wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 19 cz. 1




Paczałkami Harrego*

Znów czułem te siłę ! Chciałem dalej żyć, miałem dla kogo. Leżałem w ramionach Louisa i czułem się taki ważny. Obejmował mnie i całował po głowie tak jakbym był najwspanialszą osobą na świecie.
Czułem tę miłość i troskę od niego tryskającą i aż serce zaczynało mi mocniej bić. Sam jego dotyk był dla mnie ukojeniem,wybawieniem z tego mrocznego i złego świata. Będąc z nim nie musiałem się niczym przejmować. Smutki odchodziły w niepamięć, czarne obrazy z moich myśli wyparowywały, a ich miejsce zajmowały miłe wspomnienia i radość. Nie myślałem już nad odebraniem sobie życia. Byłoby to niedopuszczalne. Tyle mogłem jeszcze zobaczyć, przeżyć. Było mi wstyd za swoje postępowanie, ale w tamtym momencie nie myślałem racjonalnie. Liczyło się tylko to, by poczuć inny ból niż ten po stracie Lou.
Było minęło, nie chciałem o tym teraz myśleć. Teraz byłem naprawdę szczęśliwy. Po co zaprzątać sobie głowę czymś kompletnie nie ważnym ? - Nie mam pojęcia.

Moje rozmyślania przerwało wibrowanie w kieszeni. Wyjąłem mój nowy, sporych rozmiarów telefon i spojrzałem na wyświetlacz. Dostałem nową wiadomość. Zdziwiłem się ponieważ nikt nie miał tego numeru. Nikt prócz Kell.

Od:Kelly
Do:Harry

Cześć mały ! Udała się niespodzianka ? Mam nadzieję, że tak. Masz czas do jutrzejszego południa. Wpadnę około 17. Nacieszcie się sobą, ale pamiętaj bez głupot.
Pozdrów Louisa. :*

Od razu na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Co to za kobieta. Dokładnie wiedziała kto tu mieszka. To najwspanialszy prezent jaki kiedykolwiek dostałem. Będę jej za to wdzięczny do końca życia.

Usłyszałem cichy chichot Louisa i z zainteresowaniem podciągnąłem się na łokciach, by zobaczyć co go tak rozśmieszyło.
Widząc moje zdezorientowanie jeszcze bardziej pogłębił się jego uśmiech.

-O co chodzi Lou ?

-Kochanie, twoja macocha jest nieobliczalna.

-Tak, ale gdyby nie ona nie byłoby mnie tutaj skarbie. - powiedziałem odchylając głowę tak, by mieć lepszy widok na jego twarz. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy, aż Lou pochylił się i złożył czuły pocałunek na moich wargach.
Znów wtuliłem się w jego ciepłe ciało i powoli zamykałem oczy, kiedy do mojej głowy wpadł pewien pomysł.

-Lou ? - zacząłem.

-Tak Hazzuś ? - uśmiechnąłem się na użyte przez niego zdrobnienie.

-Przejdziemy się ?

-A nie wolałbyś zostać ?

-Przecież tu wrócimy. Lou proszę. - zrobiłem oczy jak kotek ze Shreka. Wiedziałem, że to zadziała. Jak to moja mama kiedyś ujęła: „Harry, skarbie twoje oczy mogą zdziałać cuda”. I w tym przypadku mama ani trochę się nie pomyliła. Oczywiście Lou uległ i już po chwili całkowicie ubrani schodziliśmy po wąskich schodach kamienicy.

Zimne październikowe powietrze owiało nasze wygrzane ciała. Niebo wskazywało iż była dość późna godzina. Słońce powoli chowało się za horyzontem zostawiając nas i chcąc zagościć dopiero następnego dnia, by nas ogrzać.
Krążyliśmy z Lou uliczkami Londynu, bez żadnego wyznaczonego celu. Chcieliśmy się po prostu nacieszyć swoją obecnością. Bez zbędnych słów maszerowaliśmy przed siebie, nie zwracając uwagi na innych ludzi. Oboje byliśmy pogrążeni we własnych myślach.
Nie wiem o czym Lou tak rozmyślał, ale musiało być to coś przyjemnego ponieważ uśmiech nie schodził mu z twarzy, a czasem nawet się pogłębiał.
Obdarowywałem go szybkimi spojrzeniami, tak by widzieć każdą różnicę w wyrazie jego twarzy. Uwielbiałem obserwować te cudowne usta o malinowym kolorze, wyginającym się w zniewalający uśmiech, ukazując szereg śnieżnobiałych zębów. Kiedy podziwiałem jego oczy sam pragnąłem mieć takie same. Ta ich głębia i ten kolor. Zupełnie jak fala oceanu, tak czysta, nieskazitelna i przepiękna.
Policzki jak zwykle lekko zarumienione i wachlarz rzęs, rzucających cień na wyeksponowane kości policzkowe. Zapierało mi dech w piersiach.
Ja Harry Styles, zwykły nastolatek, o niczym się nie wyróżniającej urodzie i brakiem talentu do czegokolwiek, miałem chłopaka, o którym niektóre dziewczyny mogą tylko pomarzyć. O dziwo ja go zdobyłem. Kochałem go i on najwyraźniej mnie też. To cudowne. Miałem na wyciągnięcie ręki mój największy skarb. Mojego kochanego Louisa Tomlinsona, studenta pierwszego roku psychologi, pochodzącego z pięknego miasta Doncaster, trzy godziny jazdy od Londynu, mającego trzy siostry z czego jedna jest tak śliczną dziewczyną, że nie raz przez okno widziałem jak grupka chłopaków odprowadzała ją pod same drzwi domu.
No to wspomnienie po raz kolejny wybuchnąłem głośnym śmiechem, robiąc z siebie pajaca na ulicy. Przechodnie obracali się za mną, mierząc wzrokiem, ale nie przejmowałem się nimi.
Szliśmy dalej w milczeniu aż nogi same zaprowadziły nas pod wejście do parku. Momentalnie wspomnienia związane z pewnym uroczym parkiem na obrzeżach Doncaster wróciły. Poczułem przyjemne ciepło rozchodzące się po moim ciele.
Szybko chwyciłem dłoń Louisa splatając nasze palce razem i nie zważając na dziwne spojrzenia przechodniów pociągnąłem go za sobą w dobrze mi znane miejsce. W tym parku od teraz też będziemy swój własny romantyczny zakątek.


*Oczami Louisa*

Poczułem czyjąś dłoń zaplatającą długie zimne palce razem z rozgrzanymi moimi. Obróciłem głowę w tą stronę, zdając sobie sprawę, że to Harry z wielkim uśmiechem na twarzy ciągnie mnie za sobą, do nie znanego mi miejsca.
Od dłuższego czasu mieszkałem w Londynie lecz to miasto było dla mnie wciąż jedną wielką nieznaną. Znałem jedynie drogę do centrum, do szkoły, domu i do sklepu. Raczej nigdzie nie wychodziłem. Zawsze byłem pilnym uczniem więc bardzo przykładałem się do nauki. Nie miałem czasu na pierdoły typu imprezy do rana i popijanie. Bo co w tym niby takiego wspaniałego ? Po każdej imprezie człowiek budzi się z ogromnym kacem i ledwo funkcjonuje. Żenujące... Dlatego ja starałem się nie przebywać w żadnych klubach ani innych takich miejscach. Wolałem spokojne zacisze mojego mieszkania.

Każdego wieczoru, kiedy byłem już solidnie przygotowany na zajęcia, siadałem w wygodnym i miękkim fotelu w salonie, z kubkiem gorącego mleka i tomikiem wierszy. Uwielbiałem napawać się ciszą. Rzadko używałem telewizora. Wolałem się relaksować w inny sposób niż oglądanie przygłupich seriali, nie mających żadnego mądrego przesłania. Wiem to może dziwnie brzmieć, ale taka jest prawda. Oczywiście nie uważam za idiotów ludzi oglądających telewizje, a ja po prostu nie odczuwam takiej potrzeby z powodu moich własnych zasad i przekonań.

Nagle zatrzymaliśmy się. Rozejrzałem się dookoła i nie mogłem uwierzyć własnym oczom. To miejsce było wspaniałe. Pełno barw, takie radosne. Coś wspaniałego. Nie umywało się to oczywiście od naszego tajemniczego zakątka w Doncaster, ale w każdym z miast powinniśmy mieć swój kąt. Już wtedy wiedziałem, że po wyjeździe Harrego będę tu stałym gościem.


-I jak ci się podoba ? - zapytał Harry obejmując mnie ramieniem w wa pasie.

-Jest cudownie. Skąd wziąłeś to miejsce ?

-Mama mnie tu zabierała jak byłem młodszy. Goniliśmy się między drzewami i … - przerwał najwyraźniej przez przypomnienie sobie chwil spędzonych z mamą. Łączyła ich silna więź, bardzo tęsknił za swoją mamą i myślę, że było mu ciężko mówiąc o niej cokolwiek.
Jednak inteligenty Mr. Tommo wpadł na pomysł.
Klepnąłem Hazze w ramie, krzycząc „Berek” i zacząłem uciekać.
Byłem niecałe 100 metrów od miejsca zastawienia Loczka,gdy poczułem jak coś mnie przewraca i następnie przygniata do ziemi.
Otworzyłem powoli oczy, otrząsając się z szoku i ujrzałem rozbawione, iskrzące się tęczówki Harrego.

-Chciałeś mnie pokonać Lou ? - pokręciłem twierdząco głową w odpowiedzi. - Oj głuptasku mój kochany. Nie masz ze mną szans. - powiedział z uśmiechem, odgarniając mi kilka niesfornych kosmyków z twarzy.

-Złaź ze mnie grubasie. - powiedziałem udając złego i próbowałem zepchnąć chłopaka z siebie, ale bez skutku.

-Jak ty mnie nazwałeś ? - wysyczał gniewnie. - Ja jestem gruby ? Nie daruje ci tego. Nie jestem wcale gruby. Jestem szczupły, a to że ty jesteś idealny i masz te swoje ponętne kształty to już nie moja wina. Mnie Bóg tak hojnie nie obdarował. - powiedział wstając ze mnie, ale udało mi się w ostatniej chwili chwycić jego dłoń i usadzić go sobie na kolanach.
Zdziwiony popatrzył mi w twarz i widząc mój uśmiech rozluźnił się, obracając tak, że siedzieliśmy twarzami do siebie.

-Uważasz, że jestem idealny i mam ponętne kształty ? - wymruczałem mu do ucha.

-Lou dobrze wiesz, że tak uważam. Nie zawstydzaj mnie.

-Nie rumień się jak panienka Styles. - zaśmiałem się z niego. - Ale wiesz nie mogę się z tobą zgodzić, bo znam wiele lepszych ode mnie osób. A jedna z nich wyróżnia się najbardziej.

-Kto to ? - spytał wpatrując mi się głęboko w oczy.

-Ty kochanie. Jeszcze nigdy nie spotkałem bardziej uroczego, kochanego, słodkiego, mądrego, przystojnego i mega seksownego chłopaka. - udało mi się dokończyć na jednym wdechu, a wiem że jest wiele innych przymiotników mogących jeszcze opisać jego wspaniałość.

-Naprawdę tak sądzisz czy chciałeś mi poprawić humor ?

-Oczywiście, że tak sądzę. Hazz ty siebie nie doceniasz. Ale ja wiem jaki jesteś. Każda dziewczyna praktycznie obraca się za tobą, gdy idziemy po ulicy. Zwróciłeś uwagę również niejednego chłopaka. I to nie byle jakiego. Uwierz w siebie.

-Kocham cię Lou.

-Aww.. i widzisz ? Jak można cię nie kochać ?

Złożyłem długiego soczystego buziaka na jego ustach i powoli nakazałem Stylesowi, by się podniósł. Chciałem ruszyć z miejsca i iść dalej, ale Harry zatrzymał mnie w pół kroku.

-Coś się stało ?

-Wiesz Lou mam prośbę.

-Tak ?

-Poszlibyśmy odwiedzić moją mamę ? To dla mnie bardzo ważne. Tak długo jej nie widziałem. Stęskniłem się. - wyszeptał ze spuszczoną głową, jakby bał się mnie o to prosić.

-Ależ oczywiście. Tylko zaprowadź mnie do tego mieszkania, bo nie trafię. I w ogóle chętnie zobaczę po raz kolejny Ann. Jest bardzo miła i muszę przyznać, że bardzo ładna z niej kobieta.

-Coo ? To już ja ci nie wystarczę ? Teraz do mojej mamy się dobierasz ? - udawał zagniewanego.

-Harry nie udawaj głupka. To nie moja liga. Poza tym ja wolę kędzierzawych, zielonookich chłopaków.

-Mam nadzieję. - chwycił moją dłoń i skierowaliśmy się w stronę wyjścia z parku.
Znów szliśmy zatłoczonymi chodnikami Londynu, tym razem jednak trzymaliśmy się za ręce. Czułem się z tym świetnie. Nigdy nie ukrywałem swojej orientacji i opinie innych na temat mojej osoby już dawno zaczęły dla mnie cokolwiek znaczyć.

Po około 30 minutach marszu stanęliśmy w końcu pod drzwiami mieszkania babci i mamy Harrego. Chłopak spojrzał na mnie, uśmiechnął i zapukał. Nie usłyszeliśmy żadnego wydobywającego się ze środka głosu, ani innego dźwięku więc skierowaliśmy się w stronę wyjścia lecz dobiegł nas odgłos otwierania zamka, a po chwili w drzwiach ujrzeliśmy …


ciąg dalszy nastąpi :D

26 komentarzy:

  1. Dobrze, ze w koncu moga sie soba nacieszyc! :)

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
    www.the-boy-from-my-dreams-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. hftyuvcfrty jakie to słodkie *_* te ich słowa skierowane do siebie zabijają... Najbardziej boje się godziny 17 następnego dnia, czyli czasu ich rozłąki...
    Czekam na 2 część (:

    @kevinomania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma się czego bać :D Nie będzie źle, obiecuję.

      Usuń
  3. Cudne !!!!!!!!!!! Tylko proszę niech nic złego się nie wydarzy ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy, zobaczymy. No ale raczej nie bd tragicznie. Przecież ich nie uśmiercę. :D (chyba)

      Usuń
  4. Oooooo kogo ujrzeli? O.o jestem ciekawa :) czekam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niedługo się dowiesz, możesz się trochę zdziwić. Chociaż myślę, że już wszyscy się domyślają kto stanie przed drzwiami.

      Usuń
  5. Ale niespodzianka, wchodze a tu rozdział, tak szybciutko. est taki słodki, ten spacer w parku i rozmowa. . No i przerwałas w takim momencie. xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No po raz pierwszy udało mi się tak szybko coś napisać, ale taki miałam dobry humor, że tak samo z siebie wyszło.

      Usuń
  6. So, stwierdziłam, że w końcu należy ci się jakiś komentarz ode mnie, bo zazwyczaj czytam na telefonie i nic nie mogę napisać. Od ostatniego razu bardzo dużo się dzieje, ale akcja jest szybka i dynamiczna. Skrajne uczucia przeplatają się ze sobą i to powoduję, że mnie interesuje. Uwierz, ciężko jest trafić w mój gust. Trzeba umieć przekazać słowa, tak aby nie ująć im ich zadania. Jest słodko, czasami ciężko, no i... Larry.
    Moim zdaniem to kochany ojczulek Stylesa wychodził od Anne, ale to sprawdzi się później ;)
    Ach, i jeden szczegół: Jeśli możesz wrzucaj nazwę "Rozdział xx" w tytule.
    Love ya! Xx
    @amazaynnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh nie przesadzaj. Nie musisz komentować wystarczy mi to, że wiem iż czytasz moje opowiadanie :D
      Lots of love :**

      Usuń
  7. Jezu, jak mogłaś skończyć w takim momencie! Boże, teraz mnie będzie zżerała ciekawość do dnia, w który dodasz następny rozdział :) Wow, jak zwykle mega słodko, i ohh.. po prostu Kelly jest taka kochana *.* Nie wiem, dlaczego trzyma się z takim idiotą jak ojciec Hazzy, ale mam nadzieje, że znajdzie sobie kogoś lepszego. Wracając do Larrego, to jedno, wielkie aww! jejku, razem są tacy uroczy, aż się ciepło na sercu robi *o* kocham czytać twoje opowiadanie, każdy kolejny rozdział niesamowicie mnie wciąga i nie mogę się od niego oderwać... Błagam, dodaj szybko następny, bo na zawał padnę. Wiem, że to ma tylko wzbudzić ciekawość i tak dalej, ale ta końcówka sprawiła, że po prostu nie wysiedzę w miejscu, czekając na nexta xx Piszesz genialnie, uwielbiam każde zdanie, wszystko jest po prostu perfekcyjne <3 Pozdrawiam i życzę dużo weny :)

    http://i-just-wanna-hold-ya.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem mistrzem od kończenia w najciekawszych momentach. Ale uwierz tak jest lepiej. Gdybym dodała cały ten rozdział to byłby megaśnie długi. Ja osobiście nie lubię takich czytać.

      Dziękuję za komplementy i doceniam to, że podoba ci się moje dzieło :D
      Pozdro600

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Proooszę dodaj szybko next ;3 Dopiero skończyłam czytać, a już nie mogę się doczekać co będzie dalej ♥ kocham Cię ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale nie mogę się zmusić do pisania na komórce...
    Ta końcówka... Nie ma to jak przerwać w najlepszym momencie. Albo w jednym z lepszych, bo cały rozdział był cudowny. To jak spędzali razem czas, ten ich spacer... Są po prostu tak uroczy, że aż mnie skręca z zazdrości... Ja też tak chcę! chcę biegać po parku i gonić się między drzewami z kimś równie cudownym. A zamiast tego karmię się wręcz ich szczęściem :) I tylko boję się jednego... że ten, kto otworzył te drzwi, to ojciec Harry'ego. Ale to niemożliwe, prawda? Wszystko musi być dobrze... Mają przecież dzień dla siebie. Nie popsujesz im tego, prawda? Zresztą dlaczego to miałby być jego ojciec? Przecież nić go nie łączy z byłą żoną... Tylko nikt inny mi nie przychodzi do głowy... Jestem zbyt przerażona faktem, że coś może pójść nie tak, by w ogóle tworzyć własne scenariusze... Mam ochotę błagać o nowy rozdział, byś tylko przerwała moje męczarnie... Powtarzam sobie, że wszystko będzie dobrze, ale w głowie wciąż analizuję ten fragment i postać, która stanęła w drzwiach...
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :)

    @KateStylees

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie dobrze (może)... I nie przejmuj się. Mogę obiecać, że nie będzie to ojciec Harrego. Chce żeby Louis i Harry jeszcze trochę pożyli. Przydadzą się :p

      Do następnego :D

      Usuń
  11. Hej, na początku chcę cie przeprosić za nieskomentowanie dwóch ostatnich rozdziałów.. Świetny ten rozdział.. Ten spacer do parku był słodki.. Tak w ogóle cieszę się, że Lou i Hazza mają cały dzień dla siebie... Pisz szybko drugą część bo już nie mogę się doczekać.. to rozkaz.. :D Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  12. Na wstępie muszę Cię baardzooo przeprosić że nie skomentowałam wcześniajej, ale nie miałam czasu na przeczytanie. :( Jest mi z tego powodu bardzo przykro i błagam, nie gniewaj się na mnie.. Co do rozdziału to jest naprawdę świetny!! Cieszę się że mimo długiej rozłąki kochają się tak samo moco, a może i nawet bardziej. Wzbudzasz we mnie nieodpartą ciekawość i chęć czytania. Nienawidzę i zarazem kocham jak przerywa się w takich momentach, wtedy ciekawość jest ogromna i czuje się potrzebę dalszego czytania. Koniecznie muszę się dowiedzieć kto otworzył te cholerne drzwi i czy była to niespodziewana osoba czy może jednak mama Hazzy. Uwielbiam to opowiadanie i czekam na kolejny rozdział. Jeszcze raz przepraszam że tak późno, ale niestety szkoła. Bardzo się cieszę że zamierzasz pisać coś jak skończysz tą historię. Na pewno przeczytam. Weny i jak najszybszego dodania rozdziału. <3 ^0^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że się nie gniewam. I doceniam fakt, że pomimo braku czasu, zostawiałaś jednak tak długo komentarz.
      I jutro odpowiedzi na twoje pytania zostaną ujawnione.
      Pozdro :d

      Usuń
  13. Suuper rozdział ale boję się, że to ojciec Harrego może stać za tymi drzwiami. Proszę dodaj szybko rozdział, bo się niecierpliwie. Oni są taacy słodcy! *O* I proszę nie uśmiercaj ich! Proszę! :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku nawet nie wiesz jak się szczerzyłam, kiedy zauważyłam, że pod każdym rozdziałem pomimo tego, że nie musiałaś zostawiłaś komentarz. To miłe. I każdy taki miły, pozytywny i szczery (chyba).
      :D

      Usuń