemny, granatowy sweter. Wszedłem do łazienki, wziąłem ciepły, relaksacyjny prysznic. Ubrałem się we wcześniej przygotowane ciuchy i spojrzałem w lustro. Przeczesałem delikatnie palcami moje niesforne włosy. Kilka kosmyków na grzywce odstawało na różne strony. Jak zwykle... Mógłbym godzinami je układać, ale nie przyniesie to lepszego efektu. Więc nie chcąc tracić czasu na marne, zostawiłem sprawy mojej fryzury zamknięte i wszedłem do sypialni. Wtedy dopiero zauważyłem przedmiot leżący na podłodze przy łóżku. Modliłem się w duchu, żeby nie było to to o czym myślałem. Niestety to było dokładnie to, co podejrzewałem. Podniosłem ciemną ramkę ze zdjęciem. Całkiem niedawno dostałem je od najważniejszej niegdyś osoby w moim życiu. Odwróciłem je tak, by ujrzeć osobę, przedstawioną na fotografii. 'Oh... Niall, gdybym wiedział, że tak mnie zranisz, nigdy nie pozwoliłbym ci namieszać mi w głowie i rozkochał w sobie' –powiedziałem na głos.
I teraz dotarło do mnie to, co się wydarzyło. Jak piorun wybiegłem z domu. Przez moja głowę przebiegało milion myśli. Biegłem w stronę parku. To jedyne miejsce, które przyszło mi do głowy. Tam wyznaliśmy sobie miłości i pierwszy raz posmakowałem jego malinowych ust. A poza tym Harry nie znał Doncaster. Jedynym miejscem, gdzie wychodziliśmy był ów park.
'Proszę, wprost błagam, by on tam był' – powtarzałem w myślach, a jedna pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.


*Paczałkami Harrego*

Wybiegłem wściekły z domu Tomlinsona. Ręce trzęsły mi się ze złości. Szedłem przed siebie, nie potrafiąc się opanować. Nogi same zaprowadziły mnie w to miejsce. Tak wiele dla mnie znaczące. Usiadłem na ciemnozielonej, zniszczonej ławce, pod wielkimi starymi dębami, nieopodal małego stawku. Tak tu pięknie. Tyle wspaniałych wydarzeń miało miejsce całkiem niedawno. Pozwoliłem dać upust swoim emocją. Potok łez zalewał moją twarz. Wiejący silny wiatr, mierzwił mi włosy i niemiłosiernie drażnił i tak już opuchnięte i przekrwione oczy. Kompletnie zatraciłem się w niewyjaśnionej rozpaczy. Przecież nie miałem gwarancji, że Louis wciąż czuje coś do Nialla. Powinienem najpierw z nim to wyjaśnić, ale nie dać się ponieść emocja jak jakiś gówniarz. Na każdym kroku pokazywałem jaki jestem słaby psychicznie. To wszystko przez Louisa. Zawsze byłem zamknięty w sobie. Przy nim się otwarłem Zachęcał mnie do wyrzucenia z siebie wszystkiego, co mnie rani. Nie robiłem tego chętnie, lecz chciałem mu pokazać jak ważny jest dla mnie i że jest jedyną osobą, której ufam.
Zdając sobie sprawę ze swojej beznadziejnej postawie w tej sytuacji, wstałem z ławki, kierując się z powrotem do domu mojego ukochanego. Mam nadzieję, że jeszcze śpi i nie zauważył mojej nieobecności.
Szedłem tak powoli ścieżką, nie myśląc o niczym. Moją uwagę zwróciła postać, szybko zbliżająca się w moim kierunku. Patrzyłem się w jej kierunku i już po chwili mogłem stwierdzić kto to. To właśnie Louis pędził z niewiarygodną szybkością wprost na mnie. Rzucił mi się w ramiona i mocno przytulił.
-Harry, ja tak bardzo przepraszam. Już dawno powinienem wyrzucić to zdjęcie, ale zupełnie o nim zapomniałem. Nie miałem pojęcia, że tak to odbierzesz. Proszę wybacz mi. Jesteś jedyna osobą, którą kocham. Strasznie cie kocham i nie wyobrażam sobie, że mogę cię stracić. - wydyszał na jednym tchu. W jego krótkiej dość wypowiedzi, były zawarte wszystkie odpowiedzi jakie oczekiwałem z jego strony. Zdecydowanie potrzebowałem ich w tamtym momencie.
Położyłem ręce na jego talii i delikatnie od siebie odsunąłem. Kiedy już miałem doskonały widok na jego twarz przeraziłem się. On płakał. Przeze mnie. Objąłem jego twarz w dłonie i kciukiem starłem ciecz jeszcze po nich spływającą.
-To ja przepraszam. Ty niczemu nie zawiniłeś. Zachowałem się głupio, wybiegając z domu i zostawiając cię samego z niewyjaśnioną sprawą. Idiota ze mnie. Ale po uszy zakochany i zazdrosny idiota.
Delikatnie musnąłem jego usta i spojrzałem w jego turkusowe oczy.
-Zapomnijmy o tym.
-Zapomnijmy. - wyszeptał.
Ująłem jego dłonie i splotłem czule nasze palce. Kciukiem masowałem jego dłoń, wywołując tą czułością rumieniec na jego twarzy. Postanowiliśmy przejść się trochę po mieście. Nie znałem tutaj żadnego miejsca oprócz supermarketu tuż przy moim domu i parku też znajdującego się w okolicy. Szliśmy po chodnikach trzymając się za ręce i od czasu do czasu, czule całując. Nie przejmowały mnie reakcje ludzi lub to, że ktoś nas zobaczy. Naprawdę miałem to w poważaniu.
Po kilku wspaniale spędzonych godzinach wróciłem do domu. Tak strasznie trudno było mi się rozstać z Louisem, ale nie byłem już sam w domu. Nie mogłem robić to na co miałem ochoty. Gdyby nie obecność Billa i Kelly spałbym dzisiaj po raz kolejny u Louisa. I byłoby to o wiele ciekawsze niż oglądanie telewizji ze znienawidzonymi przeze mnie ludźmi.
Zmęczony ich obecnością poszedłem do swojego pokoju, wziąłem prysznic, następnie wyjąłem z szafki laptopa i przejrzałem portale. Na facebook'u czekał na mnie chyba miliard wiadomości od Zayna i Emmy. To co w nich przeczytałem zwaliło mnie z nóg. Dowiedziałem się o tym, co zdarzyło się pod galerią.
Po tym jak zobaczyłem tą dwójkę całującą się przed wejściem i uciekłem, do akcji wkroczył Louis. Rozprawił się z nimi, powiedział kilka nie miłych słów i to co leżało mu na sercu i co myśli na temat tej całej sprawy. Powiedział dokładnie to, czego ja nie miałem odwagi i siły powiedzieć. Momentalnie po moim policzku spłynęła łza szczęścia. Louis stanął w mojej obronie i nie mógł się pogodzić z tym, że przez tą dwójkę cierpię.
Narzuciłem na siebie grubą bluzę i kremowe rurki. Nie zważając na protesty ojca i późną godzinę poszedłem do Louisa. Muszę mu podziękować za wszystko.


Cześć, cześć i czołem :D
Rozdział pojawił się wcześniej niż miałam zamiar go wstawić. Kilka osób, z którymi ostatnio pisałam uświadomiło mi, że nie warto brać do siebie tych niemiłych docinków skierowanych pod moim adresem. Będę silna i będę kontynuować swoje dzieło. Zbyt wiele czasu poświęciłam temu blogu.
Dziękuje wszystkim osobą wspierającym mnie i komentującym. Kocham was <3
Następnego rozdziału możecie się spodziewać we wtorek lub środę. Wczoraj przyleciałam na święta do rodziny. Sami więc rozumiecie, że nie mam zbyt wiele czasu na pisanie, dlatego rozdział taki krótki.
I jeszcze jedna sprawa.

WESOŁYCH ŚWIAT KOCHANI I DOZOBACZENIA NIEDŁUGO :*** <3

wtorek, 18 grudnia 2012

Rozdział 10


                                                CZYTASZ = KOMENTUJESZ


Wypowiadając moje ostatnie słowa nie myślałem, że sprawy się tak potoczą. Zaczęło się od czułych, niewinnych pocałunków. W krótkim czasie przerodziły się w bardziej natarczywe i zachłanne. Oboje dawaliśmy upust uczuciom skrywanym już od dłuższego czasu. Tak bardzo go pragnąłem, że nim się spostrzegłem byliśmy już w moim pokoju, pozbawieni większości odzieży. Harry przyciskał mnie do ściany nadal składając na moich spierzchniętych już wargach, namiętne pocałunki. Nogami owinąłem go w pasie przyciągają bardziej do siebie. Ręce które dotychczas miałem zarzucone na jego szyi, wplątałem w te cudowne, gęste, ciemne loki. Uśmiechnął się szeroko na ten gest. Zjechał ręką z mojej tali aż do linii bokserek. Zahaczył lekko palcem o ich gumę i strzelił. Westchnąłem wprost do jego ust. Mój członek stał już na baczność czekał na dalsze rozkazy. Kątem oka dostrzegłem, że przyrodzenie Harrego jest w podobnym stanie. Nogi opuściłem lekko na ziemie i popchnąłem Loczka w stronę łóżka, na które upadł z wyraźnym zszokowaniem wymalowanym na twarzy. Usiadłem na nim okrakiem zaglądając mu w oczy. Delikatnie, leciutko przejechałem palcem po wybrzuszeniu w jego bokserkach. Teraz to ja chciałem się trochę podroczyć. Obsypywałem drobnymi całusami jego nagie ciało. Czułem te dreszcze, które przechodziły po całym jego ciele. Chwyciłem obiema dłoniami materiał jego bokserek. Spojrzałem pytająco w jego stronę. W odpowiedzi skinął twierdząco głową. Kontynuowałem więc swoje.
Powoli, ostrożnie zsunąłem niepotrzebny materiał z jego pięknego, zadbanego ciała. Moim oczom ukazała się sporych rozmiarów Stylesconda*.  Zacząłem dłońmi powoli zjeżdżać po nim z góry na dół. Następnie słysząc już ciche pojękiwania Harrego włożyłem go do buzi. Lizałem, leciutko przygryzałem jego główkę, ssałem. Moim zamiarem było sprawienie, mój ukochany zapamiętał swój pierwszy raz na zawsze. Chciałem mu zrobić jak najwięcej przyjemności. Kiedy poczułem, że zaczyna coraz bardziej sztywnieć i drzeć, włożyłem go całego do buzi i szybko poruszałem głową. Harry jęczał, dyszał i krzyczał jak opętany. Wiedziałem, że zaraz dojdzie. Jeszcze bardziej przyspieszyłem swoje ruchy i po chwili moją buzie wypełniała ciepła, słona maź. Przełknąłem ją i figlarnie oblizałem usta. Loczek usiadł, nadal mają mnie na kolanach i wpił się w moje usta. Przewrócił mnie na plecy i tym razem to on był górą. Naśladują moje wcześniejsze poczynania, pozbył się mojej bielizny i w dłonie chwycił Louisa Juniora. Tak nazwałem swojego przyjaciela. Wiedziałem że to jego pierwszy raz, dlatego nie chciałem go do niczego zmuszać.
-Harry nie musisz tego robić. Naprawdę.
-Ale chcę Louis. Dzisiaj jesteś mój. - odparł z tym charakterystycznym błyskiem w oku.
Zawsze tak miał, gdy był napalony. Językiem przejechał z góry na dół po moim sterczącym i gotowym do działania penisie. Włożył go do ust i zaczynając po woli i z każdą chwilą przyspieszając,  jednymi słowy obciągał mi. Nigdy jeszcze się tak nie czułem. Nawet z Niallem. Harry był w tym naprawdę dobry,  lecz być może tak mi się wydawało, bo tak cholernie mocno go kocham i jestem nim zauroczony. Zbliżałem się do finału i nie potrafiłem już wstrzymywać stęknięć, westchnień i krzyków:
-Harr...Harry..Hazza... O kurwa.. Nie wytrzymam !!
Po około minucie doszedłem w jego ustach. Nie spodziewałem się, że za pierwszym razem zdecyduje się na ten krok. Ale bynajmniej nie przeszkadzało mi to. Opadł koło mnie na łóżku z zadowoloną miną. Wtulił się lekko w mój tors, kolejny raz łaskocząc mnie po szyi.
-Spróbujemy czegoś jeszcze ? -zapytał tak cicho, że prawie nie dosłyszałem.
Dokładnie wiedziałem co mu chodzi po głowie. Ale to nie może się wydarzyć.
-Nie Harreh. Nie dzisiaj. I nie w najbliższym czasie. - powiedziałem stanowczo.
-Ale dlaczego Lou ? - spytał smutnym głosem, podnosząc się na łokciu,  by mnieć lepszy widok na moją twarz.
-Jesteś niepełnoletni, twoi rodzice nie wiedzą o twojej orientacji, nie wiedzą nic o mnie. To tylko dla twojego dobra. - wyjaśniłem. Lecz jego twarz zaczęła zmieniać wygląd z niepocieszonej na zirytowaną i zagniewaną.
-Powiedź mi po prostu w twarz, że mnie nie chcesz ! Powiedź to Louis ! Od samego początku traktujesz mnie tak chłodno. Udajesz niedostępnego. Co to za gierki ? - krzyczał na cały głos, wstając z łóżka i naciągając na siebie czarne bokserki. Również wstałem. Podszedłem do niego od tyłu i rękoma objąłem jego brzuch, a głowę położyłem na ramienu Harrego.
-Kochanie nie denerwuj. To nie tak, że nie chce. Bardzo tego pragnę. Musisz mnie zrozumieć, boję się o ciebie, moją rodzinę 9 ciebie.
-O czym ty mówisz Louis ? Czego się boisz ?
-Kiedyś ci powiem. Na razie nie wypytuj, bo i tak nic nie wyjawię.
-Dobrze. Poczekam. - przytaknął, aż kamień spadł mi z serca.
Każdy z nas po koleji skorzystał z prysznica i położyliśmy się do łóżka. harry napisał ojcu wiadomość informującą o noclegu jego syna u mnie w domu. Nie doczekał się odpowiedzi. Leżał wtulony w moją pierś, przyglądając się naszym splecionym palcą. Spoglądając na niego jedna myśl cały czas nie dawała mi spokoju.
-Harryś mam do ciebie poważne pytanie.
-Jakie ? - spojrzał mi w oczy tymi swoimi pięknymi, zielonymi poczałkami.
-Chciałbyś być moim chłopakie ? - zapytałem nieśmiało.
-I ty się jeszcze pytasz  głupku ? Oczywiście, że tak. Kocham cię Tommo !
-Ja ciebie też Harreh.
Nie mam pojęcia ile czasu tam leżeliśmy. Może 15 minut, a może 4 godziny. Ale przecież zakochani czasu nie liczą. Tak mówi przysłowie i w tym przypadku najwyraźniej się sprawdza.
Po nieokreślonej ilości czasu zasnąłem.
*Paczałkami Harrego*
Obudziły mnie delikatne promienie słoneczne, przedostające się przez niewielkie dziurki w roletach. Ostrożnie wygrzebałem się. Objęć Louisa. Mojego chłopaka !! Jak to cudownie brzmi. MÓJ CHŁOPAK! Cudownie. Spojrzałem na jego anielską twarz. Wyglądał tak niewinnie i krucho. Cóż pozory mylą. A może i przypominał kujon i psa na baby, ale tak drastycznie się różnił od tego opisu. Nie ocenia sie ludzi ani rzeczy po okładce, ponieważ można się bardzo mocno pomylić.
Udałem się do łazienki. Strumień ciepłej wody spływał po moim ciele, zmywając ostatnie ślady po wczorajszych wydarzeniach. Na samą wspomnienie wczorajszego dnia uśmiech sam cisnął mi się na twarz. Louis uszczęśliwia mnie jak nikt inny. Jest najlepszym co mnie w dotychczasowym życiu spotkało. Związek z nim traktuję bardzo poważnie. Mam nadzieję, że on to postrzega tak samo. Czyli jako coś trwałego i ważnego.
Owinąłem ręcznik wokół bioder. Wszedłem do pokoju, zauważając wciąż śpiącego Louisa. Tak słodko uśmiechał się przez sen.
Zbierając mije rzeczy lorozrzucane po całym pokoju na podłodze, moją szczególną uwagę przykuło zdjęcie oprawione w drewnianą, ciemną ramkę. Fotografia ukazywała przystojnego chłopaka o jasnych blond włosach. Nie byłoby w tym nic.nadzwyczajnego gdyby nue dedywacja: "Dla mojego najukochańszego Louisa. Pamiętaj że zawsze będę Cię kochał. Na zawsze twój. Niall".
Momentalnie krew się we mnie zagotowała. Nie mogąc utrzymywać dłużej swoich emocji ubralem się i wybiegłem z domu głośno trzaskając drzwiami.
Pobiegłem w stronę parku. Tylko tam mogę się uspokoić.

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Rozdział 9

*Paczałkami Harrego*

-Harry, przyjechaliśmy !!! - kolejny krzyk dobiegł moich uszu.
Natychmiast otrząsając się z szoku, zeskoczyłem z łóżka tym samym uwalniając Louisa spod swojego ciężaru. Pośpiesznie ubraliśmy na siebie brakujące części garderoby. Wyrównałem pościel, poukładałem poduszki, resztę porozrzucanych rzeczy wrzuciłem do garderoby.
Wyjąłem talię kart. Potasowałem i rozłożyłem na stoliku przy kanapie. Louis najwidoczniej zrozumiał jakie mam zamiary i zajął miejsce na sofie, chwytając swoją część kart. Zająłem miejsce naprzeciwko niego i zaczęliśmy przedstawienie. Powaga wymalowana na twarzy Louisa doprowadziła mnie do wybuchu śmiechu. Zdezorientowany zmierzył mnie wzrokiem i zaraz po tym przyłączył się do mnie. Taki roześmianych i pogodnych zastał nas mój ojciec. Nie pukając wszedł do pokoju. Ze zdziwieniem spoglądał to na mnie, to na Louisa. Pewnie był nieźle zszokowany zaistniałą sytuacją.
-Cześć Harry.
-Hej. - rzuciłem od niechcenia.
-Dzień dobry proszę pana. Miło pana znowu widzieć.
-Witaj Louisa. Jak tam mama i siostry ?
-U nich wszystko w porządku. Wyjechały na wakacje.
-O.. to podobnie jak my. Widzę że poznałeś mojego syna. Nie narobił ci żadnych problemów, ani się nie narzucał, za bardzo ? - dodał ojciec spoglądając na mnie podejrzliwie.
-Oczywiście, że nie. Harry jest bardzo fajny i zabawny.
-Doprawdy ? Miło, że Harry poznał w końcu jakiegoś porządnego człowieka. Cieszy mnie wasza przyjaźń. Jesteś straszy nauczysz go paru rzeczy i wybijesz te młodzieńcze wybryki z głowy.
Zamurowało mnie. Po pierwsze: Oni się znają ? Skąd u diabła ? I dlaczego Louis mi nic nie powiedział ?. Po drugie: Co mój ojciec bredzi ? Robi mi, że tak powiem 'siare' przed gościem i wyraża się na mój temat co najmniej niemiło. Nigdy nie narobiłem mu problemów, ani nie udzielałem się w złym towarzystwie. Miałem tylko Zayna i Emme. Znałem ich od dzieciństwa i byli moimi jedynymi przyjaciółmi. Może gdyby nie moja aspołeczność poznałbym jeszcze wielu znajomych i w tym momencie wspomnienie Emmy całującej się z Zaynem nie zrobiłoby na mnie najmniejszego wrażenia. A jednak. Powrót do wspomnień sprawiał ból. I to głęboki.
Wyrzucając te bzdurne rozmyślenia z mojej głowy, wróciłem do teraźniejszości. Louis z ojcem nadal rozmawiali. Temat ich rozmowy, mnie nie interesował. Całą moją uwagę zaprzątał Louis. Wpatrywałem się w niego jak w obrazek. Widziałem jak jego twarz zmienia swój wyraz. Z wesołego, po poważnego, później znów się uśmiechał i wtedy na czole pojawiały mu się poziome zmarszczki. To takie urocze. Nie mam pojęcia ile zajęła im ta wymiana zdań. Myślę że dużo czasu. Ojciec w końcu zamknął za sobą drzwi, a ja nie odrywałem wzroku od Tomlinsona. Speszony natarczywością mojego spojrzenia, mocno się zaczerwienił. Odkładając karty podniosłem się z zajmowanego miejsca i posiadłem się do Louisa. Nasze ramiona stykały się ze sobą. Do mojego nosa doszedł subtelny zapach, perfum. Był niczym narkotyk. Mój ulubiony rodzaj heroiny. Coś niesamowitego. Przeszył mnie jeden z tym przyjemnych dreszczy rozkoszy.
Momentalnie wpadła mi do głowy myśl: 'Jeśli jego dotyk i zapach tak na mnie działają, to co się stanie jeśli pomiędzy nami dojdzie do czegoś znacznie intymniejszego? '
Chwyciłem jego dłoń i splotłem jego długie, szczupłe palce ze swoimi. Były takie chłodne, a za razem przyjemne. Odwrócił twarz w moją stronę i podarował mi jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów. 
-Muszę już iść Harry. - powiedział smutno.
-Dobrze wiesz Louis, że nie musisz. Posiedź jeszcze chwilę. Proszę. - błagałem, ale wyraz jego twarzy nie zmienił się ani trochę, Widać było stanowczość i opanowanie. 
-Zobaczymy się później. Napiszę ci, o której możesz do mnie przyjść. Okej ?
Skinąłem głową, na znak zgody. Jednak ten pomysł ani trochę nie przypadł mi do gustu. Tylko co ja mogłem z tym zrobić ? Nic. Kłótnia była ostatnią rzeczą jaką w tym momencie chciałem, więc najzwyczajniej w świecie odpuściłem. Wstaliśmy razem dalej trzymając się za ręce i ruszyliśmy w stronę drzwi. Przed nimi Louis zatrzymał się na chwilę. Delikatnie oparł mnie o ścianę i złożył długi namiętny pocałunek na moich wargach. Pogłębiłem pocałunek i o mały włos ta chwila słabości nie skończyła się tak jak niecałą godzinę temu. 
Kilka minut później siedziałem już sam w pokoju wspominając zdarzenia mające miejsce tego dnia w takim średniej wielkości pomieszczenia. Tak wiele emocji w człowieku potrafi wzbudzić zwykły pocałunek. Lecz gdy ma się tą świadomość, że osoba przez ciebie całowana, kocha cię i ty ją również, wszystko zmienia postać rzeczy. 
Postanowiłem oderwać się na chwilę od myśli związanych z Louisem i odwiedzić portale społecznościowe w sieci. Tak dawno nie korzystałem z internetu, że nie wiedziałem, co się dzieje w świecie. Zajrzałem na facebook. Jak zawsze same bezsensowne zaproszenia do korzystania z aplikacji. We wiadomościach znalazłem wiadomości od Zayna i Emmy. Miałem zbyt dobry humor, by go sobie psuć, więc wyszedłem z tego. Uśmiech powrócił mi na twarz widząc zaproszenie do grona znajomych przez Louisa Tomlinsona. Słodko. 
Chyba naprawdę się zakochałem po uszy :D


*Oczkami Louisa*

Czułem się nieswojo siedząc sam w domu. Potrzebowałem towarzystwa, bliskości, ale nie chciałem Harrego narażać. Nic wcześniej nie wspominałem, ale znam ojca Loczka. To podły i bardzo wpływowy człowiek. Przekonałem się o tym kilka razy. Niejednokrotnie opiekowałem się małym Chrisem, kiedy Kelly musiała gdzieś wyjechać. On najczęściej przesiadywał w domu, w swoim gabinecie. Wydzierał się do telefonu, przeklinał, robił awantury o byle,co i nawet nie zwracał uwagi, że jestem w domu i wszystko słyszę. Jeśli byłem w pobliżu próbował trzymać się w ryzach. Lecz gdy przechodziłem do innego pokoju, zaczynało się piekło. Zdarzyło mi się podejrzeć przez uchylone drzwi, przebieg akcji kłótni. Pewnego razu pan Styles, przeszedł samego siebie. Zamachnął się i z ogromną siłą uderzył Kelly w twarz. Ta popłakała się i skuliła na podłodze, trzymając za nos, z którego płynęła strużka krwi. Tamtego dnia po raz ostatni przebywałem w jego domu. Tego samego dnia przyszedł do mnie wieczorem i zagroził, że jeśli ktokolwiek dowie się o tym, co się stało, zniszczy mnie. Tak się przestraszyłem, że przez jakieś dwa tygodnie praktycznie nie wychodziłem z domu. Później wyjechałem z Doncaster i zapomniałem o przeszłości. 
I wtedy poznałem Harrego. Spadł mi jak z nieba(prawie dosłownie). Cały czar momentalnie prysł, gdy usłyszałem jego nazwisko. Ale wiecie sami jak się potoczyło. Pokochałem tego nastolatka. Uzależniłem się od jego głosu, dotyku, oddechu i loczków, które tak cudownie łaskotały, gdy się do mnie przytulał. 
Wyjąłem Iphona z tylnej kieszeni spodni i napisałem krótką wiadomość do młodego Stylesa;

Za 10 minut u mnie. Czekam :*

I wysłałem. Nie wiem czy minęły nawet dwie minuty a już usłyszałem dzwonek do drzwi. Krzyknąłem, że otwarte, ponieważ nie miałem najmniejszej ochoty ruszać się z miejsca. 
Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Ciepłe, duże dłonie zasłoniły mi całe światło. Wyszczerzyłem się sam do siebie na ten gest. 'Tak robią dzieci' - pomyślałem, ale nie powiedziałem na głos. Bynajmniej nie przeszkadzało mi to. Aż podskoczyłem czując usta, obdarowujące mój kark mokrymi pocałunkami. 
-Tak chcesz się bawić Harreh ?
-A masz inny pomysł  ?
-Oczywiście. - zaśmiałem się sam do siebie. - Jeśli jesteś ciekawy, to zaraz się przekonasz. 
-Jestem gotowy. 

---------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka :D Wiem wiem, rozdział krótki i nudny, ale to jest tak jakby dokończenie, druga część poprzedniego rozdziału. Następny ukarze się prawdopodobnie jutro lub po jutrze, jeśli ktoś skomentuje. Myślę, że następnym was nie zawiodę. 
Pa pa

I jeszcze raz serdecznie zapraszam na mój nowy blog: 
http://you-are-perfect-to-me-1d.blogspot.com/

niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 8

*Paczałkami Harrego*

Całą noc spędziłem na rozmyślaniu o Louisie. Ten chłopak zwrócił mi w głowie, jak nikt inny, nigdy wcześniej. Jeszcze kilka tygodni temu przez myśl, by mi nie przeszło, że kiedykolwiek mógłbym mieć chłopaka, całować się z nim albo nawet uprawiać z nim seks. Nadal po całym ciele przechodzi mi ten nieprzyjemny dreszcz i zbiera mi się na wymioty, kiedy pomyślę sobie o takich sprawach. Ale z Louisem było inaczej. To nie jakiś tam zwykły, niczym nie wyróżniający się z tłumu, chłopak. Oj nie... Ma w sobie coś takiego co przyciąga, jest wyjątkowy. Taki delikatny, uroczy, mądry a zarazem potrafił pokazać również swoje drugie oblicze. Zdecydowanie zawładnął moimi myślami, ciałem i duszą. Działa jak magnes. Nie potrafię, nie mam dość siły, by stać się na niego obojętny. Nawet nie chcę tego robić. Jeśli Louis ma być miłością mojego życia, nie zwrócę najmniejszej uwagi na to jakiej jest płci. Jeśli to tylko wakacyjna przygoda, to jestem pewien, że nie będę jej żałował. Pierwszy raz mam do czynienia z tak silnym i głębokim uczuciem. Nie zmarnuję tego.
Mimowolnie spojrzałem wyświetlacz telefonu, sprawdzając godzinę. Było wcześnie nad ranem, ale coś czułem, że już raczej nie zasnę. Wciągnąłem na nogi czarne rurki i ubrałem fioletową bluzę. Włosy delikatnie przeczesałem palcami i uśmiechnięty spojrzałem na odbicie w lustrze. 'To będzie wspaniały dzień' – pomyślałem. Z optymistycznym nastawieniem zszedłem do kuchni i otwarłem lodówkę. Cały optymizm zgasł równie szybko jak się pojawił, widząc puste wnętrze. Chciałem się wybrać na zakupy, ale po pierwsze nie znam na tyle dobrze miasta, po drugie nie miałem ochoty na pieszą przechadzkę. Pomimo swojego lenistwa i braku chęci, jednak wyszedłem z domu i zamknąłem za sobą drzwi. Wszedłem do garażu i wziąłem jeden z rowerów, które stały pod ścianą. Ten zapewne był taty. Wsiadłem na niego i z zadowoleniem ruszyłem w poszukiwania spożywczaka. Okazało się, że droga nie trwała długo. Już dwie ulicę dalej, na zakręcie stał spory market. Bez zapinania roweru, zostawiłem go pod sklepem i wziąwszy koszyk poszedłem na łowy produktów. Pakowałem praktycznie wszystko co wpadło mi w ręce. Zaczynając od napoi w puszkach, kończąc na pudłach lodów. Zapłaciłem i cały zawalony reklamówkami pełnymi zakupów, znów wsiadłem na rower i szybko popędziłem w stronę domu. Zdziwiłem się ogromnie widząc smutnego Louisa, siedzącego na schodach przed wejściem do jego domu. Z daleka patrząc nie byłem pewien, ale chyba palił papierosa. Odłożyłem rower na miejsce, to samo również uczyniłem z zakupami.
Wyszedłem z domu i ruszyłem w kierunku domu Tomlinsona, ale jego już tam nie było. Zapukałem do drzwi. Nikt nie otwierał. Dobijałem się z dobre 10 minut i nic. Dopiero teraz moją uwagę zwróciły odgłosy dobiegające z jego garażu. Wszedłem od tyłu przez drzwi. Ujrzałem mojego ukochanego siedzącego na dużym stołku. Nachylał się nad sporych rozmiarów biurkiem i szkicował coś. Cichutko podszedłem od tyłu i nachyliłem się nad nim i delikatnie pocałowałem w policzek. Tak się przestraszył, że o mało co nie spadł z krzesła.
-Co ty wyprawiasz ? Chcesz żebym zawału dostał ?
-Nie krzycz na mnie. - udałem zasmuconego. Widząc moją minę wstał i wtulił w siebie.
-Przepraszam, wiem, że nie powinienem.
Momentalnie odkleił się ode mnie jakbym parzył i szybkim ruchem przykrył swoje prace jakimś materiałem. Zachowywał się co najmniej dziwnie i niepokojąco. Jakby przez wczorajszą sytuację wszystko się zepsuło co pomiędzy nami było.
Coraz bardziej się ode mnie odsuwał, tym samym raniąc moje uczucia. Dlaczego traktował mnie tak chłodno ? Zrobiłem coś nie tak ?
Ze łzami w oczach, wymaszerowałem z tego pomieszczenia. Może i pomyśli sobie, że jestem słaby, ale ja przynajmniej mam uczucia. Skoro chciał mnie tak traktować, to po co ku*wa robił mi nadzieję ? Po co mówił że się we mnie zakochał ? Po co odwzajemnił mój pocałunek ?
Tak wiele pytań i na żadne nie znałem odpowiedzi.
Nie chcę go teraz widzieć.



*Oczami Louisa*

Chyba trochę przesadziłem. Zdecydowanie przesadziłem !! To miało wyglądać zupełnie inaczej, ale chciałem dać mu czas. Chciałem żeby był wszystkiego pewien. Żeby na pewno wiedział, że mnie kocha i chce ze mną być. Teraz mógłby mi robić niepotrzebne nadzieje, a nie wytrzymałbym rozstania z nim. Przywiązałem się do tego małolata. Wczorajszy dzień był moim najpiękniejszym dniem w życiu. Chłopak w którym się zakochałem, również odwzajemniał moje uczucia. Co najlepsze sam, nie przymuszony pocałował mnie ! Byłem najszczęśliwszy na świecie, a może nawet we wszechświecie. Gdy dotarłem do domu momentalnie jakbym dostał kubłem zimnej wody. Przecież mówił mi, że miał w życiu tylko jedną osobę którą kochał. I to była DZIEWCZYNA. Skąd mogłem mieć stuprocentową pewność, że szczerze mnie kocha. Nie miał doświadczenia w takich sprawach. To może być zwyczajne zauroczenia. Rozkocha mnie w sobie, a później złamie serce, bo zda sobie sprawę, że woli dziewczyny. Chyba bym się zabił.
Rozstanie z Niallem moją pierwszą miłością było dramatyczne i bolesne. A co dopiero by było gdyby to Hazza mnie zostawił ? Do niego czułem coś wyjątkowego. To zupełnie nowy rodzaj miłości. Łączyło nas coś głębszego i takiego prawdziwego. Nie udawanego, spontanicznego. Powiedziałem mu, że ma sobie wszystko przemyśleć, ze dam mu czas. Myślałem, że mnie zrozumiał.
A jeżeli on już podjął decyzję ? Jeżeli przyszedł mi ją ogłosić ? Jeśli swoim zachowaniem chciał mi oznajmić, że jest gotowy ? - JAKIM JA JESTEM KRETYNEM.
Przez całą noc siedziałem w tym cholernym garażu i przenosiłem swoje myśli na papier. Powstało ponad 10 rysunków. Wszystkie przedstawiały przepiękną twarz Harrego. Myślałem tylko o nim. I spieprzyłem jednym gestem wszystko. Nie wiem czy teraz będzie chciał ze mną rozmawiać. Na jego miejscu porządnie bym się obraził. 'Co ty tu jeszcze robisz idioto ? Leć za nim' – mój wewnętrzny głos dał o sobie znać.
Zgodnie z jego poleceniem po sekundzie stałem pod domem Loczka i dobijałem się do drzwi. Nikt nie otwierał. Jestem pewny, że jest w środku. Gdzie niby miałby iść ? Nie zna miasta. Może aż tak go uraziłem, że teraz będzie mnie unikał. Przypomniałem sobie nasze pierwsze spotkanie. Wtedy ten głupek spadł z drabiny i trafił do mnie na ogród. W takim razie jeśli nie chce wpuścić mnie drzwiami, to ja wejdę oknem. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Spojrzałem na drabinę. Kończyła się z dobre dwa metry nad ziemią. Podskoczyłem i obiema rękami chwyciłem ostatni szczebelek. Nogali wspiąłem się po murze i po chwili stałem już całym ciałem na drabinie. Wspiąłem się w ekspresowym tempie i stanąłem na balkonie. Okno było uchylone. Zajrzałem do środka. Na skraju wielkiego metalowego łóżka, ze śnieżnobiałą pościelą i dużą ilością kolorowych poduszek, siedział Harry. Głowę miał spuszczoną w dłonie. 'Proszę żeby tylko nie płakał' – modliłem się w duchu.
Mimowolnie zapukałem delikatnie w szybę. Loczek natychmiast poderwał się z miejsca, wstając i tym samym odsłaniając twarz. Oczy miał całe czerwone i podpuchnięte, a wyraz jego twarzy zdradzał wszystko. Był jak otwarta karta. Zbliżył się do drzwi balkonowych i rozsunął je, wpuszczając mnie do środka. Nie wiedziałem co mam zrobić. Wpatrywałem się w niego. Obserwowałem każdy wykonywany przez niego ruch. Ponownie usiadł na łóżku i schował twarz w dłonie. Ani jednego słowa do mnie nie wypowiedział. Musi być naprawdę źle.
Nieśmiało usiadłem bardzo blisko niego. Ostrożnie położyłem dłoń na jego. Drgnął, ale się nie odsunął. Tak jakby dał mi wolny wybór. Teraz już bez wahania uklęknąłem przed nim i zdjąłem dłonie z jego twarzy. To był najstraszniejszy widok jaki kiedykolwiek miałem okazję zobaczyć. Jak kilka moich gestów sprawiło taki ból temu chłopakowi.
Nadal siedział unikając mojego spojrzenia. Jedną ręką puściłem jego dłoń, która od razu powędrowała do jego policzka. Cały czas płakał, jakby mój dotyk coraz bardziej utwierdzał go w fakcie, że zaraz powiem mu, że jednak nic do niego nie czuję. Co za paranoja.
Cierpliwie czekałem. Klęczałem chociaż nogi bolały mnie już jak diabli, ale nie poddawałem się. Czekałem aż spojrzy mi w oczy. W końcu to nastąpiło, lecz jego twarz była wyprana z emocji. O wcześniejszej sytuacji przypominały tylko przekrwione od płaczu oczy. Odezwałem się nieśmiało:
-Harry, co się stało ? Dlaczego płakałeś ? - znałem odpowiedź ale chciałem usłyszeć to od niego, żeby się upewnić.
-Dobrze wiesz Lou. Nie rób ze mnie idioty. - wycedził ze złością przez zęby. - Rozkochałeś mnie w sobie, zrobiłeś nadzieję, cholera ja ciebie pocałowałem, a ty potraktowałeś mnie jak śmiecia. Kim ja dla ciebie jestem Louis ? Zabawką ? Myślałem że byłeś ze mną szczery. Powiedziałeś wczoraj, że mnie kochasz, a dzisiaj w garażu ? Byłeś taki chłodny, niedostępny. Nie rozumiem. Miałem nadzieję na coś więcej. - i znowu zaczął płakać. I ja razem z nim. Co ja zrobiłem ? To nie miało tak wyglądać.
-Posłuchaj mnie. To nie tak jak myślisz. Chciałem dać ci czas, do namysłu, a przez moje zachowanie miałeś wywnioskować, że nadal nic się nie zmieniło i jesteśmy przyjaciółmi. Nie chciałem sobie robić nadziei tuląc cię lub całując.
-Alleee... ja jestem pewny swoich uczuć do ciebie. Zawsze byłem.
-Ja też. Przepraszam za wszystko. Wybaczysz mi ? - zapytałem z nadzieją wstając i odwracając się tyłem do niego. Nie mogłem dalej patrzeć w te zapłakane oczy. Poza tym nie mogłem już dalej powstrzymywać także swoich łez.
-Oczywiście, że ci wybaczam. Oboje źle postąpiliśmy. Powinienem najpierw z tobą porozmawiać a później wyciągać wnioski. - poczułem ciepły oddech na szyi. Momentalnie przeszedł mnie dreszcz rozkoszy. - Kocham cię Lou.
-Ja ciebie też Harreh.
Obróciłem się w jego stronę by go przytulić za to siedemnastolatek miał inne plany. Naparł na moje usta swoimi cudownymi, słodkimi wargami. Oczywiście pogłębiłem pocałunek. Przedostałem się językiem przez szereg jego bielutkich i równych ząbków. Nasze języki zaczęły wojnę o dominację. Po dłuższym starciu wygrał Harry. Całował się nieziemsko. Jakby robił to już tak wiele razy. Podobało mi się to. Zdecydowanie będę do powtarzał częściej.
Nie należał ten pocałunek do delikatnych, był piekielnie namiętny i brutalny, ale nie przeszkadzało mi to. Byłem tak spragniony jego pocałunków i dotyku, że nie zauważyłem kiedy wylądowaliśmy na łóżku Siedziałem na nim okrakiem. Jego ręce zatrzymały się na moich pośladkach i mocno zaciskały. Wsunąłem ręce pod jego bluzę wciąż składając pocałunki na jego ustach. Odsunąłem się odrobinę i pomogłem ściągnąć zbędny materiał z jego ciała. Nie chcąc zostać mi dłużny Hazza dobrał się do odpinania guzików mojej koszuli, która niedługo potem leżała na podłodze gdzieś w kącie pokoju. Nagle do mojej głowy wpadł pomysł. Odrywając usta od jego warg, zbliżyłem je go szyi chłopaka. Delikatnie zassałem skórę, zostawiając pokaźnych rozmiarów malinkę. Zadowolony ze swojego dzieła z powrotem zająłem się jego ustami. Nastolatek miał chyba inne plany, bo zrzucił mnie z siebie i to teraz on był górą. Jego dłonie powędrowały w dolną część mojego ciała. Spojrzałem zszokowany na niego, kiedy zajął się odpinaniem guzika i zamka. Na moją minę zaśmiał się krótko i zsunął ze mnie spodnie. Ponownie na mnie usiadł. Poczułem, że coś niepokojącego działo się z moim członkiem. Powinienem przerwać już w tym momencie, ale nie potrafiłem. Za bardzo tego chciałem. Wiedziałem, że następna sytuacja nie nadejdzie tak szybko.
Ale ktoś miał inne plany.
Oboje zesztywnieliśmy słysząc huk drwi wejściowych. Ktoś był w domu.
-HARRY PRZYJECHALIŚMY !! - usłyszeliśmy męski krzyk z dołu.
Zdecydowanie nie myślałem, że ten dzień nabierze takiego obrotu wydarzeń.


Nareszcie jestem z ósemeczką. Przepraszam za opóźnienie. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Mogę jedynie obiecać, że następny rozdział pojawi się już po uzyskaniu pod tym 7 komentarz. :D
Będę cierpliwie czekać kochani moi, bo wiem, że was na to stać.
Dziękuje za miłe komentarze i nominację, które niedawno otrzymałam. Cieszę się, że komuś podobają się te moje wypociny.
Co do oceny tego rozdziału. Chyba zostawię ją wam. Ja osobiście nie mam zdania na ten temat.
Pozdro :**