Zjadłem
z mamą śniadanie i czekałem z torbami na parkingu, gdzie miał się
zjawić tata. Chwile po mnie po moim przyjściu doszła mama. Było
widać, że nie przespała nocy. Oczy podkrążone, sine i ta ponura
mina. Ja też nie najlepiej sobie z tą sytuacją i wyjazdem
radziłem. Więc jej postawa nie dodawała mi ani otuchy, ani siły.
Staliśmy około piętnastu minut w całkowitej ciszy aż do
przyjazdu mojego ojca. Zatrzymał się niedaleko nas i wyszedł się
przywitać.
-Cześć
Margaret, hej Harry. - powiedział z udawaną grzecznością. Jaki by
jednak teraz nie był i tak mam go za kompletnego kretyna i dupka. -
Gotowy do drogi ? Cieszysz się ?
-Pozwól,
że nie odpowiem, ponieważ zostałem dobrze wychowany, a moje słowa
niekoniecznie, by o tym świadczyły.
Teraz
zwróciłem się do mamy. W oczach miała łzy. Na ten widok i moje
zajaśniały łzami.
Objąłem
ja ramieniem i mocno do siebie przyciągnąłem.
-Bardzo
będę tęsknić. - wyszeptałem jej do ucha. - Codziennie możesz
dzwonić i ja przysięgam, że też będę to robił.
-Kocham
cię synku. Jesteś wspaniały. Mam nadzieję, że tam będziesz miał
lepiej niż tu.
-Pośpieszcie
się z tymi czułościami. Samolot nam odleci. HARRY ! - wtrącił
się ojciec. W tym momencie autentycznie chciałem go uderzyć, żeby
w się zamknął.
-Idź
Harry. Rzeczywiście możecie się spóźnić. Pa.
-Do
zobaczenia mamo.
Podczas
mojego i mamy pożegnania ojciec zdążył zanieść torby do
bagażnika. Wsiadłem powoli i niechętnie do środka ogromnego
dżipa, na tylnym siedzeniu. Ostatni raz pomachałem mamie i
spojrzałem na nią. Dwie minuty później wyjeżdżaliśmy już z
podjazdu, a po moich policzkach spływał strumień łez. Byłem tak
zamyślony, że cała droga przeleciała mi w mgnieniu oka. Wyjęliśmy
bagaże. Została jeszcze tylko odprawa i wylot. Też dosyć sprawnie
poszło, więc po krótkim czasie znajdowałem się w samolocie. Na
moje nieszczęście mieliśmy miejsca obok siebie. Założyłem
słuchawki i włączyłem muzykę na maksymalną głośność. Chyba
coś do mnie mówił, jednak nie zwracałem na to uwagi. Ignorowałem
go. Zareagowałem tylko na głos steewardessy informującej, ze
startujemy i trzeba zapiąć pasy.
Po
godzinie lotu byliśmy na miejscu. Odszukałem swój bagaż i czym
prędzej wyszedłem z tego wielkiego budynku. Przed wejściem stało
czarne BMW, które okazało się własnością Kelly ( kochanki
mojego ojca ). Widząc, że nadchodzimy wprost wybiegła z samochodu
i rzucała się ojcu na szyje. Prychnąłem tylko pogardliwie i nie
mają głęboko w czterech literach dalszą sytuacje spakowałem
walizki do bagażnika. Nagle usłyszałem:
-Harry,
chodź tu na chwilę. - posłuchałem więc rozkazu. Nie chciałem
robić niepotrzebnego zamieszania. - Poznaj proszę Kelly. Moją
przyszłą żonę, a twoją macochę.
-
Cześć Harry. Dużo o tobie słyszałam. - podała mi rękę w
geście przywitania się, ale nie uścisnąłem jej. Co ona sobie
myśli, że zastąpi mi mamę ? Wymamrotałem po cichu zwykłe
„Cześć” i zostawiając ich samych wsiadłem do samochodu.
Rozmawiali jeszcze kilka minut i ruszyliśmy w końcu stąd. Jadąc
przez Doncaster stwierdziłem, że to bardzo ładne miasto.
Chwilę
później zatrzymaliśmy się przed ogromnym, białym, nowoczesnym
domem. Okazało się, że to nasz dom :) Nie zastanawiając się
dłużej otwarłem drzwi i prowadzony przez ojca dotarłem do swojego
pokoju. Był nieziemski. Jedna ze ścian była cała oszklona, za to
reszta pomalowana została na biało, z wyjątkiem ściany przy
łóżku. Na niej widniała fototapeta Londynu. Najpiękniejsze jego
miejsca. Wśród nich oczywiście dostrzegłem Big Bena, Tower Brige,
London Eye – to główne miejsca spotkań moich Zayna i Em.
Tęskniłem już za nimi,chociaż to dopiero pierwszy dzień mojego
pobytu w nowym mieście. Walizki postawiłem na podłodze przy łóżku.
Miałem je rozpakowywać, ale nie zauważyłem szafy. Natomiast
chwilę później dostrzegłem dwie pary drzwi. Jedne bardzo
szerokie, drugie zatem normalne. Z ciekawości najpierw otwarłem te
większe. Ukazała się przede mną sporych rozmiarów garderoba. Nie
kryłem również zdziwienia faktem, że wypełniona była po brzegi
najróżniejszymi rzeczami. Zaczynając od dziesiątej kolorowych
koszulek i spodni, po moje ukochane trampki z Conversa i to nie
jednej pary. Ochłonąłem i rozpakowałem rzeczy będące w torbach.
Zajęło mi to może z niecałą godzinkę. Otworzyłem następne
tym razem mniejsze drzwi. Za nimi kryła się łazienka. Zwyczajna
łazienka. Skorzystałem z okazji i wziąłem prysznic. Następnie
ubrałem świeże rzeczy i zszedłem na dół, by coś zjeść. W
kuchni była Kelly i ojciec. Widząc mnie oboje się uśmiechnęli.
Rozmowę zaczął tata:
-Mam
dla ciebie dwie wiadomości.
-Jakie
? - zapytałem od niechcenia nalewając sobie soku pomarańczowego.
-Kelly
i ja wyjeżdżamy jutro od rana na wakacje do Europy. Wracając
wstąpimy do Londynu po Chrisa. Tymczasowo jest u swojej babci.
-Ile
was nie będzie ?
-Półtorej
do dwóch miesięcy.
-Okej.
Czyli zostawiacie mnie samego. - byłem w szoku. Zostawiają mnie już
po pierwszym dniu samego w nowym mieście. W takim razie nie rozumiem
tylko dlaczego już koniecznie teraz musiałem się wyprowadzić od
mamy. Spokojnie mogłem te dwa miesiące z nią pomieszkać. Teraz to
przegięli naprawdę.
-Zdążymy
wrócić przed początkiem roku szkolnego. Założyłem ci konto na
którym masz spora sumę pieniędzy. Będziesz mógł nią kupować
rzeczy czy co tam chcesz. Oczywiście nie strać wszystkiego od razu.
-Dzięki.
To wszystko ?
-Raczej
tak.
-W
takim razie idę do siebie. Pa.
Nie
czekając na odpowiedź poszedłem do pokoju i zakluczyłem za sobą
drzwi. Rzuciłem się na łóżko, dysząc ze zdenerwowania. Wyjąłem
telefon i natychmiast napisałem smsa do mamy informując ją o całej
sytuacji. Czekając aż odpisze zasnąłem.
Obudziłem
się po kilku godzinach. Za oknami już zachodziło słońce.
Postanowiłem iść na spacer, lecz nie miałem ochoty oglądać
Kelly więc wymknąłem się przez balkon. Schodząc po drabinie
zauważyłem że kończy się około półtorej metra nad ziemią.
Nie chciałem skakać więc zszedłem najniżej jak się dało i
postawiłem nogę na ogrodzeniu otaczającemu dom. Było blisko, bo
jakiś metr od budynku. Stanąłem na nim, lecz pech chciał, że
zachwiałem się i wylądowałem po drugiej stronie płotu.
****
Proszę nie bijcie mnie za ten rozdział. Wiem, że krótki i późno, ale przyznam szczerze, ze zupełnie nie chciało mi się nic pisać.
Za to obiecuję, że następny będzie szybciej. Na prawdę.
Dzięx za komy, zwłaszcza, że wszystkie są bardzo miłe.
Cya