*Paczałkami
Harry'ego*
Patrzyłem
z niedowierzaniem na osobę stojąca przede mną. Pierwsze co mną
owładnęło to zdziwienie, lecz kiedy tak przypatrywałem się w
ciszy osobie przede mną zacząłem odczuwać złość. Nieopisywalny
gniew. Coś co kryło się we mnie od dłuższego czasu, a czemu nie
pozwalałem wyjść z mojego wnętrza.
Jednak
widząc jego twarz, przypominając sobie zdarzenia sprzed kilku
miesięcy nie mogłem tego dłużej kryć.
Niby
wyglądał jak obraz skrajnej nędzy i rozpaczy, ale nie interesowało
mnie to. Ja też tak wyglądałem, o ile nie gorzej. To moje życie
zmarnował i to przez niego i Emmę na kilka miesięcy zatraciłem
się w cierpieniu, nie dostrzegając nic poza nim. Mogłem te
miesiące spędzać szczęśliwie
wraz z
osobą, którą kocham, ale nie. Musiało zostać mi to zabrane przez
niczego nieświadomych nastolatków. Nie widzę do dzisiaj sensu,
dlaczego mi to zrobili. Chyba już nigdy go nie poznam, ale to boli.
Wciąż boli świadomość iż moi najlepsi przyjaciele z dzieciństwa
zniszczyli mi życie, ponieważ mój chłopak uderzył Zayn'a. Stanął
w mojej obronie, nie mogąc patrzeć jak mnie krzywdzą, a oni
jeszcze dolali oliwy do ognia. Możliwe że zrobili to z nudów ?
Możliwe że chcieli się zabawić. Ale to nie są wytłumaczenia.
Zmienili moje życie w piekło. Zadali mi większy ból niż, ten
który zadawał mi ojciec. Bo w porównaniu do bólu psychicznego,
ból fizyczny był niczym.
-Lou
uszczypnij mnie, bo chyba mam zwidy ! - przemówiłem, tym samym
przerywając ciszę pomiędzy nami.
-Jak ty się
tu dostałeś ? Myślałem, że jesteś w Doncaster. Emma mówiła,
że...
-Zamknij
się ! Nie obchodzi mnie, co mówiła Emma i nie obchodzisz mnie ty.
A jeśli piśniesz komukolwiek choćby słówko, że jestem w
Londynie i to z Louisem, to obiecuję zemszczę się na tobie za to
wszystko, co przeżyłem przez ciebie i tę sukę. - wybuchnąłem
gniewem i przyrzekam, gdyby nie Lou i jego mocny uścisk na mojej
dłoni już dawno poszedłbym z pięściami na Zayn'a.
Widząc
coraz większe zszokowanie na jego twarzy, uśmiechnąłem się
zwycięsko. Teraz to ja byłem górą.
-Co się
tak patrzysz Zayn ? Zmieniłem się nieprawdaż ? Już nie jestem
taki słaby. To chyba nawet dzięki wam. Dzięki tobie i Emmie.
Musiałem zacząć walczyć, o to co dla mnie naprawdę ważne. -
kontynuowałem nie zamierzając tak szybko przestać. Chciałem
zakończyć to raz na zawsze i pokazać, że też 'mam jaja'. - I jak
widzisz wygrałem. A ciebie już nigdy nie chcę widzieć na oczy.
Skrzywdziłeś mnie tyle razy, że dziwie się, że jeszcze jestem na
tyle spokojny i nie walnąłem się prosto w twarz.
-Hazz, ty
nic nie rozumiesz. Ja wcale nie...- próbował się tłumaczyć, ale
byłem nieugięty.
-Przestań
! Nie chcę tego słuchać. Psujesz mi humor. Idź stąd i nie
wracaj. Nie wiem, po co w ogóle tu przyszedłeś, ale szczerze to
nie obchodzi mnie to. Ty mnie nie obchodzisz.
-Harry
jesteśmy przecież przyjaciółmi nie mów tak.
-Przyjaciółmi
? Kpisz sobie ze mnie ? Nie jesteśmy przyjaciółmi już od bardzo
dawna. Od kiedy sypiałeś z moją dziewczyną.
-Nie mów
tak. Nie wiesz jak było. Daj mi wytłumaczyć, a zobaczysz, że źle
mnie osądzasz. - próbował się mnie przekonać do rozmowy, lecz za
każdym razem mu przerywałem. Miałem kompletnie gdzieś to, co chce
mi powiedzieć, ponieważ byłem pewien że wymyśli kolejne
kłamstwo, by mnie omotać. Dlatego postanowiłem broić się przed
tym,
-Zayn idź
stąd. Nie będę z tobą rozmawiał. - oznajmiłem dobitnie.
-Proszę,
daj mi szanse. - widziałem ból w jego oczach. Lekko się szkliły
jakby miał wybuchnąć płaczem. Ciężko było znosić taki widok
mojego starego, dobrego przyjaciela i to spowodowane najwyraźniej
moimi słowami, ale ja też płakałem i to wiele więcej razy niż
on, dlatego nie czułem żalu lub poczucia winy, że doprowadziłem
go do takiego stanu.
-Niestety.
Miałeś wiele szans, ale je zmarnowałeś. Teraz jedyne, co możesz
to zapomnieć, że kiedykolwiek miałeś przyjaciela w Harry'm
Stylesie. Przykro mi, ale to moje ostatnie słowo. Żegnam Zayn. -
wypowiadając ostatnie słowo pociągnąłem Louisa za sobą do
mieszkania i zamknąłem drzwi na klucz. Przez wizjer zobaczyłem, że
Zayn wyciera rękawem kurki twarz i powoli opuszcza kamienice.
W tym
momencie poczułem wyrzuty sumienia. Może i próbowałem być twardy
jak on , ale nadal w środku byłem tym niebywale uczuciowym i
miękkim nastolatkiem z mnóstwem problemów i kompleksów.
Poczułem
silne ręce oplatające mnie w pasie. Momentalnie wtuliłem się w
ciepłe ciało Louisa i obróciłem twarzą do niego.
-Myślisz,
że dobrze zrobiłem ? - wyszeptałem patrząc prosto w
szaroniebieskie oczy szatyna.
-Nie mnie
to oceniać, Harry. Mogłeś dać mu szansę się wytłumaczyć, ale
nie kryję, że widząc go również miałem ochotę wtrącić coś
od siebie, albo po prostu mu przyłożyć w twarz. Jednak to jest
sprawa między wami. Już kiedyś się wtrąciłem i źle na tym
wyszliśmy oboje.
-Kocham cię
Lou. - złożyłem krótki, ale czuły pocałunek na jego wargach i
znów wróciłem do patrzenia w jego oczy. Były tak piękne, że
nie mogłem od nich oderwać wzroku.
-Ja ciebie
też Harreh, a teraz chyba powinniśmy.. - nie dane mu było
dokończyć, ponieważ dołączyła nas niespodziewanie kolejna
osoba.
-Kochani,
może zamiast się obściskiwać w holu, byście się przywitali ? -
oboje spojrzeliśmy w jednym momencie w stronę skąd wydobywał się
głos.
Co za
niezręczna sytuacja.
W drzwiach
do kuchni stała we własnej osobie moja mama, z ogromnym uśmiechem.
Oderwałem
się od Louisa i popędziłem w jej stronę. Przytuliłem ją do
siebie i okręciłem kilka razy w powietrzy.
-Mamuś,
nie wyobrażasz sobie jak bardzo za tobą tęskniłem. -
powiedziałem, stawiając ją z powrotem na podłogę i lekko od
siebie odsuwając.
-Ja też
tęskniłam maluchu. - dalej uśmiechając się, spojrzała na
Louisa, który stał troszeczkę zmieszany zaistniałą sytuacją. -
A ty Louis się nie przywitasz z przyszła teściową ? - słysząc
to pytanie niemal nie udusiłem się własną śliną. Lou wyglądał
na równie zaskoczonego, jednak powoli podszedł i przytulił moją
mamę.
-Witaj
Anne. Miło cię znowu widzieć. Wyglądasz jak zwykle nieziemsko.
-Nie
pochlebiaj mi tak, bo się zarumienię. Poza tym Harry może być
zazdrosny, prawda kochanie ?
-Mamo skąd
ty … ?
-Synku wiem
więcej niż ci się wydaje.
-Nie
powinnaś wiedzieć. Chciałem ci sam o tym powiedzieć.
-Haroldzie
Edwardzie Styles, powinieneś się cieszyć, że jeszcze na ciebie
nie nakrzyczałam za to, że ostatnia się dowiaduje, że mój syn
się zakochał. - powiedziała z udawaną złością, jednak ja
widziałem, że nie może pohamować uśmiechu, który sam cisnął
jej się na twarz. Byłem zdziwiony jej zachowanie,. Nie ukrywam, że
obawiałem się podobnej reakcji do mojego ojca, ale mama jak zwykle
zaskoczyła mnie na ogromny plus.
-Dobra nie
patrzcie się tak na mnie. Idźcie do salonu. Zrobię wam herbaty.
Kiedy
zniknęła za drzwiami kuchni, wymieniliśmy z Louisem zszokowane
spojrzenia. Oboje nie wiedzieliśmy, o co w tym wszystkim chodzi, ale
nie kryliśmy, że było nam to na rękę. Chociaż jeden problem z
głowy.
Ponownie
chwyciłem Lou za rękę i splotłem nasze palce ze sobą, kiedy
kierowałem nas w stronę salonu. Usiedliśmy koło siebie na
kanapie. Przysunąłem się do niego jak najbliżej i oparłem głowę
na jego ramieniu.
-Harry jak
myślisz skąd ona wie ? - zapytał Lou.
-Nie mam
pojęcia. Może od ojca, albo... Że też wcześniej na to nie
wpadłem. To musiał byś Zayn. Bo po co miałby tu przychodzić ?
-Też go
podejrzewam, ale teraz jest ważniejsza sprawa. Musisz powiedzieć
swojej mamie o ojcu.
-Nie zrobię
tego Lou. Nie mogę to się źle skończy, poza tym wiesz jak ona się
poczuje ?
-Jeśli ty
nie powiesz Hazz, ja to zrobię. Tak dalej być nie może. Własny
ojciec cię bije i maltretuje. Ja spokojnie nie mogę odwiedzić
rodziny, bo boję się, że gdy twój ojciec się o tym dowie znowu
wpadnie w szał i …
-Kto
wpadnie w szał ? - znów przerwała nam rozmowę mama, która akurat
przyszła uśmiechnięta, z tacą z napojami. Nic nie mówiąc,
podniosłem się z miejsca i odebrałem od niej tacę, stawiając na
stoliku.
Kiedy z
powrotem opadłem na kanapę czułem na sobie wzrok mamy siedzącej
naprzeciwko w skórzanym fotelu i Lou, który tym chciał mnie
nakłonić do wyjawienia wszystkiego rodzicielce.
Czułem
ogromną potrzebę powiedzenia jej o wszystkim. Chciałem, żeby
wiedziała. Nigdy nie mieliśmy przed sobą tajemnic, ale tak
sytuacja nie była taka prosta.
Jakbyście
się poczuli na jej miejscu, gdyby wasz syn oznajmił i że przez
ostatnie miesiące był bity przez ojca, nie mogącego uporać się z
jego odmiennością seksualną ?
Myślę, że
nie jedno z was po prostu by nie uwierzyło. Poza tym tak dawno jej
nie widziałem i nie chciałem psuć tej wspaniałej chwili, kiedy
jestem z dwoma najważniejszymi osobami w moim życiu.
-Kochanie,
dobrze się czujesz ? - z rozmyśleń wyrwał mnie szept Louisa do
mojego ucha.
-Tak jest
okej. Zamyśliłem się po prostu. - westchnąłem, odrzucając od
siebie zbędne myśli i podejmując decyzję.
-Jesteście
piękną parą chłopcy. Jak długo tak konkretnie jesteście razem ?
-Trzy
miesiące, dwa tygodnie i pięć dni. - powiedziałem dumny z tego iż
znam dokładną ilość zarówno miesięcy jak i dni. W odpowiedzi
dostałem czułego całusa w policzek i ogromny, szczery uśmiech od
Louisa.
-Haroldzie
jestem na ciebie naprawdę wściekła. Wytłumacz mi się
natychmiast, dlaczego nic nie pisnąłeś ?
-Bałem się
jak zareagujesz. Sam byłem lekko zagubiony. Musiałem sobie wszystko
poukładać, oswoić się z tym, że zakochałem się w chłopaku.
Sama rozumiesz.
-To nie
zmienia faktu iż matka powinna wiedzieć pierwsza. Domyślałam się
po ostatniej wizycie, że pomiędzy wami jest coś więcej, ale jak
głupia czekałam aż sam mi to oznajmisz.
-No już
dobrze nie gniewaj się. Przepraszam. - zachichotałem lekko z jej
przemowy. - Nie masz nic przeciwko temu, że jesteśmy razem ?
-Skarbie
kiedy na was patrze to widzę prawdziwą miłość. Nieważne że
oboje jesteście mężczyznami. Aż mi się ciepło na sercu robi
widząc jacy jesteście szczęśliwi. W jaki sposób patrzycie na
siebie. Jak mogłabym być przeciwna waszemu związkowi, kiedy po raz
pierwszy od dawna widzę mojego syna tak uśmiechniętego i
radosnego. To co was łączy jest wspaniałe. Ta więź jest ….
-Magiczna.
- dokończyliśmy z Louisem za nią, patrząc sobie w oczy z
uśmiechem.
-Dokładnie
chłopcy. To dobre określenie. A teraz powiedź mi Harry jak się
tutaj znalazłeś ? Bill z Kelly też przyjechali ? Czy może sam się
tu przetransportowałeś do Louisa ?
-Kell mnie
tu zabrała. To taka niespodzianka od niej. Długo się z Lou nie
widzieliśmy i chciała sprawić mi przyjemność. I jest mały
szczegół, o którym powinnaś wiedzieć.
-Tak ?
-Tata nic o
tym nie wie i przyrzeknij, że o niczym się nie dowie.
Widziałem
lekkie niezrozumienie na jej twarzy lecz ustąpiła. Jedynie pokiwała
głową na znak, że się zgadza.
Sięgnęliśmy
po szklanki z napojami i kontynuowaliśmy rozmowę już na luźniejsze
tematy niż mój związek z Louisem.
*Oczami
Louisa*
-Poczekaj
chwile. - poprosiła mama Harry'ego, gdy już miałem opuszczać jej
mieszkanie. Hazz schodził po schodach więc chciałem jak
najszybciej do niego dołączyć. Jednak byłem ciekawy, co też Anne
miała mi ważnego do przekazania, że nie odważyła się tego
uczynić przy moim chłopaku.
-Coś się
stało ? - spytałem widząc jej wahanie przed wypowiedzeniem
czegokolwiek.
-Myślę,
że powinniśmy się spotkać i porozmawiać. We dwoje. - podkreśliła
ostatnie słowa, patrząc na mnie zmartwionym i stanowczym wzrokiem.
- Podsłuchałam troszeczkę twojej rozmowy z Harry'm. Przyznam iż
się zaniepokoiłam, a wiem, że od mojego syna wyjaśnień nie
dostanę. Jednak mam nadzieję, że jesteś mądrzejszy i
rozsądniejszy, oraz nie chcesz podpaść teściowej.
-Może nie
powinienem, ale również uważam, że powinnaś wiedzieć.
Przyjdę...
-Louis ! -
dobiegł mnie krzyk zniecierpliwionego Harry'go, który przerwał mi
wypowiedź.
-Przyjdę
do ciebie, któregoś dnia. Obiecuję. Teraz muszę lecieć. Twój
syn jest bardzo zaborczy i upierdliwy. - zaśmiałem się.
-Zauważyłam.
A teraz zmykaj i pamiętaj o obietnicy. Trzymam cię za słowo. Pa.
-Do
zobaczenia. - odpowiedziałem i opuściłem kamienicę wraz z moim
chłopakiem, trzymając się za ręce jak najszczęśliwsza para na
świecie.
~Godzinę
później~
-Lou błagam
zrób mi herbatę. Umieram z zimna. - zajęczał Harry upadając na
moje łóżko, natychmiast oplatając się szczelnie kocem. Zaśmiałem
się z niego, ponieważ jedyne co było widoczne to burza , gęstych,
ciemnych loków.
-Już się
robi kochanie ! - odkrzyknąłem i już po chwili w dłoni dzierżyłem
dwa duże kubki z gorącą herbatą. Harry aż pisnął uradowany na
jej widok i wyrwał mi szklankę z ręki o mało się przy tym nie
oblewając wrzątkiem.
Tymczasem
zająłem miejsce obok niego i wepchnąłem się pod ciepły koc.
Czułem jak całe jego ciało drży z zimna. Na dworze wcale nie było
aż tak zimno jednak on trząsł się jak galareta. Czasem bawiła
mnie ta jego dziewczęca delikatność, ale przez większość czasu
wydawała mi się cholernie urocza. Objąłem go ramieniem i
przyciągnąłem do siebie, wtulił się we mnie i poczułem burzę
loków na mojej szyi, łaskoczących mnie niemiłosiernie. Wolną
dłonią zmierzwiłem mu tę czuprynę. Podniósł lekko głowę do
góry jak, by móc mi spojrzeć w twarz. Po chwili dopiero
zauważyłem, że nie ma już nic w dłoni i zmienia pozycję tak że
teraz siedział na mnie okrakiem i przyciągnął w mocnym uścisku.
Tak mocno mnie zdusił, że prawie udusiłem się nie mogąc nabrać
powietrza.
-Lou tak
bardzo się za tobą stęskniłem. - wyszeptał mi do ucha
przygryzając jego płatek.
-Głupolu
ja zdecydowanie bardziej tęskniłem.
-Nie wiesz
o czym mówisz. Nie wyobrażasz sobie, co bez ciebie przeżywałem.
Każdego dnia patrząc na przybywające siniaki, dokładnie
wiedziałem dlaczego się pojawiają. Przypominały mi, co działo
się przez ostatnie miesiące. Co spowodowało, że byłem
szczęśliwy, a później cierpiałem. Nie myśl sobie, że żałuję
tego, co między nami zaszło, bo to nie byłaby prawda. Nigdy nie
usłyszysz ode mnie tych słów. Jesteś najlepszym, co mnie w życiu
spotkało. Tylko, że kiedy ty wróciłeś do rutyny, normalnego
życia, przyjaciół i szkoły, ja popadłem w totalny dół.
Straciłem nad sobą kontrolę. Sam zresztą widziałeś jej skutki.
Widząc te rany i wiedząc, że blizny zostaną już na zawsze czuję
ogromną złość. Na siebie samego, na ojca i nawet na ciebie. Tak
wiem, to nie w porządku, ponieważ nie miałeś wyboru musiałeś
wyjechać. Lecz bez ciebie moje życie znów straciło sens, a ja
posunąłem się do takich rzeczy, że aż wstyd się przyznać. A
wiesz co jest najgorsze ? - przerwał na chwilę widząc, że w po
moich policzkach strumieniem lecą łzy. Nie mogłem ich powstrzymać.
Wiedziałem, że wyjawia mi ważne rzeczy, że mi ufa i
prawdopodobnie jestem jedyną osobą , której to powiedział.
Lecz
wszystko, co do mnie docierało, raniło mnie. Czułem się jakbym
był jedynym złym elementem jego życia. Czułem jakbym wprowadził
w nie sam smutek i ból. To okropne uczucie. Raniły mnie jego słowa,
a jednocześnie dawały do myślenia. Brzmiało to zupełnie jak
pożegnanie, jakby zaraz miał powiedzieć 'Miło było ale się
skończyło, sory'. To chyba złamałoby mi serce i odbierało szansę
na szczęście w przyszłości. Bo szczerze ? Nie umiałem sobie
wyobrazić swojej przyszłości bez chłopaka o szmaragdowych,
głębokich i błyszczących tęczówkach, burzy kasztanowych loków
i malinowych ustach. O tak pięknym ciele, że nie jeden mężczyzna
mógłby pozazdrościć i co najważniejsze cudownym usposobieniu i
łagodnym charakterze.
Bo jaką
miałem mieć przyszłość bez miłości ? Umarłbym jako stary,
oschły i zrozpaczony dziadek.
Odpychałem
od siebie te myśli, lecz na próżno. One nawiedzały mnie
praktycznie każdej nocy, a tego dnia stało się tak również przez
słowa Harry'go.
-Lou nie
płacz, daj mi dokończyć. - moje rozmyślenia przerwał łagodny
głos Harry;go. - Na czym to skończyłem ? Aha.. Wiesz co jest
najgorsze w tej całej sprawie ? Że pomimo przeszkód ja za wszelką
cenę chce być z tobą. Kocham cię jak wariat i nie mogę przestać,
choć czasem chciałbym. Bez ciebie czuję, że nie ma części mnie
i umieram wewnętrznie bez drugiej połówki. Więc obiecaj mi jedno
LouLou. - nie mogąc wydobyć z siebie głowy jedynie skinąłem
głową. - Obiecaj, że już zawsze ze mną będziesz i mnie nie
zostawisz. Że przetrwamy jeszcze te kilka miesięcy, a gdy ukończę
te 18 lat przyjedziesz i zabierzesz mnie od ojca. Wyjedziemy z
Doncaster i zaczniemy żyć razem. Jako rodzina. Weźmiemy ślub,
możemy nawet zaadoptować dziecko. Ale chce żebyśmy nigdy,
przenigdy się już nie rozstawali.
-Przyrzekam.
- wyszeptałem, nadal nie mogąc powstrzymać łez, które z większą
siłą cisnęły mi się do oczu.
-Na zawsze
razem ?
-Na zawsze.